Puls Biznesu: Na jednym ze zorganizowanych niedawno spotkań rady gospodarczej, działającej przy marszałku Tomaszu Grodzkim, analizowali państwo założenia Polskiego Ładu i jego wpływu na gospodarkę. Jak pan ocenia te założenia i jakie propozycje modyfikacji planuje wprowadzić rada ekspertów?
Zbigniew Jakubas, inwestor giełdowy i przewodniczący rady gospodarczej, powołanej przez Tomasza Grodzkiego, marszałka Senatu W jednym z artykułów „Pulsu Biznesu” powiedziałem, że PiS realizuje moje pomysły. Już 10 grudnia ubiegłego roku, na spotkaniu rady gospodarczej, mówiliśmy m.in. o konieczności stworzenia systemu zachęt dla pracujących, aby podnieść wiek emerytalny, np. zwalniając z podatku od wynagrodzeń osoby, które go osiągną, ale nadal będą pracować, nie pobierając świadczenia. Wynagrodzenie brutto stanie się wynagrodzeniem netto, co przełoży się na kilkaset złotych miesięcznie więcej, nawet dla najmniej zarabiających. Kolejnym omawianym przez nas tematem był tzw. klin podatkowy i związana z nim kwota wolna od podatku, obecnie zbyt niska. Planujemy cykliczne seminaria w Senacie dla wszystkich zainteresowanych, w celu prezentacji analiz i wniosków, nie bacząc na podziały polityczne.
Czy zachęty do dłuższej pracy, które proponuje PiS w Polskim Ładzie, wystarczą?
To krok w dobrym kierunku, który powinien być wprowadzony jak najszybciej. Korzyść i motywacja dla pracowników oznacza znaczący wzrost wysokości emerytury. Statystyczny czas życia mężczyzny w Polsce to 79 lat, czyli idąc na emeryturę w wieku 65 lat, Kowalski będzie pobierał świadczenie przez 14 lat. Pracując o trzy lata dłużej, skróci czas przebywania na emeryturze i dłużej będzie płacił składkę ZUS, więc jego emerytura powinna wzrosnąć o ponad 25 proc. System powinien być przejrzysty i zrozumiały, bo wtedy będzie motywujący. Oby nie było jak w porzekadle za komuny ,,pracuj, pracuj, a garb ci sam wyrośnie”. Jeśli chcemy, by ludzie decydowali się na zawieszenie emerytury i dalszą pracę, musimy dać im gwarancję, że nie nastąpią żadne niekorzystne dla nich zmiany prawa, w wyniku których stracą finansowo. Obecnie bardzo często słyszę: „ przechodzę na emeryturę, bo nie wiadomo, co będzie za kilka lat, a tego, co dostałem, mi nie zabiorą”.
Jednym z kluczowych założeń Polskiego Ładu jest podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Jak pan ocenia ten pomysł? Czy rada przedstawi własne propozycje?
Pomysł wychodzi naprzeciw naszym postulatom z grudnia ubiegłego roku. Obecnie najbardziej obciążoną PIT grupą, w ujęciu procentowym w stosunku do przychodów, są najmniej zarabiający i emeryci. Rząd proponuje podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł rocznie, czyli 2,5 tys. zł miesięcznie. Na ostatnim posiedzeniu rady u marszałka Grodzkiego staraliśmy się wyliczyć, jakie będzie to obciążenie dla budżetu. Senat wystąpi do ministra finansów o dane, które pozwolą nam dokładnie podać, na jaką kwotę nas stać. Nie mamy złudzeń, że musi być ona pokryta z innych danin, które obciążą nasze kieszenie. Jasno trzeba też określić wysokość składki zdrowotnej i to, czy - jak obecnie - będzie można ją potrącić z podatku. Jeśli nie, przełoży się to na wzrost podatku dla każdego z nas o 7,5 proc. Kolejnym tematem jest trzecia stawka podatkowa dla najwięcej zarabiających. Jest zasadna, ale przy zarobkach powyżej np. 50 tys. zł miesięcznie. Objęcie stawką 40 proc. zarabiających poniżej tej kwoty uderzy w klasę średnią. Byłoby to krótkowzroczne i szkodliwe dla gospodarki, gdyż najbardziej zdolni oraz najlepiej zarabiający mogą pomyśleć o wyjeździe z kraju.
Problemem koniecznym do rozwiązania w najbliższych miesiącach jest także wzrost inflacji.
