Pozytywne decyzje inwestycyjne w sprawie projektu Baltic Pipe podjęli w piątek dwaj operatorzy systemów przesyłowych, czyli polski Gaz-System i duński Energinet. To oznacza, że za 1,6 mld EUR wybudowane zostanie połączenie umożliwiające Polsce importowanie gazu ze złóż norweskich poprzez Danię do Polski. Dla Polski projekt ma związek przede wszystkim z bezpieczeństwem energetycznym i chęcią uniezależnienia się od dostaw gazu z Rosji. W 2022 r. kończy się nam długoterminowy kontrakt z rosyjskim Gazpromem. Polski rząd nie chce go przedłużać, a co najwyżej dokupywać gaz z Rosji w zależności od bieżących potrzeb. Harmonogram ma więc duże znaczenie. W grudniu 2019 r. PGNiG, czyli polski sprzedawca gazu, musi poinformować Gazprom, że nie zamierza siadać do negocjacyjnego stołu. W 2022 r. zaś gaz z Norwegii musi mieć czym płynąć.

— W październiku 2022 r. odkręcamy pierwszy gaz z Norwegii — zadeklarował w piątek Tomasz Stępień, prezes Gaz-Systemu.
Harmonogram jest napięty, ale na razie Polska i Dania się w nim mieszczą. Polska strona chętnie w piątek podkreślała, że umowa o budowie Baltic Pipe miała zostać podpisana do końca 2018 r. i tak się stało.
— Przed nami jeszcze bardzo dużo pracy związanej m.in. z uzyskiwaniem pozwoleń, a także samą budową. Energinet i Gaz-System mogą teraz podejmować zasadnicze decyzje związane z wydawaniem pieniędzy [czyli organizacją przetargów — przyp. red.] — mówi Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.