Jarosław Augustyniak pokazuje pazur

Tomasz SiemieniecTomasz Siemieniec
opublikowano: 2013-05-17 06:15

Jestem przekonany do tego biznesu bardziej niż do jakiegokolwiek innego, który budowałem w życiu – mówi Jarosław Augustyniak na starcie nowego Lion’s Banku.

Puls Biznesu: Po co tworzycie kolejny brand w grupie Idea Banku?

Jarosław Augustyniak: Stworzyliśmy pierwszy private banking dla zamożnych przedsiębiorców. Osoby te korzystają dziś z bankowości prywatnej innych banków obsługujących jednocześnie ich firmy. Nikt jednak nie spojrzał jeszcze całościowo na finanse bogatych biznesmenów przez pryzmat działalności, która prowadzą. Drugi powód, dla którego otwieramy Lion’s Bank - nie jest to oddzielny bank, ale brand, na jego uruchomienie musiała jednak dać zgodę KNF – jest trochę osobisty. Nikt nie podniósł rękawicy rzuconej przez Noble kilka lat temu, nie powstał żaden nowy bank, a ja uważam, że obsługa osób zamożnych, rozumiana jako zarządzanie ich majątkiem, nadal nie jest odpowiednia. Ten rynek dobrze rozwijał się do kryzysu, ale ostatnie cztery-pięć lat to czas uśpienia, nie dzieje się nic nowego, nie ma nowych instytucji, produktów.

Jak duży jest to rynek?

Jest duży, szczególnie, jeśli spojrzymy od strony nieruchomości, a my tak chcemy patrzeć. Nasz pomysł był taki, żeby zbudować private banking, zarządzający pełnym portfelem aktywów, którego ważny element stanowią nieruchomości i oferujący doradztwo księgowe. W jednym miejscu możemy mieć finanse firmy i finanse osobiste.

Na czym będzie polegała wasza główna przewaga nad innymi bankami prywatnymi?

Nieruchomość stanowi dużą część majątku każdej osoby. Czasem jest to nawet 80 proc. aktywów. Nie ma jednak instytucji w kraju, która pomaga zarządzać tą częścią majątku. Lion’s Bank wywodzi się z Lion’s House, który wyspecjalizował się w nieruchomościach, ma najlepszych ludzi i doświadczenie. Nie chcemy oferować jednej dobrej lokaty, ale wyjść z propozycją objęcia w zarządzanie całego majątku. Jest spora grupa osób, które na fali boomu kupowały nieruchomości, albo robiły to spontanicznie, albo weszły świadomie w duże inwestycje i teraz czasem nie do końca panują nad całym portfelem. Ktoś ma kilka działek, okazyjnie kupił cztery, pięć mieszkań. Potem przychodzi związana z tym cała biurokracja, podatki, opłaty. Obsługa tego wymaga tyle czasu co zarządzanie firmą. My możemy przejąć od właściciela całą administrację. Nie ma na świecie banków zarządzających nieruchomościami. Współpracują z zewnętrznymi pośrednikami, ale same nie oferują takiej usługi.

Ile jest osób, które mogą być zainteresowane waszymi usługami?

Z doświadczenia z budowy Noble Banku wiem, że rynek na tego typu usługi w Polsce jest bardzo duży.

Czy dysponujcie badaniami, które wskazują, że ludzie chcą inwestować w nieruchomości?

Tak. Poza tym jedna rzecz to badania, druga nasze doświadczenie, z którego wynika, że ludzie traktują nieruchomości jako najbezpieczniejszy sposób inwestycji. Kiedyś były to depozyty, ale po Cyprze pojawił się strach, że ktoś może obłożyć je podatkiem. Dlatego nieruchomości stały się ostatnio modnym tematem. Ich ceny spadły, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, potaniały też kredyty. Jeśli ktoś ma bardzo pozytywny cash flow, to może zainwestować w nieruchomość korzystając z taniego finansowania, np. z 50-procentowym wkładem własnym.

Czy zostawicie brand Lion’s House do obsługi klientów z drogimi nieruchomościami?

Poszliśmy w kierunku banku i będziemy mocno podkreślać kompetencje w nieruchomościach, choć transakcje będą obsługiwane przez spółkę nieruchomościową Lion’s House. W Polsce nie ma dużej firmy specjalizującej się w obrocie drogimi inwestycjami. Działają albo butikowe firmy, albo transakcje odbywają się na zasadzie prywatnych informacji. Zauważyliśmy na przykładzie Home Brokera, że klient, który ma do sprzedania drogi apartament, nie przyjdzie z nim do pośrednika, obsługującego transakcje za kilkaset tysięcy złotych. Dlatego powstał Lion’s House.

