Jak literatura piękna pomaga analitykom i ekonomistom

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-01-09 20:00

W konkursie na Biznesową Książkę Roku nagradzamy literaturę faktu w dziedzinie, w której mamy kompetencje. Ale w istocie rozróżnienie fikcji i faktu jest nieco sztuczne. Literatura piękna też jest biznesowi i ekonomii niezbędna, czasem jest w niej nawet więcej prawdy.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Biznes i nauka generalnie lubią twarde fakty i dane. Okazuje się jednak, że rozróżnienie na fakty i fikcję jest nieco naciągane. Zacznę od znanego współczesnego fizyka Carlo Rovelliego, jednego z twórców pętlowej teorii kwantowej. Zachwycając się Dantem Alighierim i jego „Boską komedią" pisał, że ten włoski poeta jako pierwszy, na 600 lat przed Albertem Einsteinem, zrozumiał, że przestrzeń może być zakrzywiona i mieć kształt sferyczny: w trójwymiarze być tym, czym powierzchnia kuli jest w dwuwymiarze. W „Boskiej komedii" Dante przedstawia podróż przez piekło, czyściec i raj jako ruch po sferycznej przestrzeni – schodzi w głąb Ziemi przez piekło, by w najniższym punkcie odkryć, że dalsza droga w dół jest jednocześnie drogą w górę po drugiej stronie planety. Rovelli, w książce „Rzeczywistość nie jest tym, czym się wydaje", używa tego jako metafory dla zrozumienia zakrzywionej przestrzeni w fizyce, gdzie linia prosta może prowadzić z powrotem do punktu wyjścia. Z tego powodu nieskończoność przestrzeni może nie istnieć. „Wielka poezja może być równie wizjonerska, co wielka nauka. Nasza kultura popełnia błąd, separując naukę i poezję. W obu przypadkach są to narzędzia służące otwieraniu naszych oczu na złożoność i piękno świata. Trójsfera Dantego to tylko myśl we śnie. Trójsfera Einsteina ma formę matematycznych równań. Różnią się one: Dante porusza nasze emocje, Einstein otwiera nam drogę do zrozumienia wszechświata. Ale obaj zaliczają się do najpiękniejszych tworów ludzkiej wyobraźni”.

Jeżeli literatura piękna może iść pod rękę z fizyką, to czy mogłaby mieć jakikolwiek problem ze społeczną dziedziną, jaką są ekonomia, finanse, biznes? Opisując świat wokół nas, czy to politykę, czy giełdę, czy inne rzeczy, zawsze uprawiamy jakiś rodzaj trochę fikcyjnego opowiadania. Szukamy znaków i metafor, które zbliżą się do rzeczywistości, ale zawsze prześlizgujemy się trochę obok, uchwycamy tę rzecz nie lepiej, niż da się chwycić ręką białko jajka. Zygmunt Bauman pisał w eseju „Prawda sztuki, prawda nauki” (zamieszczonym w jego znanej książce „Ponowoczesność jako źródło cierpień”): „Im bardziej «świat rzeczywisty» nabiera atrybutów, jakie nowoczesność odesłała do rezerwatu sztuki, tym bardziej fikcja artystyczna przeobraża się w schronienie (wytwórnię, mówiąc ściślej) prawdy”. Bauman postrzegał literaturę jako istotne narzędzie poznania reguł społecznych. Uważał, że literatura piękna może często oferować głębsze zrozumienie procesów społecznych niż tradycyjne metody badawcze socjologii. W jego przekonaniu pisarze i poeci często trafniej opisują złożoność ludzkiego doświadczenia i relacji międzyludzkich niż akademickie analizy. Dzieje się tak m.in. dlatego, że fikcja jest w stanie dotrzeć i pokazać te fragmenty życia, których badacz nigdy ze swoimi narzędziami nie zdiagnozuje.

Żeby zejść na bardziej konkretny wymiar, chciałbym przedstawić trzy sposoby, w jakie literatura piękna wspiera działalność analityka, ekonomisty i każdego człowieka, który musi swoje tezy dotyczące otaczającej rzeczywistości przekuć w słowa.

Jak dobrze pisać – lekcje Stephena Kinga

Praca analityków w ogromnej mierze polega na pisaniu raportów, notatek, podsumowań, prezentacji, zestawień. Są to teksty często krótkie, ale nierzadko bardzo długie. Czy można dobrze pisać, nie czytając? Stephen King – najbardziej poczytny pisarz w historii – napisał przewodnik o tym, jak dobrze pisać: „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika”. Jest ona wprawdzie przeznaczona głównie dla pisarzy prozy, ale większość rad można spokojnie zastosować również do innych form pisania. Jedna z jego najważniejszych rad jest taka: jeżeli chcesz dobrze pisać, musisz dużo czytać. „Mogę być brutalnie szczery? Jeśli nie macie czasu czytać, brak wam też czasu i narzędzi, by pisać" – przekonuje amerykański pisarz. Uważa, że pisarz, który nie czyta, jest jak mechanik, który nigdy nie zaglądał pod maskę samochodu. Czytanie pomaga rozwijać pisarski instynkt – wyczucie języka, rytmu, tego co brzmi naturalnie, a co sztucznie.

