Jak wycenić akcje KOV

Kamil Zatoński
opublikowano: 2010-05-04 07:08

Szefowie KOV i Petrolinvestu podkreślają, że inwestycja w ten biznes to spore ryzyko. Każdy inwestor musi sam sobie odpowiedzieć, czy to spółka dla niego.

Jeszcze do piątku trwają zapisy na akcje Kulczyk Oil Ventures (KOV) w transzy inwestorów indywidualnych. Cena emisyjna znana będzie 11 maja. Jeśli okaże się być równa cenie maksymalnej (2,62 zł za akcję), oznaczać to będzie, że poszukiwawczy biznes Jana Kulczyka na starcie wyceniono na blisko 1,4 mld zł. Dlaczego właśnie tyle?

Wycena spółek poszukujących ropy naftowej i gazu jest nie lada wyzwaniem, bo nie przystają do niej najpopularniejsze metody, jak porównawcza czy zdyskontowanych przepływów pieniężnych (DCF). Firmy takie nie mają bowiem aktywów, które generują cash flow. Nie mają też zysków, ale straty. Tak było w przypadku Petrolinvestu, kiedy prawie trzy lata temu wchodził na GPW, tak jest też i z Kulczyk Oil Ventures. To, co posiadają te (i podobne) spółki, to zwykle jedynie zarząd, określone zasoby finansowe i koncesje na poszukiwanie złóż na określonych obszarach.

Jak wygląda to w przypadku KOV? W prospekcie emisyjnym obrazowo przedstawiono, że łączne doświadczenie zarządu w branży paliwowej to ponad 100 lat. Główne aktywa to udziały w koncesjach w Brunei i Syrii. Po emisji sfinalizowany zostanie zakup udziałów w ukraińskiej spółce KUB Gas, zajmującej się wydobyciem gazu ziemnego. Warto wczytać się w przedstawione w prospekcie emisyjnym warunki umów o podziale wpływów z wydobycia, bo pokazują one, jaki faktycznie będzie udział KOV w przychodach z eksploatacji złóż. Jeśli oczywiście będzie co dzielić. W uproszczeniu: im więcej baryłek ropy i metrów sześciennych gazu dziennie będzie wydobywane i im wyższa będzie cena rynkowa surowców, tym proporcjonalnie mniejszy będzie udział w spółki w rosnących przychodach, a większy przypadać będzie państwowym spółkom naftowym, utworzonym przez rządy Brunei i Syrii.

Spółkę, która jeszcze nie wydobywa ropy, ale ma koncesje poszukiwawcze, wycenia się zwykle metodą aktywów netto (ang. NAV). Identyfikuje się zasoby i rezerwy geologiczne na obszarach koncesji (szacunki te przeprowadzane są przez niezależnego eksperta), a następnie szacuje się prawdopodobieństwo tego, czy zasób zostanie wydobyty i skomercjalizowany, tzn. czy surowiec (ropę, gaz) będzie można sprzedawać z zyskiem. Nie chodzi bowiem tylko o potwierdzenie istnienia zasobów, ale też o to, czy uda się je eksploatować tak, by było to ekonomicznie opłacalne. Bierze się przy tym pod uwagę także m.in. rozwój infrastruktury. Pomocniczą metodą wyceny jest wycena porównawcza, która ma jednak sens tylko w przypadku spółek, które mają już potwierdzone zasoby.

Na razie KOV nie posiada tak sklasyfikowanych zasobów ropy naftowej (patrz tabela). Zasoby warunkowe ropy w Brunei to 24 mln baryłek (udział przypadający na KOV), a perspektywiczne w Brunei i Syrii to w sumie 18,9 mln baryłek. Do tego dochodzą zasoby gazu (niewielka ich ilość jest potwierdzona) i kondensatu (frakcji gazu ziemnego). Wszystkie te dane są szacunkowe, a więc są obarczone ryzykiem błędu. Do tego dochodzą szczególnie istotne w tego typu działalności ryzyko polityczne i prawne (dla KOV najbardziej gorący grunt to Ukraina), ryzyko związane z udziałem w projekcie innych partnerów (współpraca nie zawsze może się dobrze układać), czy ryzyko związane z trudnym do przewidzenia zachowaniem głównego akcjonariusza (patrz Petrolinvest). Wreszcie – biznes poszukiwawczy jest bardzo kapitałochłonny, dlatego kolejne emisje akcji w KOV wydają się kwestią czasu.

We wtorkowym „Pulsie Biznesu” na nasze pytania odpowiadają Timothy Elliot, szef KOV i Paweł Gricuk, prezes Petrolinvestu.