W wyborach sprzed tygodnia mieszkańcy Dominikany, kraju cieszącego się najszybszym wzrostem gospodarczym na półkuli zachodniej, drugi raz z rzędu powierzyli prezydenturę Danilo Medinie.

Zwyciężył już w pierwszej turze, zbierając ponad 60 proc. głosów. Sondaże zapowiadały taki wynik, a przewagę dotychczasowego prezydenta obrazował rozmach kampanii, przyćmiewającej wyborczą akcję rywalizującego z nim Luisa Abinadera.
Dominikańska Partia Wyzwolenia, z której wywodzi się Danilo Medina, była tak popularna, że zdołała do konstytucji wprowadzić poprawkę, umożliwiającą piastowanie urzędu prezydenta przez dwie kadencję z rzędu.
Ostatnich 12 lat, w czasie których centro-lewicowa formacja stała za sterami władzy, naznaczonych było przez wyjątkową prosperity. W ubiegłym roku PKB zajmującego wschodnią część wyspy Haiti kraju wzrósł o 7,4 proc., do czego przyczynił się silny popyt wewnętrzny, wspierany przez niskie ceny ropy, surowca, który Dominikana w całości importuje. Ożywienie w USA napędzało transfery pieniężne od diaspory oraz wsparło turystykę znanego z plaż, luksusowych hoteli i pól golfowych kraju.
— Kondycja turystyki jest świetna, transfery od emigrantów płyną szerokim strumieniem, a inwestorzy zagraniczni walą drzwiami i oknami — komentował Franco Uccelli, główny ekonomista na Dominikanę w banku JP Morgan.
Choć pod względem liczby ludności Dominikana nieznacznie ustępuje zajmującemu zachodnią część wyspy państwu Haiti, to jednak jej gospodarka jest ośmiokrotnie większa, nawet po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej.
Jeszcze w połowie ubiegłego wieku oba kraje były jednakowo biedne. W przeciwieństwie do sąsiada Dominikana miała jednak większe szczęście do rządzących.
Za trwającej trzy dekady dyktatury Rafaela Trujillo przemysł się rozwijał, a przedsiębiorczości nie ograniczano także za czasów późniejszej, wspieranej przez USA, demokracji fasadowej.
Podobnie kilka wieków wcześniej hiszpańscy kolonialiści nie prowadzili w Dominikanie tak rabunkowej gospodarki jak francuscy władcy Haiti, którzy na masową skalę karczowali lasy i sprowadzali afrykańskich niewolników do pracy na plantacjach bananów. W rezultacie dzisiaj udział lasów jest w Dominikanie dziesięciokrotnie większy niż w Haiti, a to wabik na zagranicznych turystów.
Gigantyczna różnica w kondycji bliźniaczych gospodarek pogłębiła się jeszcze bardziej w ostatnich latach, w miarę jak Haiti z trudem dźwigało się ze zniszczeń spowodowanych trzęsieniem ziemi z 2010 r. Po zwycięskich wyborach nowy-stary prezydent zamierza skupić się na poprawie ściągalności podatków i zmniejszeniu zadłużenia.
Do 2023 r. Dominikana zamierza przyciągać rocznie 10 mln turystów, czyli dwa razy więcej niż obecnie i mniej więcej tyle, ile wynosi liczba jej ludności. To zapowiedzi, które z zadowoleniem przyjmują inwestorzy.
Mimo prowadzonej kampanii w ostatnim roku denominowane w lokalnej walucie obligacje rządu w Santo Domingo dały zarobić średnio 8,4 proc., podczas gdy indeks obligacji z krajów latynoamerykańskich stracił 11,1 proc. Perspektywy w optymistycznych barwach widzą także ekonomiści.
Franco Uccelli z banku JP Morgan uważa wprawdzie, że możliwa do utrzymania dynamika PKB jest bliższa 5 proc., jednak dzięki popularności i bezpiecznej większości jego ugrupowania w parlamencie Danilo Medina ma nieskrępowane możliwości realizacji programu.
— Gospodarka będzie nadal się rozwijać, jednak w długim terminie do utrzymania obecnej dynamiki potrzebne będzie obcięcie wydatków i zmniejszenie zadłużenia — mówi Franco Uccelli.