„Trudno mi uwierzyć, że ludzie, którzy czytają mało, mogą podejmować próby pisarskie i oczekiwać, że innym spodoba się to, co stworzyli” – ostrzega King, a jego słowa można spokojnie skierować do tych analityków i ekonomistów, którzy mają problem z jasnym sformułowaniem dobrej tezy i jej zrozumiałym dla docelowego odbiorcy uzasadnieniem.

Zawsze i wszędzie zabieram ze sobą książkę i znajduję mnóstwo czasu, by się w nią zagłębić. Cały trik polega na tym, by nauczyć się czytać w małych dawkach, nie tylko w dużych kawałkach. Rzecz jasna, poczekalnie są wręcz stworzone do czytania, ale podobnie ma się sprawa z teatralnym foyer przed spektaklem, długimi i nudnymi kolejkami oraz ulubionym miejscem numer jeden: wychodkiem. Dzięki wynalazkowi książki na kasetach można nawet czytać, jadąc samochodem. Co roku poznaję w ten sposób od sześciu do dwunastu książek (…) Gdzie jeszcze można czytać? Chociażby na ruchomej bieżni, staram się z niej korzystać przez godzinę dziennie w miejscowej siłowni i chyba bym oszalał, gdybym nie miał przy sobie dobrej książki. W większości siłowni są teraz telewizory, ale telewizja podczas ćwiczeń i poza nimi to ostatnia rzecz, której potrzebuje pisarz. Jeżeli uważacie, że cały czas musicie słuchać najnowszych wiadomości w CNN, notowań giełdowych w MSNBC czy relacji sportowych w ESPN, chyba nadszedł czas, byście zastanowili się, jak bardzo zależy wam na zostaniu pisarzami. Musicie być gotowi zwrócić się w głąb siebie i uruchomić wyobraźnię. Czytanie wymaga czasu, a szklany cycek jest jego prawdziwym złodziejem”.

Jak opowiadać dobre historie – lekcje Petera Schwartza

Fakty podobno mówią same za siebie, jak głosi ludowe porzekadło. Ale przecież tak nie jest. Fakty nabierają sensu tylko wtedy, kiedy stają się elementem szerszej opowieści. Każda analiza to jest jakaś opowieść, która ma początek, rozwinięcie i koniec, a także swoich bohaterów – zarówno dobrych, jak i złych – tło historyczne, wątki pierwszo- i drugoplanowe. Fakty łączą się w opowieść dzięki narracji, która uzupełnia dane o interpretacje. Tym samym każdy analityk jest trochę gawędziarzem.

Analityk firmy Shell Peter Schwartz tłumaczył w wydanej ponad trzy dekady temu książce „The Art of the Long View”, że umiejętność konstruowania fabuły jest niezbędnym narzędziem w pracy nad scenariuszami biznesowymi. Wiele jego konkluzji wywodzi się wprost z analiz literackich, co zaraz pokażę.

Schwartz był członkiem grupy analityków pracujących w koncernie paliwowym Shell, którzy w latach 70. i 80. wypracowali nowatorskie metody budowania scenariuszy dla rynku ropy. Pozwoliły one Shellowi przejść w miarę suchą stopą przez wstrząsy cen surowców i strukturalne zmiany na rynku paliw. Początki tego nowatorskiego podejścia sięgają wczesnych lat 70., kiedy Shell zaczął odchodzić od tradycyjnych metod prognozowania opartych na tzw. prognozach bazowych – pojedynczych ścieżkach kreślonych dla cen ropy i innych istotnych zmiennych wpływających na przedsiębiorstwo. Zamiast tego firma zaczęła rozwijać metodologię tworzenia wielu alternatywnych scenariuszy przyszłości, co pozwalało na lepsze przygotowanie się do niepewnego i zmiennego otoczenia.

Schwartz twierdzi, że najważniejszym celem analityków nie jest przedstawienie suchych danych i prognoz, ale zbudowanie opowieści, z którą odbiorcy będą mogli się utożsamić, potraktować jako część swojego doświadczenia i która pozwoli im spojrzeć na otoczenie w nowy sposób. Dogłębna analiza wszystkich źródeł danych i informacji jest niezbędna, ale ich ułożenie w przekonującą opowieść jest równie ważne. A opowieści toczą się według pewnych powtarzających się schematów.

„Często porównuję tworzenie scenariusza biznesowego do pisania scenariusza filmowego. Scenarzyści często zaczynają od ogólnego pomysłu: np. chcę zrobić film o wyścigach samochodowych. Potem budują postacie: jedna to będzie gorący zawodnik – ma rywalizować z jakimś przyjacielem z dzieciństwa. Inne postacie to jego dziewczyna i jakiś zgredziały stary mechanik. To wszystko wygląda bardzo podobnie w budowaniu bloków scenariusza biznesowego (…). Rzeczywistość może toczyć się wieloma ścieżkami. Jeżeli masz wyobraźnię scenarzysty, łatwiej ci wyobrazić sobie przyszłość”.

