Jak Bruno Wejchert inwestuje za oceanem

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2024-06-04 20:00

Młodszy syn współtwórcy ITI i TVN dołączył jako inwestor i menedżer do amerykańskiego funduszu Strike Capital. Stabilnych stóp zwrotu szuka w oprogramowaniu dla biznesu.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaką rolę Bruno Wejchert odgrywa w amerykańskim funduszu Strike Capital,
  • kto stoi za funduszem
  • ile pieniędzy do tej pory zainwestował Strike Capital i jakie spółki ma w portfelu
  • jakich inwestycji szuka fundusz i jak chce z nich wychodzić
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Łukasz Wejchert inwestuje w spółki technologiczne w Polsce i na świecie za pośrednictwem swojego funduszu Dirlango. Victoria Wejchert w funduszu Capital36 kupowała spółki z sektora ochrony zdrowia i z rynku spożywczego. 20-letni Bruno Wejchert własnego wehikułu na razie nie ma, ale dołączył jako inwestor i menedżer do zespołu amerykańskiego funduszu Strike Capital.

- Jesteśmy w okresie gorszej koniunktury i słabszego popytu konsumenckiego, a na rynku inwestycyjnym fundusze private equity będą w najbliższym czasie przynosić słabszy zwrot ze względu na wysokie koszty finansowania. Widać wyraźnie, kto jest odporny na recesję: niezależnie od koniunktury rok po roku rosną firmy takie jak Microsoft czy Apple. Rosną też spółki, które są dostawcami gigantów technologicznych - skoncentrowane wyłącznie na sektorze B2B, dostarczające rozwiązania wykorzystywane np. przy rozwoju modeli sztucznej inteligencji. Właśnie w takie biznesy inwestujemy w Strike Capital - mówi Bruno Wejchert, inwestor i szef zespołu w funduszu.

Rodzinny kapitał

Strike Capital założyli trzej menedżerowie pracujący wcześniej w różnych firmach inwestycyjnych: Louis van Hove, Jamal Al-Haj i John Lagomarsino.

- Mamy różnorodne doświadczenia: John był analitykiem, Jamal odpowiadał za obsługę prawną, a ja zajmowałem się przede wszystkim zbieraniem funduszy. Finansowanie pozyskaliśmy głównie od biur rodzinnych, mamy tylko kilku instytucjonalnych inwestorów. W Polsce oprócz rodziny Wejchertów wsparły nas też inne, ale nie mogę wymieniać nazwisk – mówi Louis van Hove, partner zarządzający w Strike Capital.

Zespół funduszu jest niewielki – to sześć osób, pracujących głównie w biurze w San Francisco.

- Działamy od niespełna czterech lat, do tej pory zainwestowaliśmy ok. 180 mln USD – mówi Jamal Al-Haj.

Pieniędzy na inwestycje ma być więcej – Strike Capital poszukuje właśnie nowych inwestorów w USA, Europie i Azji.

- Szukamy tak naprawdę strategicznych partnerów, którzy znają branżę i mogą wpierać rozwój firm, w które inwestujemy. Poza kapitałem wnoszą dodatkową wartość. W ciągu najbliższych czterech lat chcemy przeznaczyć na nowe inwestycje 200-300 mln USD. W pojedynczy projekt inwestujemy przeciętnie 20 mln USD, myślimy o zwiększeniu tej kwoty. Kupujemy akcje podczas rund finansowania lub odkupujemy je od innych inwestorów. Interesują nas tylko niewielkie udziały mniejszościowe – wchodzimy w duże i rosnące biznesy, nie w start-upy na wczesnym etapie rozwoju. Standardowo chcemy kupować akcje jednej, dwóch nowych spółek rocznie – tłumaczy Louis van Howe.

Przedsiębiorcze rodzeństwo

Zmarły w 2009 r. Jan Wejchert, współzałożyciel ITI, miał pięcioro dzieci: Łukasza, Agatę, Victorię, Brunona i Charlotte. Cała piątka wraz z wdową po przedsiębiorcy Aldoną to udziałowcy wehikułu inwestycyjnego Wejchert Investments. Na tym ich zaangażowanie biznesowe się nie kończy. Najstarszy syn Łukasz od ponad dwóch dekad jest bardzo aktywny w biznesie. Był m.in. prezesem Onetu, a w ramach funduszu Dirlango inwestuje w niepubliczne spółki w Polsce i na całym świecie. Dirlango było m.in. inwestorem w produkującym zamienniki mięsa Beyond Meat czy w wirtualnym operatorze telekomunikacyjnym Virgin Mobile. W portfelu funduszu są obecnie spółki e-handlowe, marketingowe czy iTaxi, czyli aplikacja do przewozu osób. Przed dekadą własny wehikuł inwestycyjny zaczęła rozkręcać też Victoria Wejchert. Pod szyldem Capital36 zainwestowała m.in. w kliniki kardiologiczne Allenort, by po roku sprzedać je z zyskiem inwestorowi branżowemu. Stworzyła też m.in. markę Friends, czyli sieć lokali ze zdrową żywnością. Inwestowała również poza Polską, m.in. w szwajcarską klinikę leczenia uzależnień Kusnacht Practice. Jej ostatnim projektem jest start-up Kinship, dostarczający aplikację do zarządzania znajomościami.