Kolejna nasza przewaga nad konkurencją polega na tym, że jeśli np. klient z Gdańska chce kupić nieruchomość w Warszawie, to my, poprzez sieć oddziałów i narzędzia, jakimi dysponujemy, możemy go obsługiwać w miejscu zamieszkania.

Skąd macie bazę danych o nieruchomościach?

Lion's House zebrał już sporo takich danych. Poza tym mamy kontakty w deweloperami. Wprowadziliśmy zupełnie nowe rozwiązanie, jakim jest szycie oferty na miarę. Deweloperzy przychodzą do nas, pytają jakie są oczekiwania naszych klientów i przygotowują mieszkania dokładnie pod ich drobiazgowe wymagania. Niedługo pojawi się apartamentowiec na Powiślu zaplanowany i zbudowany w taki sposób. W innej inwestycji deweloper zupełnie zmienił plany, bo okazało się, że oczekiwania nabywców są inne niż on zakładał. Standardowe apartamenty już się nie sprzedają, bo ludzie mają konkretne wymagania.

Lion’s House miał zajmować się również szukaniem nieruchomości za granicą. Czy tak też będzie w banku?

Tak. Nie ma firmy w Polsce, która doradzi i znajdzie nieruchomość za granicą. A ludzie są tym zainteresowani, kupują Marbellę, Włochy, Francję. Wynika to po prostu z potrzeby dywersyfikowania miejsc lokowania kapitału. To działa również w drugą stronę, bo np. Niemcy inwestują w Polsce, a ostatnio też Ukraińcy czy Rosjanie. To kolejna usługa, której nie oferuje nikt na rynku.

City, BRE Bank, Raiffeisen mają za to rozbudowane serwisy transakcyjne dla klientów.

My jesteśmy na etapie wdrażania nowego systemu. Jeśli chodzi o inne produkty: kredyt, factoring, wszystko mamy w Idei.

Idea obsługuje małe firmy, wchodzicie zatem szczebelek wyżej, gdzie są Multibank, DB PBC, Raiffeisen, Noble.

To prawda, że wchodzimy konkurencji w drogę, może trochę pobudzimy ją do działania.

Jaki poziom aktywów trzeba mieć, żeby zostać klientem Lion’s Banku?

Co najmniej milion wolnych środków.

Co zaoferujecie takiemu klientowi poza zarządzaniem portfelem nieruchomości?

Mamy całą paletę produktów finansowych, będziemy je też szyli miarę, np. struktury.

Kto będzie dostawcą?

Idea Bank. Opcje kupujemy w Londynie, ale na własną książkę. Klient będzie mógł więc sprzedać produkt trakcie inwestycji, będzie to zatem płynna struktura.
Naszą działalność postanowiliśmy oprzeć na trzech filarach: nieruchomości, finanse osobiste, doradztwo w ramach firmy. Zasadnicza idea polega na tym, żeby w jednym miejscu obsłużyć klienta-przedsiębiorcę. Zazwyczaj w bankach przedsiębiorcą zajmuje się inny departament, a tą samą osobą jako klientem bankowości prywatnej, ktoś inny. Czwarty filar to concierge. Chcemy wprowadzić concierge administracjo-księgowe dla zamożnych, coś czego nie ma na rynku. Każdy właściciel nieruchomości dostaje sterty dokumentów. My chcemy wziąć to w administrację, uporządkować, pilnować korespondencji, opłat, a nawet stanu technicznego. Klienci mają też nieruchomości ziemskie, które trzeba przeklasyfikowywać, opłacać lokalne podatki, doprowadzić media. Często zlokalizowane są one w odległych miejscowościach. Chcemy, żeby to była czysta inwestycja, a nie inwestycja związana z całą masą obciążeń. To samo dotyczy np. wynajmu mieszkań, powierzchni biurowych. My zajmiemy się ich obsługą, pilnowaniem czynszów, szukaniem nowych najemców itp.

Jakie są ryzyka związane z biznesem?

Żadne. Jestem przekonany do tego biznesu bardziej niż do jakiegokolwiek innego, który budowałem w życiu. Od samego początku jest on dochodowy. Mamy jednak pewne opóźnienia wynikające z oczekiwania na zgody regulacyjne. Pierwotnie mieliśmy wystartować na początku roku. Zaczniemy oficjalną działalność od czerwca.

Jaka będzie skala biznesu

Duża.

Taka jak Idei?

Może nawet większa. Moje doświadczenia z poprzednich biznesów są takie, że np. pierwszy oddział Noble Banku, który wywodzi się z Open Finance, bardzo szybko osiągnął 10-15 razy większe obroty niż oddział Opena. Mam nadzieję, że z Lion’s Bankiem będzie podobnie, że tutaj przyjdą inni klienci niż ci, których obsługuje Idea.