281,7 mln zł wyniosły w styczniu 2022 r. obroty certyfikatami strukturyzowanymi notowanymi na GPW. To o 9 proc. mniej niż w styczniu 2021 r. Był to jednak jeden z trzech najaktywniejszych miesięcy w historii handlu certyfikatami strukturyzowanymi na GPW. Sześć innych miesięcy 2021 r. charakteryzowało się obrotami niższymi niż w 2020 r., a mimo to całoroczny handel w 2021 r. był rekordowy w historii giełdy.
Przed pandemią COVID-19 obroty tymi instrumentami oscylowały w okolicach 1 mld zł rocznie, przy czym raczej go nie przekraczały. W 2020 r. aktywność inwestorów wzrosła do 2,8 mld zł, a rok później osiągnęła już 3,1 mld zł.

- Zainteresowanie certyfikatami strukturyzowanymi jest mocno powiązane z tym, co dzieje się na rynku. Jeżeli pojawia się zmienność, to uaktywniają się klienci szukający wyższej stopy zwrotu kosztem wyższego ryzyka – komentuje Mariusz Adamiak z Raiffeisen Centrobanku.
Potwierdzają to statystyki. Handel zdominowały certyfikaty z dźwignią. W przypadku korzystnego dla inwestora rozwoju sytuacji pozwalają zarabiać więcej niż wynosi zmiana wartości instrumentu bazowego. Jeżeli sytuacja przybiera niekorzystny obrót – szybciej rosną straty. Umożliwiają zarabianie na wzroście, jak i spadku kursów instrumentów bazowych. Tymi są polskie i zagraniczne indeksy, surowce (punktem odniesienia jest najczęściej kontrakt terminowy), a także akcje poszczególnych spółek.
Handel zdominowały certyfikaty z dźwignią. W przypadku korzystnego dla inwestora rozwoju sytuacji pozwalają zarabiać więcej niż wynosi zmiana wartości instrumentu bazowego. Jeżeli sytuacja przybiera niekorzystny obrót – szybciej rosną straty.
Certyfikaty z dźwignią występują w dwóch wariantach – turbo i faktor (patrz ramka). W 2021 r. obie odmiany łącznie odpowiadały za 84 proc. obrotów certyfikatami strukturyzowanymi na GPW. Wersja turbo była przy tym zdecydowanie popularniejsza. Przypadało na nią 2,04 z 3,1 mld zł ogółu obrotów certyfikatami strukturyzowanymi, podczas gdy na faktory 581 mln zł.
Turbo z Holandii
Segment turbo zdominował holenderski ING Bank. Emitowane przezeń z myślą o GPW instrumenty odpowiadały za 2,02 z 2,04 mld zł handlu certyfikatami turbo.
- Ogólnie można przyjąć, że największym zainteresowaniem cieszą się certyfikaty, dla których instrumentem bazowym są indeksy, potem te oparte na poszczególnych akcjach i surowcach. Zmieniają się tylko akcenty. Instrumenty na niemiecki indeks DAX cieszą się największą popularnością, ale zdarzają się miesiące, gdy inwestorzy przerzucają się na Nasdaq. Na początku 2021 r. duże powodzenie miały certyfikaty na CD Projekt, ale w drugiej połowie roku zainteresowanie nimi osłabło – informuje Bartosz Sańpruch, starszy menedżer produktu w ING Banku Śląskim.
Symboliczna resztka obrotów certyfikatami turbo przypada na instrumenty wyemitowane przez austriacki Raiffeisen Centrobank.
ING z Raiffeisenem zdominowały rynek giełdowych certyfikatów, które mogą być w każdej chwili kupowane i sprzedawane na GPW przez każdego, kto ma rachunek maklerski, bez jakichkolwiek wcześniejszych subskrypcji.
Zapomniane certyfikaty indeksowe
O ile jednak ING działa tylko w segmencie turbo, to oferta Raiffeisena jest szersza. Obejmuje nie tylko wspomniane certyfikaty faktor, ale także np. instrumenty bez jakiejkolwiek dźwigni, tylko odwzorowujące zachowanie instrumentu bazowego. To certyfikaty typu tracker, zwane też indeksowymi lub partycypacyjnymi.

