Jest takie miejsce, taki kraj...

Tomasz Kolecki-Majewicz
opublikowano: 2014-03-28 00:00

Najzagorzalszym fanom, którzy pilnie śledzą jego rozwój i znają historię — imponuje i ich zachwyca. Chile!

Początkujący nie boją się go wcale. Ci bardziej już z winem per ty — ufają bez obawy. Tym, którzy uważają się za oddanych sprawie konsumpcji, zdarza się go lekceważyć, nie gubiąc jednak sympatii. A najzagorzalszym fanom, którzy pilnie śledzą jego rozwój i znają historię — imponuje i ich zachwyca. Chile!

Historia wina na chilijskiej ziemi zaczęła się kilka setek lat temu wraz z pojawieniem się kolonizatorów i nieocenionych braciszków zakonnych, którzy stanowili siłę napędową rozwoju uprawy winorośli i technik winifikacji. Z początku wybór padł na Pais — winogronko dające trunki mierne, ale za to pewne i tanie. Z czasem winnice się rozrastały, zajmując coraz nowe połacie, aż przyszła połowa XIX wieku. W Europie szalała żarłoczna filoksera, więc europejscy i transoceaniczni badacze zadawali sobie trud, by sprawdzić zdolności klasycznych odmian na nowych ziemiach. Wyniki były więcej niż obiecujące. W 1851 r. Silvestre Ochagavia założył u bram Santiago pierwszą winnicę obsadzoną francuskimi odmianami. W jego ślad poszli inni i tak ukształtowała się grupa winnic, a wśród nich Vina Santa Carolina. Zaczęła się nowa era chilijskiego winiarstwa. Kolejne regiony powstawały wzdłuż całego kraju w dolinach między pustynią Atacama na północy i Patagonią na południu. W ostatnich dekadach XX wieku profesor Philippo Pszczółkowski z Uniwersytetu Katolickiego w Santiago wraz z francuskimi ampelografami odkrył na nowo dla Chile i świata zapomnianą, a kiedyś jedną z najważniejszych dla win Bordeaux odmianę Carmenere, która na chilijskiej ziemi znalazła sobie nową wdzięczną ojczyznę. Genetycy i winiarze ruszyli wszerz i w poprzekkraju, dokładnie klasyfikując odmiany. To pozwoliło uporządkować uprawy, a wraz z rozwojem wiedzy i techniki dokładnie dopasować regiony do odmian. Północne doliny Casablanca i Leyda z chłodnym, wietrznym klimatem są wymarzone dla odmian białych — Chardonnay i Sauvinon Blanc, oferują wina, które niejednego wprawiły w zakłopotanie — czy to Nowy Świat, czy jednak klasyka z Francji. Tak samo Pinot Noir, który do najciekawszych siedlisk dołożył region Bio Bio na południowym końcu kraju. Carmenere? Najlepsze, choć różniące się od siebie znajdziecie w dolinach Rapel i Colchagua. Cabernet Sauvignon wygodnie rozsiadł się w centralnej części kraju, a jego kolega Merlot dzielnie i chętnie mu towarzyszy, choć swe siedliska podzielili zgodnie między Maipo, Maule i Central Valley, a w północnej Aconcagua pokazują swoje elegantsze wcielenia. Ostatnie lata to jeszcze bardziej precyzyjny podział kraju, tym razem od Oceanu Spokojnego na wschodzie po Andy na zachodzie. I tak mamy siatkę z wyróżnionymi najlepszymi parcelami, które śmiało można porównywać do europejskich „cru”. A Chilijczycy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa… A co się stało z Pais? Jemu też wiedzie się coraz lepiej, choć w sumie nigdy nie przestało. Bo kto w Chile nie lubi Pisco Sour? A tutejsze Pisco na Pais nigdy się nie obraziło.

TOMASZ KOLECKI-MAJEWICZ, MISTRZ POLSKI SOMMELIERÓW 2007/2008/2009/2010, EKSPERT PORTALU WINEZJA.PL