Irlandzka firma SRB poskarżyła się Brukseli. W polskich sądach powalczy o miliard złotych

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2012-10-03 00:00

— Na programie budowy dróg w Polsce najlepiej zarobią prawnicy, bo procesy między wykonawcami i Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) będą się toczyć latami — taką sarkastyczną opinię można usłyszeć wśród menedżerów firm budowlanych.

Coś w tym jest. Skargę w Brukseli oraz pozwy w polskich sądach złożyli właśnie przedstawiciele irlandzkiej firmy SRB, która wraz z grupą PBG i Budbaum budowała około 100 km autostrady A1 w województwie kujawsko- pomorskim. Polscy konsorcjanci zbankrutowali, więc Irlandczycy próbowali sami dokończyć kontrakty. Nie mogli jednak dogadać się z GDDKiA, więc zeszli z budowy. Teraz domagają się zadośćuczynienia za straty, które ponieśli nad Wisłą.

— Poprosiliśmy Komisję Europejską o zbadanie polskiego programu budowy dróg, który jest realizowany przy wsparciu z funduszy unijnych, oraz o sprawdzenie, czy w Polsce firmy wykonawcze są równo traktowane — mówi Liam Nagle, dyrektor generalny SISK Group, która wraz z firmą Roadbridge jest udziałowcem SRB. W grę wchodzi także wyznaczenie przez Brukselę arbitra, który pomoże rozwiązać konflikt między SRB i drogową dyrekcją.

Siła precedensu

Irlandczycy podkreślają, że negocjowali z GDDKiA dokończenie prac na trzech odcinkach A1 od Czerniewic do Kowala, pod warunkiem że drogowa dyrekcja sprawnie rozpatrzy roszczenia wycenione na 1 mld zł. Teraz powalczą o pieniądze w polskich sądach, a jeśli nie wyegzekwują roszczeń, pomyślą o skierowaniu sprawy na wokandę unijną. Irlandczycy chcieli też ograniczyć zakres prac na trasie Brzezie — Kowal z powodu tzw. siły wyższej, czyli upadłości PBG, który na tym odcinku był liderem konsorcjum. Przedstawiciele SRB twierdzą, że dyrekcja przerwała rozmowy o ograniczeniu prac nie podając przyczyny.

Tymczasem Irlandczycy twierdzą, że drogowcy na podobne rozwiązanie zgodzili się w przypadku firmy Boegl & Krysl, wykonującej kontrakt na innym odcinku A1.

— W tej sytuacji byliśmy zmuszeni wypowiedzieć GDDKiA umowę, mimo że w ponad 200-letniej historii nigdy nam się to nie zdarzyło. Nigdy też żaden inwestor nie uruchomił przedstawionej przez nas gwarancji bankowej — mówi Liam Nagle. Tymczasem GDDKiA gwarancje ściągnęła.

Bez zapłaty

SRB skarży się także, że drogowa dyrekcja wstrzymała płatności za wykonane już prace na gotowym odcinku Kowal — Sójki. W efekcie Irlandczycy już domagają się w sądzie zapłaty 49 mln zł, ale wkrótce wystawione zostaną kolejne faktury, więc kwota wzrośnie.

— Na kontraktach realizowanych w Polsce musieliśmy zmierzyć się z wieloma rodzajami ryzyka. Doszło m.in. do zalania placu budowy, a warunki geologiczne były odmienne od tych, które zamawiający opisał w specyfikacji przetargowej. W efekcie, aby sprawnie prowadzić prace i na bieżąco rozliczać się z wykonawcami, musieliśmy zainwestować w realizację prac 750 mln zł własnych funduszy — mówi Liam Nagle.

Na kontraktach, w których uczestniczyli Irlandczycy, podwykonawcy mieli problem z uzyskaniem płatności od grupy PBG oraz Budbaumu. Liam Nagle zapewnia, że firma SRB dotychczas zawsze płaciła na czas, ale obecnie skoro nie dostaje zapłaty za wykonany odcinek, także zaczyna zalegać z płatnościami wobec kontrahentów. GDDKiA zapewnia, że sama zapłaci podwykonawcom i że to ona prawomocnie zerwała kontrakty z Irlandczykami i już zaczęła szukać nowych wykonawców. Problem w tym, że na części trasy Odolion — Brzezie cofnięto pozwolenie na budowę.

— Oznacza to konieczność zatrzymania prac wyłącznie na obszarze około 1,5 km pasa autostradowego. Prace można bez przeszkód kontynuować poza tym terenem. Sprawa wkrótce zostanie uregulowana — zapewnia Urszula Nelken, rzecznik GDDKiA.

Autostradowe fatum

Trudno dziwić się SRB, że wysuwa roszczenia. Sądowe batalie dotyczą niemal wszystkich kontraktów. Silni wykonawcy nie mają i nie będą mieć przed tym oporów — uważa Marek Michałowski, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Pierwszą firmą, która wystąpiła o megaodszkodowanie od GDDKiA, jest austriacka Alpine Bau, żądająca 1 mld zł. Firma spiera się z dyrekcją o to, kto komu pierwszy skutecznie wypowiedział umowę na budowę trasy A1 do granicy w Gorzyczkach. Podobne spory toczą chiński COVEC oraz sopockie NDI. Jeśli zagraniczni kontrahenci udowodnią, że zerwali kontrakt z winy dyrekcji, mogą powalczyć o zadośćuczynienie. O duże pieniądze, bo aż o 675 mln zł — walkę rozpoczyna także irlandzkie SIAC, który z Hydrobudową budował autostradę na Rzeszowszczyźnie.