Chodzi o spółki objęte tzw. Nowym Systemem Wsparcia: Polską Grupę Górniczą, Południowy Koncern Węglowy i Węglokoks Kraj. Na mocy ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego spółki te otrzymują państwowe dotacje do redukcji zdolności wydobywczych.
Szef PGG uczestniczył w konferencji „Suwerenność zaczyna się na Śląsku”, współorganizowanej m.in. przez samorząd województwa śląskiego i tamtejsze stowarzyszenie Biznes – Nauka – Samorząd „Pro Silesia”. Jak zadeklarował, PGG rozumie tę suwerenność jako odpowiedzialność za ludzi, majątek oraz transformację regionu.
Pytany, jak długo potrzebny będzie węgiel, Deja wskazał, że stanowi on o bezpieczeństwie energetycznym kraju. Podkreślił, że dekarbonizacja następuje, natomiast pytanie jest o tempo odejścia od węgla.
- Jeszcze kilka lat temu, szczególnie po wybuchu wojny w Ukrainie, wszyscy mówili, że węgiel będzie paliwem przejściowym i długo ten węgiel będzie potrzebny. Dzisiaj w miksie energetycznym mamy gaz. Wiemy, że węgla będzie mniej. No i tutaj pytanie jest o strategię - i to nie jest pytanie czy, tylko kiedy nastąpi konsolidacja beneficjentów pomocy publicznej - wskazał Deja.
- Taki jest kierunek. Natomiast my tę przyszłość powinniśmy znać, bo wtedy będziemy lepiej zarządzać - dodał.
Podkreślił, że Polska Grupa Górnicza jest stabilizatorem ceny węgla w Polsce, podobnie jak Bogdanka czy Południowy Koncern Węglowy. Ocenił, że tak długo, jak te spółki będą wydobywały, ceny będą stabilne, przewidywalne, a energetyka będzie miała paliwo „na półce”.
- Natomiast w momencie, kiedy by nas zabrakło, tego produktu już na półce nie będzie i on będzie miał zupełnie inną cenę - stwierdził Deja. Jego zdaniem węgiel powinien być więc w miksie tak długo, dopóki nie będzie nowych, stabilnych źródeł.
Nawiązał do dyskusji o energetyce jądrowej, która - jak wynika z doświadczeń światowych i europejskich - często doświadcza różnych, nieraz znacznych opóźnień. - Zachęcam, żeby był taki model, jak we Francji, że z górnictwem pożegnamy się w momencie, kiedy już będzie odpalona i dobrze działająca, sprawdzona energetyka jądrowa - dodał prezes PGG.
Trzech spółek węglowych, objętych Nowym Systemem Wsparcia, dotyczy tzw. umowa społeczna dla górnictwa węgla kamiennego z maja 2021 r., która reguluje m.in. zasady i tempo wygaszania kopalń węgla energetycznego w Polsce. Zawarty w umowie harmonogram wygaszania kopalń sięga 2049 r.
Wcześniej, w trakcie konferencji „Suwerenność zaczyna się na Śląsku”, ekspert stowarzyszenia „Pro Silesia” Piotr Wawrzynowicz z firmy doradczej Kearney zaproponował stworzenie polskiego „czebola” - silnego i dochodowego koncernu stalowego, który byłby impulsem do reindustrializacji.
Wawrzynowicz wskazał, że punktem wyjścia tej propozycji jest pokazanie rynku stali, jaki będzie w Polsce potrzebny, jeżeli wszystkie duże inwestycje infrastrukturalne zapowiadane w Polsce do 2040 r. zostaną zrealizowane. Oznacza to zapotrzebowanie na produkty stalowe do 24 mln ton z wydatkami na poziomie 60-120 mld zł (przy założeniu 60 proc. local contentu).
Ekspert Kearney podał, że zgodnie z danymi za 2024 r. moce produkcyjne w Polsce są wykorzystane w mniej więcej 67 proc., przy czym wzrost zapotrzebowania jest pokrywany rosnącym importem. Krajowa produkcja stali może przy tym osiągnąć ok. 10,6 mln ton.
Wawrzynowicz wskazał, że polską odpowiedzią na wszelkie zagrożenia zewnętrzne związane z suwerennością mogłoby być stworzenie polskiego koncernu, tzw. czebola, opartego na łańcuchu wartości od węgla do stali.
Zgodnie z jego prezentacją w takim kole zamachowym reindustrializacji mogłoby się znaleźć kilkanaście firm związanych z branżą - od JSW i JSW Koks, przez inne koksownie, polskie aktywa ArcelorMittal, po spółki z branży przetwórstwa stalowego, jak Węglokoks, Alchemia, Cognor, Ferrum czy polskie aktywa CMC.
- Nie mówimy o połączeniu wszystkich tych firm w jeden holding, ale raczej o tym, że ogromną ilością umów off-take'owych (odkupu - PAP) można by zapewnić łańcuch wartości, który działałby zupełnie inaczej. Bo np. JSW byłaby całkowicie nową spółką, jeżeli działałaby jako część łańcucha wartości, a nie w oderwaniu, na rynku, na którym bardzo trudno jest konkurować - uściślił ekspert Kearney.