Francois Hollande postuluje, by Europejski Bank Centralny (EBC) został zobowiązany do wspierania wzrostu gospodarczego i nie koncentrował się wyłącznie na niedopuszczaniu do nadmiernej inflacji. Ponadto chce skłonić władze monetarne do bezpośredniego zakupu obligacji krajów wspólnego obszaru walutowego będących w niepewnej sytuacji finansowej.
Obydwa rozwiązania przyniosłyby fatalne skutki.
Odstąpienie EBC od koncentracji na niskiej inflacji nie przyniosłoby Europie wyższego wzrostu gospodarczego, podważyłoby natomiast i tak już mocno nadwątlone zaufanie do wspólnej waluty. Choć w krótkim okresie bank centralny może zwiększyć dynamikę PKB, taki wzrost gospodarczy jest nietrwały i szybko przeradza się w niezdrowy boom, po którym gospodarka „choruje” przez długie lata.
Drugi pomysł na poszerzenie mandatu EBC jest równie niebezpieczny. Nadzieja, że dzięki uzyskaniu przez zagrożone bankructwem państwa dostępu do łatwego finansowania z banku centralnego uda się zażegnać kryzys, jest złudna. Owszem, rządy nie będą się musiały martwić, czy rynki pożyczą im pieniądze. Nie ma jednak gwarancji, że politycy zdecydują się na reformy zmierzające do tego, by wreszcie nie wydawać więcej, niż zbierane jest w podatkach.
Bardziej prawdopodobny jest scenariusz „wojny i hańby”.
W imię źle rozumianego pokoju społecznego wojna z deficytem zostanie odwleczona na kilka lat, by powrócić ze swoją towarzyszką hańbą. Będzie to hańba wysokiej inflacji napędzanej wcześniejszym finansowaniem wydatków budżetowych przez EBC.
Maciej Bitner Wealth Solutions