Inwestorzy na gwałt tworzą wojenne portfele

Wiktor Krzyżanowski, Maciej Zbiejcik, Sebastian Gawłowski, Marek Knitter
opublikowano: 2003-03-18 00:00

Inwestorzy tworzą wojenne portfele — tak w skrócie określić można wczorajszą sytuację na rynkach świata. Choć gdy okazało się, że wojna jest nieunikniona, rynki odreagowały.

Inwestorzy — podobnie jak żołnierze — przez cały wczorajszy dzień przygotowywali się do wojny. Drożały, uznawane za bezpieczne, złoto i obligacje. Rósł także kurs ropy. Tracił dolar, spadały też indeksy na wszystkich giełdach świata. Wszystko dlatego, że w niedzielę George W. Bush, prezydent USA, zapowiedział, że poniedziałek to „dzień prawdy” dla świata.

Tuż po godz. 16.00 czasu polskiego stało się jasne, że nowej rezolucji nie będzie. W związku ze sprzeciwem stałych członków Rady Bezpieczeństwa — Francji i Rosji — Amerykanie i ich sojusznicy wycofali projekt.

— ONZ nie udało się wyegzekwować swoich żądań natychmiastowego rozbrojenia Iraku. To znaczy, że możliwości dyplomatycznego rozwiązania konfliktu zostały wyczerpane. Następny ruch należy do Saddama Husajna — stwierdził Ari Fleischer, rzecznik Białego Domu.

Jednocześnie zapowiedział, że wieczorem (o godz. 2.00 w nocy czasu polskiego) prezydent Bush wygłosi orędzie do narodu. Analitycy oczekują, że da w nim ultimatum Saddamowi Husajnowi — albo przywódca Iraku opuści swój kraj, albo rozpocznie się wojna.

Jednak gdy okazało się, że nie da się osiągnąć porozumienia w ramach Rady Bezpieczeństwa i że Amerykanie dadzą Saddamowi Husajnowi ultimatum, inwestorzy odreagowali. Cena baryłki ropy spadła o około 5 USD — do 30 USD. Umocnił się też dolar, a indeksy giełdowe zaczęły rosnąć. Tylko amerykańskie obligacje raz drożeją, to znów tanieją.

— Inwestorzy chcą, by wojna się już rozpoczęła. A najlepiej, żeby też od razu się skończyła — pisze Piotr Kuczyński, analityk „PB”.

Ropa i złoto wciąż są drogie

Ceny ropy wciąż są wysokie, jednak w związku z możliwością rychłego wybuchu działań zbrojnych nieco spadły. Także złoto, które od rana drożało, później zaczęło tanieć.

Już na początku poniedziałkowych notowań cena uncji złota wzrosła powyżej 342 USD (o blisko 2 proc. w stosunku do piątkowej wyceny). W kolejnych godzinach handlu metal ten nadal zyskiwał. Tymczasem jeszcze w ubiegłym tygodniu cena złota spadła do najniższego od trzech miesięcy poziomu 331,30 USD za uncję. Na kolejnych sesjach powinniśmy obserwować kontynuację ostatnich wzrostów.

Wyśrubowane są też ceny paliw. Co gorsza, na kolejnych sesjach możemy być świadkami jeszcze bardziej spektakularnych wzrostów. Warunkiem jest wybuch wojny w Iraku.

— W pierwszych godzinach konfliktu ceny ropy mogą mocno wystrzelić w górę — przyznaje Ryszard Kaczmarek, szef paliwowego biura maklerskiego Reflex.

Jednak po południu czasu polskiego, gdy okazało się, że rezolucji nie będzie, a Amerykanie wkrótce zaatakują Irak, rynek odetchnął — cena ropy spadła.

Indeksy spadały, by wzrosnąć

Początek tygodnia przyniósł spadki na giełdach całego świata. Jednak europejskie i amerykańskie parkiety odreagowały, gdy okazało się, że wojna jest tuż, tuż. Polacy nie zdążyli.

Tydzień na światowych giełdach rozpoczął się od spadków. Niepewność i przeciągający się brak decyzji w sprawie Iraku zaszkodzi rynkom, choć po południu sytuacja nieco się ustabilizowała.

— Wielu inwestorów liczy na silne odbicie. Ale nie ma co się oszukiwać. Sytuacja nie sprzyja przerwaniu bessy — oceniał rano Michael Hartnett, dyrektor banku inwestycyjnego Merrill Lynch.

Inwestorzy na świecie pozbywali się akcji i kupowali uważane za bardziej bezpieczne obligacje i złoto. Nastroje na rynkach akcji pogarszały obawy, że widmo konfliktu negatywnie wpływa na znajdującą się w stagnacji gospodarkę poprzez ograniczenie popytu konsumpcyjnego i inwestycji.

— To strach przed wielką niewiadomą. Na rynku jest duża nadzieja na szybkie zakończenie konfliktu, ale nikt nie potrafi powiedzieć, jak sprawy się potoczą — mówił jeden z londyńskich maklerów.

Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy okazało się, że nie będzie nowej rezolucji ONZ, a władze USA wydadzą ultimatum Saddamowi Husajnowi. Giełdy Europy zakończyły dzień wzrostami, na plusie były także indeksy w USA. Inwestorzy czekali na nocne wystąpienie prezydenta Busha.

Obligacje USA lepsze od waluty

Gdy tylko okazało się, że Amerykanie i ich sprzymierzeńcy mogą pójść na wojną bez zgody ONZ, dolar zyskał na wartości. Wciąż jednak jest słaby. W przeciwieństwie do amerykańskich obligacji.

Kurs EUR/USD wzrósł wczoraj rano w Londynie do 1,0796, podczas gdy jeszcze w piątek na zamknięciu notowań w USA za euro płacono 1,0747 USD. To największy jednodniowy spadek dolara od 10 marca. Dolar osłabił się też wobec jena — kurs JPY/USD spadł do 117,76 z 118,32 — i wobec franka szwajcarskiego — kurs CHF/USD spadł do 1,3590 z 1,3670. Inwestorzy zaczynają gorączkowo poszukiwać bezpiecznych inwestycji. Zyskują obligacje skarbowe.

— Najbardziej zyskały amerykańskie obligacje. Ich ceny poszły mocno w górę — mówi Przemysław Magda, analityk Amerbanku.

Jednak po południu czasu polskiego, gdy okazało się, że Amerykanie wkrótce zaatakują Irak, dolar odrobił część strat. Co nie zmienia faktu, że waluta USA wciąż jest słaba.