Podczas porannego środowego handlu na wartości zyskuje japońska waluta. Kieruje się w stronę 155 za dolara amerykańskiego, co jest najniższym poziomem wymiany tych dwóch walut od początku czerwca. To trzeci dzień umacniania się jena z rzędu. Inwestorzy nie są co prawda przekonani, że na planowanym na 31 lipca posiedzeniu Bank Japonii zdecyduje się na przeprowadzenie drugiej, po marcowej podwyżki stóp procentowych, takie szanse wyliczane są na 30 proc., jednak ponad 90 proc. ankietowanych uważa, że „istnieje ryzyko takiego ruchu”. Ekonomiści twierdzą przy tym, że wśród uczestników rynku, coraz większą popularność zdobywa narracja mówiąca o ewentualnej 10-15-to punktowej podwyżce stawek BOJ.
Słaby jen co prawda wspiera eksporterów, niemniej jednak przez wyższe koszty importu negatywnie przekłada się na pozostałą gospodarkę nakręcając inflację i wymuszając niższą konsumpcję i ograniczenie wydatków przez gospodarstwa domowe. Zmusza też władze do podejmowania interwencji na rynku walutowym. Słabość japońskiej waluty jest w dużej mierze prokurowana ogromną rozbieżnością w polityce władz monetarnych z Kraju Kwitnącej Wiśni w porównaniu do amerykańskiego Fed. Różnice w rentownościach powodują odpływ kapitału z Japonii.