Porozumienie z sojusznikiem i jednym z głównych partnerów handlowych USA na Dalekim Wschodzie jeszcze kilka tygodni temu wydawało się niemożliwe do osiągnięcia. Na początku kwietnia, w ramach tzw. dnia wyzwolenia, na japońskie towary została nałożona stawka celna w wysokości 24 proc. Władzom Japonii udało się jednak obniżyć poziom taryf do 10 proc. na 90 dni, aby zyskać czas na wypracowanie nowego porozumienia z Waszyngtonem. Rozmowy i spotkania przeciągały się przez trzy miesiące, a na początku lipca amerykański prezydent zagroził podwyżką ceł do nawet 30–35 proc. Dopiero ósma runda negocjacji przyniosła skutek. Porozumienie osiągnięto tuż przed terminem wyznaczonym na 1 sierpnia, kiedy to stawka celna wobec Japonii miała wzrosnąć z 10 do 25 proc.
Prezydent USA napisał w mediach społecznościowych, że Japonia zgodziła się otworzyć rynek na import amerykańskich samochodów osobowych, ciężarówek, ryżu i innych produktów rolnych, a także zainwestować 550 mld USD w Stanach Zjednoczonych.
Japoński eksport do Stanów Zjednoczonych będzie objęty 15-procentowym cłem.
Ta stawka dotyczy również producentów samochodów. Inwestorzy i producenci aut na wieść o porozumieniu odetchnęli z ulgą. W środę, po doniesieniach o obniżeniu ceł na giełdach azjatyckich akcje firm motoryzacyjnych z Kraju Kwitnącej Wiśni gwałtownie wzrosły. Toyota drożała o ponad 14 proc., Nissan o 8 proc., a Honda o 11 proc. Indeks Nikkei 225 podskoczył o 3,5 proc.
Japońska gospodarka uniknęła kłopotów
Władzom w Tokio udało się uniknąć czarnego scenariusza. Według szacunków Japońskiego Instytutu Badawczego, gdyby wszystkie zapowiadane cła zostały wprowadzone, eksport do USA spadłby o 20–30 proc. r/r, a PKB Japonii skurczyłby się o ok. 1 pkt proc.
Samochody i części samochodowe to główny towar eksportowany do Stanów Zjednoczonych. W ubiegłym roku sektor ten odpowiadał za ponad 28 proc. wszystkich dostaw – wynika z danych Ministerstwa Finansów Japonii.
– Gdyby doszło do podniesienia ceł japońska gospodarka wpadłaby w poważne kłopoty, ponieważ motoryzacja zatrudnia 5,4 mln osób. Zaznaczam, że porozumienie nie zostało jeszcze oficjalnie podpisane, a wstępne ustalenia stanowią tylko zarys umowy, jednak po miesiącach impasu obu stronom udało się wykonać pierwszy krok milowy – mówi Krzysztof Karwowski, ekspert Instytutu Nowej Europy (INE). Jego zdaniem Tokio nie mogło sobie również pozwolić na pogorszenie relacji z Waszyngtonem, zwłaszcza w obliczu coraz ostrzejszej rywalizacji z Chinami, Rosją i Koreą Północną.
Krzysztof Karwowski zaznacza, że na negocjacje wpływ miały również wybory do wyższej izby parlamentu w Japonii, w wyniku których rządząca koalicja Partii Liberalno-Demokratycznej premiera Ishiby i partii Komeito nie zdobyła wymaganej większości, a prawicowo-populistyczna partia Sanseito zyskała na znaczeniu.
– Przegrana rządzących osłabia pozycję Tokio w negocjacjach z Amerykanami, dlatego musiało dojść do przyspieszenia rozmów przez premiera Ishibę. Gdyby negocjacje miał prowadzić zespół nowej ekipy, proces jeszcze bardziej by się wydłużył, co byłoby katastrofalne dla japońskiej gospodarki – wyjaśnia ekspert INE.