Powodem do niepokoju jest – zdaniem ekspertów – słabnące tempo wzrostu liczby turystów, a co za tym idzie i napływającej wraz z nimi gotówki. Po latach szybkiej ekspansji pojawia się problem m.in. dla linii lotniczych.

Arion Bank hf, w raporcie zatytułowanym "Turystyka na Islandii: Miękkie lądowanie czy skok na brzuch", ostrzegł, że naród może napotkać spadającą liczbę gości w przyszłym roku po boomie, który w ciągu ostatniej dekady przyniósł więcej niż czterokrotny wzrost. Według Ariona turystyka jest największym źródłem przychodów i stanowi 12 proc. PKB i około 20 proc. inwestycji biznesowych.
Konsekwencje wynikające z kryzysu turystycznego mogą mieć wpływ na całą gospodarkę, w tym "popyt na pracę, inwestycje w hotele, saldo rachunku bieżącego, kurs wymiany korony itd. - powiedział Gylfi Magnusson, profesor nadzwyczajny na Uniwersytecie Islandii.
Liczba osób jakie odwiedziły Islandię wzrosła o niemal 40 proc. w 2016 r,, ale rok później ta dynamika spowolniła do „jedynie” 24 proc. W tych dwóch latach gospodarka rozwijała się w tempie odpowiednio 7,4 i 4 procent w skali roku. Tymczasem oczekuje się, że tegoroczny wzrost liczby turystów wyniesie już tylko 15 proc. wynika z szacunków operatora lotniska ISAVIA i Icelandic Tourist Board.