Finanse klientów, dane bankowe, szczegóły transakcji i programów emerytalnych — to prawdopodobnie najważniejsze informacje przetwarzane przez przedsiębiorstwa. Banki i ubezpieczyciele muszą ich strzec jak oka w głowie. Inaczej spotkają je ogromne straty wizerunkowe i finansowe. Problem w tym, że cyberprzestępcy są coraz sprytniejsi i zdeterminowani. Dlatego tak często słyszymy o firmach, które zostały ograbione z tego, co dla nich najcenniejsze: pieniędzy,tajemnic i zaufania. Jak zapobiec kradzieżom?
— Odpowiedzią jest zasada 3-2-1 dotycząca kopii zapasowych, która mówi, że ważne dane trzeba przechowywać w minimum trzech egzemplarzach i na co najmniej dwóch typach nośników, przy czym chociaż jeden z tych egzemplarzy powinien znajdować się poza siedzibą przedsiębiorstwa — mówi Rick Vanover, regionalny dyrektor ds. strategii produktów w Veeam Software.
Czy w przypadku mniejszych biznesów zasada 3-2- 1 nie jest zbyt wyśrubowanym standardem w dziedzinie backupu? Absolutnie nie. Dość wspomnieć, że — według międzynarodowych badań zrealizowanych przez Malwarbytes — 22 proc. małych i średnich firm zakończyło swoją działalność krótko po tym, jak padły ofiarą cyfrowych złoczyńców.
— Banki, ale też korporacje lepiej sobie radzą z zapobieganiem i odpieraniem ataków. Tymczasem przedstawiciele sektora MŚP, w tym kilkuosobowe kancelarie prawne, biura rachunkowe czy agencje PR, nie dysponują zbyt dużymi kompetencjami i zasobami IT. Dlatego to one są zagrożone najbardziej — uważa Andrzej Niziołek, regionalny dyrektor sprzedaży w Veeam Software Poland.
Pandemia przyspieszyła inicjatywy spod znaku transformacji cyfrowej, bo izolacja wymusza pracę, sprzedaż i transakcje online. Wdrażanie automatyzacji i platform zdalnych oznacza żniwa dla dostawców IT. Podobnie jak dla przestępców.