Sejm zajmie się dziś projektem nowelizacji ustawy o usługach płatniczych, którego kluczowym elementem jest zwolnienie na trzy lata systemów trójstronnych z wymogu stosowania się do maksymalnych stawek interchange, które mają wynosić 0,2 proc. dla kart debetowych i 0,3 proc. dla kart kredytowych. Na takie zwolnienie pozwalają przepisy unijne, pod warunkiem że udział rynkowy trójstronnych systemów płatniczych nie przekracza 3 proc. W Polsce około 99 proc. rynku kart mają systemy czterostronne Visa i Mastercard, zwolnienie dotyczyłoby więc mających marginalny udział firm Diners Club i American Express.
Przeciw wprowadzeniu nowelizacji ostro protestują organizacje, zrzeszające sieci sklepów, hotele czy stacje benzynowe. Przedsiębiorcy, prowadzący placówki, w których płaci się kartami, obawiają się, że nowe przepisy zwiększą koszty ich działalności, nie przynosząc praktycznie żadnych korzyści rynkowi. — Wszystkim na rynku zależy na tym, żeby akceptować karty wszystkich systemów — i żeby było to niedrogie.
Nie można robić wyłomu dla systemów trójstronnych — mówi Robert Łaniewski, prezes Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego. Tymczasem przedstawiciele firm, które skorzystają na nowelizacji, bronią pomysłu z całych sił.
— Brak okresu przejściowego na polskim rynku kartowym, który pozwoliłby najmniejszym podmiotom dostosować się do nowych regulacji, sprawi, że jakakolwiek konkurencja dla dwóch największych firm zostanie wyeliminowana. Znikną nie tylko działające systemy trójstronne, zminimalizowane zostaną też szanse powstania nowych. Ograniczenie stawek przy braku czasu na przystosowanie do nowych realiów sprawi, że nie będziemy w stanie ponieść kosztów przebudowy biznesu i będziemy musieli wycofać się z rynku — mówi Katarzyna Fatyga, dyrektor generalna Diners Club.
Według niej, potrzeba około 1,5 roku, by przebudować działalność na czysty system trójstronny, czyli taki, w którym organizacja płatnicza jest jednocześnie wydawcą kart i agentem rozliczeniowym.
Spółka będzie musiała zmieniać umowy z posiadaczami kart, a także kilkadziesiąt tysięcy umów z akceptantami, bo dziś ich stroną jest agent rozliczeniowy.
— Treść unijnego rozporządzenia jest znana od dawna, był czas, żeby się przygotować — mówi Robert Łaniewski. Zgodnie z projektem, jeśli karty systemów trójstronnych przekroczyłyby 3 proc. obrotu rynku, to automatycznie objęłyby je niższe stawki interchange.
— Dziś odpowiadamy za około 0,3 proc. wartości transakcji bezgotówkowych. Dlatego zupełnie nie rozumiem obaw o to, że wprowadzenie dla nas okresu przejściowego będzie wiązać się z olbrzymimi wydatkami dla handlowców czy hotelarzy lub że nagle banki zaczną masowo wydawać karty systemów trójstronnych — mówi Katarzyna Fatyga.