Na podstawie przewidywanych tendencji demograficznych dla największych miast wyliczyliśmy teoretyczną wartość mieszkań i porównaliśmy z cenami obowiązującymi na rynku. Najbardziej niedowartościowanymi miastami okazały się Zielona Góra, Olsztyn i Bielsko Biała i Białystok. Przepłacają z kolei nabywcy mieszkań w Poznaniu, Łodzi, Bydgoszczy i Lublinie.
Dlaczego prognozy demograficzne mają takie znaczenie? Jeżeli w danym mieście oczkuje się znacznego spadku liczby ludności, już za dwadzieścia lat na mniej atrakcyjne mieszkania może w ogóle zabraknąć chętnych. W miastach, gdzie ludności przybędzie, nieruchomości będą trzymały cenę, a te położone w najlepszych lokalizacjach mają nawet szansę na wzrost wartości.
Według danych GUS do 2035 r. ubędzie blisko 150 tys. łodzian i 70 tys. bydgoszczan. Średnio aż o jedną piątą skurczy się ludność Kielc, Częstochowy i aglomeracji katowickiej. Wśród dużych i średnich miast smutny rekord padnie w Sosnowcu, gdzie ubędzie co czwarty mieszkaniec.
W większości miast odpływowi ludności towarzyszą niższe ceny, a przypływowi wyższe. Są jednak wyjątki. Cena metra w Białymstoku jest niższa od cenę metra w Lublinie. Dzieje się tak mimo tego, że w pierwszym z miast liczba mieszkańców będzie stabilna, a w ludność drugiego skurczy się o 12 proc.
Oczywiście, na wartość mieszkań w danym mieście wpływ mają także inne czynniki. Na to, co podpowiada demografia, warto jednak zawsze zwrócić uwagę.
