O przekrętach w SKOK Wołomin prokuratura, nadzór i inspekcja informacji finansowej wiedziały wiele miesięcy przed wybuchem afery. Co zrobiły z tą wiedzą? Niewiele
„Państwo polskie istnieje teoretycznie” — słynne słowa Bartłomieja Sienkiewicza, byłego ministra spraw wewnętrznych, idealnie ilustrują wydarzenia, poprzedzające głośne bankructwo SKOK Wołomin (SW), drugiej co do wielkości kasy w kraju. Z informacji zebranych przez „PB” wynika, że brak właściwej współpracy organów państwa i ich opieszałość umożliwiły gangowi oszustów wyłudzenie z SW ponad 1 mld zł. Jeszcze na koniec 2012 r. portfel kredytów wołomińskiej kasy miał wartość 1,64 mld zł, z czego przeterminowanych było zaledwie 97 mln zł. Do września 2014 r. portfel wzrósł o ponad połowę, a wskaźnik kredytów przeterminowanych z 5,8 do 38 proc. (dziś wynosi ponad 93 proc.!). Zarządca komisaryczny, ustanowiony przez Komisję Nadzoru Finansowego (KNF), oszacował niedawno, że uda się odzyskać nie więcej niż 20 proc. z 2,2 mld zł. Straty SW przekroczą więc 1,5 mld zł. Wszystko wskazuje na to, że mogły być znacznie niższe…