— Staramy się zaspokoić gusta większości ludzi — mówi agencji Associated Press Joe Crilly, rzecznik prasowy w William Hill, znanej firmie bukmacherskiej z Wielkiej Brytanii, która oferuje zakłady w 182 krajach. Joe jest trochę zbyt skromny. Tak naprawdę bukmacherzy przygotowali w tym roku ofertę dla każdego, bo coś dla siebie znajdą nawet najwięksi ekscentrycy. Przykład? Tysiąc funtów można zarobić na jednym postawionym w zakładzie o to, że podczas piątkowej ceremonii otwarcia nad stadionem pojawi się… latający spodek. Sporo mniej, bo tylko 33 GPB, zyskać można, obstawiając, że burmistrz Londynu zapali sobie włosy od pochodni olimpijskiej. Boris Johnson to polityk ekstrawagancki, ale żeby aż do tego stopnia? Niemniej oryginalni są bukmacherzy z firmy Ladbrokes, którzy przyjmują zakłady na to, że brytyjski sportowiec zostanie sfotografowany podczas smakowania Big Maca.
Miliardowa branża
Żarty na bok. Zakłady to potężny biznes. Londyńscy bukmacherzy spodziewają się, że w czasie igrzysk, które trwają do 12 sierpnia, przyjmą zakłady olimpijskie o rekordowej wartości 100 mln GBP (530 mln zł). Sam Ladbrokes zaoferuje klientom 11 tys. różnych zakładów.
Według wyliczeń Deloitte, cała brytyjska branża bukmacherska warta jest nawet 9 mld GBP (47,7 mld zł) rocznie.
Taka kasa to także oczywiście źródło pokus i problemów. Dlatego MKOl zabronił sportowcom obstawiania, a przedstawiciele świata sportu, branży bukmacherskiej i policji mają codziennie stawiać się na roboczych spotkaniach. Wszystko po to, by tropić podejrzane zakłady. Sami obstawiający nie powinni zapominać, że chęć zysku nie może przysłaniać zdrowego rozsądku, bo o bankructwo w ferworze olimpijskich emocji nietrudno.
Dużym wyzwaniem dla domów bukmacherskich będą zakłady w mało znanych zawodach, których przecież na igrzyskach nie brakuje. Masa zakładów w dyscyplinach konnych czy kajakarstwie górskim to tylko przykłady. Bukmacherzy uspokajają, że przed igrzyskami stworzono zespoły, które „zanurzały się” w faktach i liczbach mniej znanych dyscyplin. Tam także ma być ograniczone pole do nadużyć.
Polacy też grają
Zakłady przyjmują też polscy bukmacherzy. Największe emocje wzbudzać będzie pewnie rywalizacja w siatkówce mężczyzn, bo startuje polska reprezentacja, która wygrała niedawno Ligę Światową. W STS największym faworytem jest Brazylia (2,5), a zaraz potem Rosja i Polska (3,5). Najwięcej zarobić można na wygranej w tym turnieju gospodarzy, czyli Brytyjczyków (750). W Toto-Mix i Fortunie podobny układ sił.
U tego ostatniego bukmachera sporo można zyskać natomiast na totalnej klapie Polaków. Za każdego złotego postawionego na brak awansu z grupy można w przypadku celnego trafienia zarobić 100. Tego biało-czerwonym jednak nie życzymy. Nie tylko siatkarze będą nas rozgrzewać podczas igrzysk. Spore szanse ma na to także nasza królowa tenisa, czyli Agnieszka Radwańska. Na jej wygranej też można zarobić.W STS 15 złotych za każdego postawionego złotego, a w Toto-Mix 7,50. W obu firmach większymi faworytkami są Serena Williams, Maria Szarapowa, Petra Kvitova i Victoria Azarenka. Zgodnie z turniejową drabinką możliwa jest powtórka z niedawnego Wimbledonu, czyli finał Williams — Radwańska.
I na koniec coś szalonego. Zastanawiacie się, kto zapali olimpijski znicz podczas ceremonii otwarcia? Bukmacherzy też mają ten dylemat. Fortuna płaci 600 złotych za każdego postawionego złotego na to, że dokona tego Eddie „Orzeł” Edwards, słynny brytyjski skoczek narciarski. W trakcie kariery rzadko kiedy nie był ostatni, a na gogle zakładał okulary, żeby lepiej widzieć. Nieco mniej warte jest zapalenie znicza przez Sex Pistols (400), a jeszcze mniej przez Spice Girls, księcia Karola czy królową Elżbietę (wszyscy po 200). Najbardziej prawdopodobne, według bukmacherów, że zrobi to były lekkoatleta Thompson Daley (1,5).