GUS podał, że w maju inflacja wyniosła 4,7 proc., ale ten wskaźnik nie uwzględnia wzrostu cen energii elektrycznej, która będzie nadal drożała. Uważam za nieuniknione stopniowe podwyższenie stóp procentowych, przecież obowiązkiem Rady Polityki Pieniężnej jest pilnowanie celu inflacyjnego. Jeżeli rada nie będzie „gasiła pożaru w zarodku”, to za dwa lata konieczne będzie gwałtowne podniesienie stóp. Całkowity koszt kredytu mieszkaniowego sięgnie 5 proc rocznie, co dla wielu kredytobiorców będzie szokiem. Wówczas kredyty zaciągnięte na 25 lat, mogą być niemożliwe do spłaty, podobnie jak było w przypadku tzw. frankowiczów.
Trzeba także podkreślić, że w ostatnich miesiącach koszt budowy mieszkań zwiększył się o 20 proc. Ceny niektórych materiałów budowlanych wzrosły nawet o 80 proc. Przeciągające się latami prace nad planami zagospodarowania przestrzennego powodują ciągły wzrost cen gruntów pod budowę, co wprost przekłada się na ceny mieszkań. Obecnie mamy boom w mieszkaniówce. Moje firmy prowadzą działalność deweloperską i sam jestem zdziwiony gwałtownym wzrostem cen mieszkań. Jest on wywołany nie tylko inflacją, ale także opieszałością administracji, zwłaszcza w Warszawie, związaną z brakiem planów zagospodarowania i wydawaniem decyzji. Ogranicza to podaż gruntów i winduje ceny. Dlatego aby zahamować wzrost cen, niezbędne jest także odblokowanie podaży gruntów. Obecnie najlepiej i najtaniej buduje się w Lublinie, gdzie sprawnie działa administracja prezydenta Żuka. Dobrze system działa także w Poznaniu i Łodzi. W tych miastach ceny mieszkań są o połowę niższe niż w Warszawie.
PiS w Polskim Ładzie proponuje dofinansowanie kredytów mieszkaniowych dla rodzin mających więcej niż jedno dziecko. Czy to pozwoli utrzymać popyt na mieszkania i finansować ich zakup?
Koszt tego rozwiązania sięgnie 5 mld zł. Rodziny wielodzietne, które skorzystają z dofinansowania, to kilka procent kupujących, więc nie wpłynie to na rynek. W pierwszej kolejności powinno się budować przedszkola. Rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, nie stać na prywatne przedszkola.
A 500 plus?
Nigdy nie krytykowałem tego pomysłu. Wielu rodzinom pomógł wyjść z ubóstwa, a duża część pieniędzy przeznaczonych na ten program wróciła do budżetu w postaci podatków. Uważam jednak, że np. wzorem Austrii przynajmniej jeden rodzic powinien pracować, aby świadczenie było wypłacane. Wykluczyłoby to pobieranie pieniędzy przez patologicznych rodziców na cele niezgodne z przeznaczeniem.
Mówiąc o inflacji, wspomniał pan także o boomie na rynku mieszkaniowym. Jak pana spółki, nie tylko z branży deweloperskiej, przetrwały pandemię?
Za największy sukces ubiegłego roku uznaję walkę z covidem i fakt, że wśród wielu tysięcy pracowników zatrudnionych w naszych firmach nie mieliśmy przypadków śmiertelnych. Od początku pandemii z żelazną konsekwencją przestrzegaliśmy obostrzeń i współpracowaliśmy ze szpitalem MSWiA, m.in. regularnie badając pracowników. W niektórych firmach nadal co tydzień prowadzimy badania. Mennica, Polna, Newag i CNT mogą ubiegły rok zaliczyć do udanych. To był najlepszy rok w historii, a bieżący nie powinien być gorszy.
Jak pana zdaniem zmieni się rynek po pandemii? Czy z powodu zakłóceń w łańcuchach dostaw część produkcji z Chin zostanie przeniesiona do Europy? Czy upatruje pan w tym szansy na rozwój działalności?