Technoportfel

Fundusz nie ujawnia całego składu portfela. W publicznie dostępnych bazach danych ujawnione są jego inwestycje w świadczący usługi dla e-sklepów Stord, dostarczające technologię dla branży logistycznej Kargo, spółkę Triumph, tworzącą narzędzia monetyzacyjne dla deweloperów gier, a także w firmy Oxide i Pulumi, działające w branży usług chmurowych.

- Do tej pory przez nasz portfel przewinęło się 18 spółek, z czego połowa wciąż w nim jest. Szacujemy jego wartość na 300 mln USD. Do tej pory tylko w jednym przypadku nie osiągnęliśmy założonego zwrotu, wyniki portfela plasują nas wśród 5 proc. najlepszych funduszy venture capital [w odniesieniu do publikowanego przez Cambridge Associates funduszowego benchmarku - red.]. Przeciętnie w każdej spółce chcemy być dwa-trzy lata. Wchodzimy na późnym etapie i podstawowym scenariuszem jest zwykle sprzedaż akcji podczas debiutu giełdowego – mówi Louis van Howe.

Jedną z inwestycji funduszu jest DataBricks, amerykański dostawca chmurowej platformy do zarządzania danymi z wykorzystaniem AI. Podczas ostatniej rundy finansowania we wrześniu ubiegłego roku DataBricks zostało wycenione na 43 mld USD. W ubiegłym roku firma, rozważająca debiut na jednym z nowojorskich parkietów, miała 1,6 mld USD przychodów, ale jednocześnie wciąż nie jest rentowna. Jej straty w ostatnich dwóch latach sięgnęły ok. 900 mln USD.

- DataBricks to idealny przykład inwestycji, w jakie celujemy. To dostawca kluczowej technologii, z której duży biznes korzysta nie dlatego, że jest taka moda, tylko dlatego, że to konieczne. Firma bardzo szybko zwiększa przychody i powiększa zespół, a osiągnięcie rentowności w praktyce zależy od decyzji strategicznej, bo wystarczyłoby spowolnić tempo rozwoju. Model biznesowy jest zdrowy – w przypadku takiej firmy pytanie o zyski nie brzmi „czy będą”, jak przy wielu skalujących się w nieskończoność start-upach konsumenckich, ale „kiedy będą” – mówi Louis van Howe.

Biznesowy fundament

Strategia funduszu zakłada inwestycje głównie w biznesy związane z oprogramowaniem dla przedsiębiorstw, w tym także z AI.

- Mamy w tej branży spore rozeznanie zdobyte jeszcze sprzed założenia Strike Capital. Interesują nas rozwiązania związane z analizą danych, przede wszystkim wykorzystujące rozwiązania chmurowe. Nie chodzi więc w inwestowanie w modę na sztuczną inteligencję i firmy, które tworzą generatywne AI, tylko o inwestycje w dostawców takich firm – w twórców oprogramowania i rozwiązań, które są niezbędne do tworzenia produktów udostępnianych na końcu konsumentom – mówi Louis van Howe.

Strike Capital poza AI i chmurą szuka też m.in. dostawców rozwiązań technologicznych dla branży logistycznej. Do tej pory fundusz inwestował jedynie w spółki z USA.

- Inwestujemy w spółki, które bardzo szybko zwiększają przychody, mają bardzo niski churn [wskaźnik rezygnacji klientów z usług – red.] i zdolność generowania marży na poziomie 60-70 proc. Trendy rynkowe są jasne – w ostatnich latach niezależnie od wszystkich wydarzeń na rynku i koniunktury nakłady biznesu na rozwiązania chmurowe stabilnie rosły. Przy inwestycjach w segment B2C można teoretycznie osiągnąć lepszą stopę zwrotu, ale jest się bardziej zależnym od koniunktury, a modele biznesowe są mniej przewidywalne – mówi Bruno Wejchert.

Dlaczego Strike Capital szuka celów inwestycyjnych głównie w Dolinie Krzemowej, gdzie wyceny windowane są przez rywalizujące ze sobą fundusze venture?

- Koncentrujemy się na rynku amerykańskim, bo europejskie firmy przegrywają w wyścigu technologicznym. Przy inwestowaniu trzeba wybierać lidera, a nie firmę, która jest tańsza – mówi Bruno Wejchert.

Fundusz nie wyklucza akwizycji w Europie, ale…

- Stany Zjednoczone mają zdecydowanie najbardziej efektywny rynek kapitałowy, a to ułatwia wyjście z inwestycji – mówi Louis van Howe.