Schwartz twierdzi, że istnieją pewne modelowe konstrukcje fabuły i jest ich niewiele. Dobry analityk musi z nich korzystać tak jak scenarzysta. „Wszyscy widzieliśmy filmy, które są oparte na wątku mężczyzny spotykającego kobietę. To jest jedna z najstarszych fabuł w historii. Można ją poprowadzić nostalgicznie i dość sztampowo (jak w filmie «Love Story») albo w jakiś zupełnie oryginalny i poruszający sposób (jak w filmie «Kobieta i mężczyzna»). W każdy przypadku jest to podobna konstrukcja – ale jakaż różnica!”.

Analityk wymienia kilka standardowych konstrukcji fabularnych, na których opierane są scenariusze biznesowe, m.in.: 1) zwycięzcy i przegrani, 2) wyzwanie i odpowiedź, 3) ewolucja, 4) rewolucja, 5) cykl. Sam Schwartz pisze, że fikcja literacka rzadziej dostarcza mu inspiracji niż literatura popularnonaukowa, ale to, w jaki sposób proza jest skonstruowana, jest już dla niego bardzo istotne. Wśród swoich najważniejszych inspiracji wymienia książkę znanego literaturoznawcy Terry’ego Eagletona „Teoria literatury”. Eagleton w swoich tekstach poświęca uwagę temu, w jaki sposób konstruowane są pewne standardowe narracje. Większość opowieści – tych spisanych, a także tych przekazywanych ustnie z pokolenia na pokolenie – trzyma się dość rygorystycznych ram. Władimir Propp, rosyjski literaturoznawca, zbadał na przykład, że wszystkie bajki na świecie toczą się według około 30 schematów. Poszukiwanie tego typu wzorów nosi nazwę narratologii. Analitycy i ekonomiści tę dziedzinę wiedzy powinni sobie przyswajać.

Jak obserwować społeczeństwo przez sztukę – lekcje Stanisława Ossowskiego

Na to, że działalność uczonych (czy analityków – jeżeli mogę sobie pozwolić na uogólnienie) jest bardzo zbliżona pod pewnymi względami do twórczości literackiej, zwracał uwagę Stanisław Ossowski, jeden z najwybitniejszych polskich socjologów. Jego książka „O osobliwościach nauk społecznych”, wydana w 1961 roku, była dla mnie w wielu momentach drogowskazem.

Pisze Ossowski: „Wszak dobra powieść lub dramat często wzbogaca poważnie naszą wiedzę o ludzkim świecie, ukazuje nowe aspekty rzeczywistości, mnoży jej wymiary, uświadamia niedostrzegane związki, stawia nowe problemy społeczne i psychologiczne, czasem w sposób bardziej sugestywny niż rozprawa socjologiczna. Może powodować zmiany w stosunku do ludzi, skłaniać do rewizji dotychczas uznanych skal wartości, pogłębiać zrozumienie pewnych zjawisk społecznych i typów osobowych, może czynić człowieka mądrzejszym. Socjologiczne i psychologiczne odkrycia, których doniosłość polega na zwróceniu uwagi na pewne fakty, na pewne podobieństwa albo na pewne zależności przyczynowe, są dokonywane nie tylko przez uczonych, ale też przez poetów, dramaturgów, powieściopisarzy”.

Literatura dostarcza inspiracji, których zanurzony w liczbach analityk mógłby nie doznać, obcując wyłącznie z treściami fachowymi. Za wszystkimi procesami społecznymi kryją się przecież ludzie, ich motywacje, emocje, wzajemne relacje.

A jednocześnie prace uczonych i analityków bardzo często zawierają wątki zupełnie fikcyjne, interpretacje, które dopasowują rzeczywistość do wyobrażeń piszącego, łączą kropki w sposób, który istnieje głównie w sferze mentalnej. Znów Ossowski: „Jakże jest bliska tragedii Sofoklesowej pierwsza część Manifestu Komunistycznego z nieuniknionym fatum, wobec którego człowiek jest tylko igraszką, a wszelkie wysiłki, jakie podejmuje, aby uniknąć zagłady, przyspieszają jej nadejście: kapitalizm sam przygotowuje swego grabarza. A pamiętajmy, że Marks znał dobrze literaturę antyczną i mogła mu ona być natchnieniem w nie mniejszym stopniu niż ekonomia angielska i niemiecka filozofia”.

Motywy literackie bardzo często znajdujemy w analizach makroekonomicznych. Ile razy czytamy, że dany kraj musi zmienić swój model rozwoju. Jakby miał zapanować nad swym losem, jakby wybór modelu i losu był elementem wyboru, rodzajem jakiegoś katharsis, metamorfozy. Analitycy snują takie opowieści, uzupełniając dane narracją, która ma zakorzenić myślenie o gospodarce w starych i dobrze sprawdzonych wątkach fabularnych.