Moje firmy na szczęście produkują w kraju, zaopatrując się u rodzimych dostawców lub współpracując z firmami z Europy i USA. Staram się być patriotą gospodarczym - nie tylko mówiąc o tym, ale też płacąc podatki w Polsce i dając zatrudnienie, a nie szukając tanich poddostawców z Chin. Nie mogę zrozumieć, jak największe państwo na świecie, w którym pandemia się zaczęła i które doprowadziło do załamania gospodarki i życia ludzi całego świata, samo prawie wcale nie ucierpiało, a wręcz skorzystało na pandemii. Mam nadzieję, że ucieczka wysokiej rangi urzędnika, szefa chińskiego kontrwywiadu, do USA doprowadzi do ujawnienia prawdy o pochodzeniu wirusa.
Kilka lat temu pojawiały się jednak informacje o możliwości wejścia chińskich inwestorów do Newagu…
Tak, było to siedem lat temu. Państwowa, chińska firma chciała nas kupić, ale wybraliśmy drogę wejścia na giełdę i całe szczęście, że tak się stało. Obecnie rozwijamy się samodzielnie, współpracując z Siemensem. Dzięki temu pozyskaliśmy kompetencje w segmencie produkcji pojazdów dla metra. W konsorcjum z Siemensem realizujemy i planujemy wykonanie wielu zamówień. Krok po kroku pracujemy także nad uzyskaniem niemieckiej homologacji dla naszych lokomotyw i zakładamy, że za dwa lata zdobędziemy dostęp do niemieckiego rynku.

W jakich obszarach widzi pan potencjał do kolejnych inwestycji?
Będę inwestował w szeroko rozumianą ekologię i utylizację odpadów. Planuję podjąć decyzję do końca czerwca. Nie inwestuję zazwyczaj w biznes, którego nie rozumiem i którego szans powodzenia nie mogę ocenić. Raczej nie będę inwestował w start-upy ani spółki biotechnologiczne, bo nie przekonują mnie ich zapewnienia o szybkim wdrożeniu produkcji polskich szczepionek czy leków na COVID-19. Takie projekty wymagają doświadczonej kadry i inwestycji na poziomie miliardów dolarów, których spółki z polskiej giełdy nie są w stanie uzyskać.
Nie będzie pan inwestował w biotechnologię i start-upy, bo nie do końca rozumie ten biznes, jednak w CD Projekt pan przed laty zainwestował…
Ujęła mnie pasja i zaangażowanie młodych ludzi, którzy stworzyli tę firmę. W ciągu dwóch dni musieli spłacić kredyt i potrzebowali kapitału. Pojechałem zobaczyć, jak pracują. Kiedy wszedłem do firmy, nikt nawet nie oderwał wzroku od komputera, tak byli pochłonięci pracą. Menedżerowie nie pobierali wynagrodzenia. Przekonali mnie, że ich produkt w ciągu kilku miesięcy będzie gotowy do wprowadzenia na rynek, więc objąłem akcje po 1 zł i po kilkunastu miesiącach sprzedałem po 7-8 zł. Gdybym przynajmniej część zostawił… Analiza wsteczna zawsze skuteczna
Inwestuje pan nie tylko w przedsiębiorstwa produkcyjne. Jakie ma pan plany wobec Motoru Lublin?
Jestem w trakcie budowy akademii piłkarskiej w Lublinie, na którą wydam kilkadziesiąt milionów złoty. Będzie siedem boisk, bursa na ponad 100 miejsc dla młodych piłkarzy oraz centrum treningowe wraz z zapleczem sportowym dla zawodników Motoru. Klub dotychczas nie miał wystarczającej bazy treningowej. Jeżeli chodzi o grę, nie jestem z niej zadowolony. Część zawodników, która miała wiążące kontrakty, nie grała na oczekiwanym poziomie, a trener Marek Saganowski wraz z zespołem trenerskim potrzebował czasu na ocenę piłkarzy. Moim celem jest gra Motoru w ekstraklasie w 2025 r.
Zamierza pan jeszcze przynajmniej kilka lat być aktywny zawodowo. Ma pan już plany dotyczące sukcesji?
Mam dwie córki, ale raczej żadna z nich nie będzie działać w biznesie. Moje firmy zatrudniają wiele tysięcy pracowników, za których czuję się odpowiedzialny. Liczę, że prace nad powołaniem fundacji rodzinnych, które są prowadzone z inicjatywy organizacji biznesowych, przyśpieszą i wzorem państw zachodnich zaczną one funkcjonować także w Polsce.
Czy planuje pan założenie fundacji rodzinnej? Jak powinna ona funkcjonować?
Czeka mnie rozmowa - m.in. z gronem najbliższych współpracowników, którzy zarządzają firmami - o tym, jak to wszystko poukładać.