Drugie pokolenie w akcji

W pierwszej dziesiątce najbogatszych Polaków "Forbesa" jest obecnie troje przedstawicieli drugiego pokolenia krajowego biznesu. Najwyżej, z majątkiem wycenianym na ponad 9 mld zł, jest Sebastian Kulczyk, który po ojcu poza gotówką i nieruchomościami odziedziczył m.in. chemiczny Ciech, zdjęty niedawno z giełdy i przechrzczony na Qemetikę. Jego siostra Dominika Kulczyk, z majątkiem wycenianym na 8 mld zł, odziedziczyła m.in. energetyczną Polenergię, która w ostatnich latach mocno się rozwinęła. W dziesiątce najbogatszych wymieniany jest również Mateusz Juroszek, starszy syn Zbigniewa, twórcy deweloperskiego Atalu i bukmacherskiego STS-u. Pracował w obu tych firmach, w tym w bukmacherze przez blisko dekadę jako prezes, robiąc z niego lidera polskiego rynku. Ubiegłoroczna transakcja z grupą Entain dała rodzinie ogromny zastrzyk gotówki, inwestowanej teraz na giełdach w Polsce i poza nią. W inwestowanie i zarządzanie spółkami portfelowymi rodziny angażuje się też Tomasz, młodszy brat Mateusza.

- W rodzinie to ja mocniej stawiam na inwestycje za granicą, ojciec i brat przychylniej spoglądają na polski rynek. Mamy za granicą dwa koszyki inwestycyjne. Jeden to szeroko rozumiana branża iGaming i dostawców technologii do nich, a drugi to typowa dywersyfikacja za pośrednictwem family office. Z mojej perspektywy polska giełda wygląda teraz nieźle, ale czekam, aż w końcu odżyje rynek IPO – mówił niedawno w PB Mateusz Juroszek.

Wielomiliardowe - i stale powiększane - majątki ma bardzo aktywne drugie pokolenie polskiej farmacji. Już w 2006 r. Andrzej Furman, założyciel Aflofarmu, przekazał stery w firmie synom: Jackowi, Wojciechowi i Tomaszowi, którzy uczynili z firmy silnego gracza na rynku leków bez recepty i suplementów. Od ponad dwóch dekad w Adamedzie - najpierw jako zarząd, a od nieco ponad trzech lat już z foteli w radzie nadzorczej - decyzje należą do Macieja Adamkiewicza, syna założyciela firmy Mariana, oraz jego żony Małgorzaty.

Do czterdziestki nie dobiegł jeszcze jeden z najmłodszych polskich miliarderów - Tomasz Domogała, który już w 2010 r. przejął zarządzanie rodzinnym biznesem, zbudowanym przede wszystkim dzięki sile produkującego maszyny górnicze Famuru. Biznes konsekwentnie przesuwa się w kierunku nowych technologii - TDJ jest aktywne na rynku startupowym, a notowany na GPW dawny Famur nazywa się obecnie Grenevia i inwestuje m.in. w wytwarzanie czystej energii oraz jej magazynowanie.

Przedsiębiorczy polscy rodzice nie zawsze przekazują majątek dzieciom - a przynajmniej nie w całości. Najgłośniejszy był przykład rodziny Czerneckich. Andrzej Czernecki od lat 80. budował HTL, które stało się największym na świecie producentem nakłuwaczy do pobierania krwi. Spółka w 2006 r. trafiła na warszawską giełdę, a trzy lata później została z niej ściągnięta w ramach transakcji, dzięki której do przedsiębiorcy trafiło ponad 300 mln zł. W 2012 r. Andrzej Czernecki zmarł, a większość jego majątku trafiła na fundusz żelazny Fundacji ECF. Przedsiębiorca spieniężyć i przeznaczyć na fundusz żelazny kazał niemal wszystko: ulubione porsche, meble, dzieła sztuki, książki, a nawet dywany i wazony.

– Ojciec chciał dzięki fundacji w pewien sposób zinstytucjonalizować etos, który wpoił mu dziadek. Roman Czernecki był pedagogiem z prawdziwego zdarzenia, pracującym u podstaw z młodzieżą z terenów wiejskich. W czasie wojny musiał uciekać z Kielc i ukrywać się na wsi w Świętokrzyskiem, gdzie prowadził tajne komplety. Tuż po wojnie w zrujnowanym pałacu w Szczekocinach między Kielcami a Częstochową założył liceum, które wciąż działa, choć w innym budynku. Dlatego program stypendialny Horyzonty, który jest fundamentem działania fundacji, od początku był pomyślany jako mechanizm wsparcia osób z mniejszych miejscowości, maksymalnie do 30 tys. mieszkańców. One muszą borykać się z problemami, które dla młodzieży z większych ośrodków są nieznane – mają znacznie gorszy dostęp do zasobów kulturowych, słabszą infrastrukturę transportową itp. – tłumaczył w PB Igor Czernecki, syn Andrzeja.