- W większości certyfikatów partycypacyjnych nie ma absolutnie żadnych dodatkowych opłat. Kwestią, jaką klient musi brać pod uwagę, jest spread, czyli różnica pomiędzy aktualną ceną zakupu i sprzedaży przez animatora, oraz prowizja maklerska. Wprowadziliśmy jednak dwa certyfikaty oparte na cenie spotowej srebra i złota, mające coś, co można porównać do opłaty za zarządzanie. My to nazywamy opłatą emitenta, ale działa ona jak opłata za zarządzanie w ETF-ie lub funduszu inwestycyjnym – informuje Mariusz Adamiak.
Porównanie do ETF-ów jest o tyle uzasadnione, że Raiffeisen ma produkt podobny do Beta ETF-u powiązanego z indeksem mWIG40. Ostatnią transakcję na tym certyfikacie zawarto w listopadzie 2021 r. Miała wartość 8,2 tys. zł, podczas gdy tylko w piątek 11 lutego 2022 r. obroty porównywalnym Beta ETF-em przekroczyły 320 tys. zł. Trudno to tłumaczyć wyłącznie tym, że certyfikat Raiffeisena bazuje na podstawowym indeksie mWIG40, a Beta ETF na mWIG40TR, a więc mutacji uwzględniającej dywidendy.
Podobnie zapomniane są certyfikaty na indeksy WIG-ESG, WIG.GAMES, WIG.MS-BAS, WIG.MS-FIN i WIG.MS-PET. Ostatnie cztery są obliczane od marca 2019 r. i obejmują po pięć najpłynniejszych spółek z sektorów gamingowego, energetyczno-górniczego, finansowego i paliwowo-chemicznego. Większość tych indeksów nie ma w ostatnich miesiącach dobrej passy, ale z drugiej strony można np. nie przejmować się parytetami wymiany akcji i jedną transakcją uzyskać ekspozycję na łączące się Orlen, Lotos i PGNiG, dokładając do tego Grupę Azoty i Ciech. Ewentualnie można hurtem kupić PKO BP, Pekao, PZU, Santandera i Aliora. Ten, kto zrobił to rok temu, raczej by nie narzekał. Indeks WIG.MS-FIN wzrósł w ciągu 12 miesięcy o ponad 60 proc.
Charakterystyczną cechą certyfikatów turbo jest zmienność dźwigni. Certyfikat, w przypadku którego zmiana wyceny instrumentu bazowego o 1 proc. powoduje dziś zmianę wyceny certyfikatu np. o 3 proc., za miesiąc może zmieniać swoją cenę np. o 2,7 proc. Ten, kto kupi certyfikat z dźwignią 3, już dziś będzie ją utrzymywał przez cały czas posiadania certyfikatu, niezależnie od tego, jaka dźwignia będzie oferowana nowym nabywcom. W przypadku certyfikatów faktor dźwignia jest taka sama dla wszystkich, niezależnie od dnia zakupu. By było to możliwe emitent codziennie przelicza wartość certyfikatów i od tak ustalonej nowej ceny zaczyna się wycena, która trwa przez następną sesję. Po niej następuje kolejne przeliczenie. W wyniku takich przeliczeń, w długim okresie certyfikat może utracić swoją wartość rezydualną, co w praktyce oznacza koniec jego żywota i utratę całego zainwestowanego kapitału. W przypadku certyfikatów turbo, podobne przeliczenia odbywają się raz w umiesiąc i skutkują zmianą poziomu tzw. bariery. To coś w rodzaju wbudowanego stop lossa, który ma chronić inwestora przed niekorzystną dla niego zmianą notowań instrumentu bazowego. Jeśli notowania instrumentu bazowego osiągną ten poziom następuje tzw. knock-out, czyli wygaśnięcie certyfikatu. Inwestor, który miał w portfelu taki certyfikat, otrzymuje wtedy stosunkowo niewielką kwotę zwaną wartością rezydualną. Należy pamiętać, że instrumenty bazowe są notowane na rynkach o innych godzinach pracy niż GPW. To powoduje, że certyfikaty zmieniają wartość, gdy ich nabywca nie może na to w żaden sposób zareagować. Wtedy też może dojść do knock-outu. W przypadku gdy bariera zostanie naruszona nie w wyniku normalnego handlu, ale tzw. luki otwarcia na zagranicznym rynku, może się też zdarzyć, że mimo bariery wartość rezydualna certyfikatu turbo będzie zerowa.