Komisja Europejska upomniała w czwartek Węgry za to, że wbrew zapowiedziom nie podejmują skutecznych działań w celu zmniejszenia swojego deficytu budżetowego. W bieżącym roku ma on sięgnąć 6,1 proc. PKB, czyli o wiele więcej niż planowane 3,6 proc. Zdaniem wielu ekonomistów, będzie jeszcze wyższy.
Stawia to pod znakiem zapytania węgierskie plany wejścia do strefy euro w roku 2010. Odnośnie do deficytu budżetowego kryteria euro są bardzo surowe - nie może on przekroczyć 3 proc.
Władze w Budapeszcie obiecały, że nie przekroczą tego progu już w 2008 roku, ale w czwartek Komisja nie kryła co do tego wątpliwości. Dlatego zaleciła krajom członkowskim UE skierowanie do Węgier oficjalnego krytycznego stanowiska w sprawie budżetu. Zajmą się tym ministrowie finansów krajów UE na listopadowym posiedzeniu w Luksemburgu.
Na razie - zdaniem Komisji - sytuacja na Węgrzech tylko się pogarsza. "Progi deficytu, jakie rząd postawił na lata 2005 i 2006, będą wyraźnie przekroczone - głosi komunikat Komisji. - Węgierskie władze nie podjęły działań, których efektem byłaby korekta deficytu".
W szczególności Komisja ma za złe Węgrom obniżkę podatków, którym nie towarzyszą cięcia w wydatkach z budżetu. "To wbrew zaleceniom Komisji" - głosi komunikat.
Korektę planowanego tegorocznego deficytu z 3,6 do 6,1 proc. Budapeszt ogłosił we wrześniu. Na 2006 rok zapowiedziano 4,7 proc. zamiast - jak optymistycznie zakładano wcześniej - 2,9 proc.
Ponieważ Węgry nie są jeszcze w strefie euro, Bruksela nie może zastosować wobec nich sankcji przewidywanych w Pakcie Stabilności i Wzrostu, który określa warunki dyscypliny budżetowej dla krajów wspólnej waluty.
Niemniej Węgry są na cenzurowanym od lipca 2004 roku, kiedy po raz pierwszy ministrowie finansów UE zwrócili uwagę na niedostateczne środki przedsięwzięte w celu redukcji nadmiernego deficytu (wtedy dotyczyło to także m.in. Polski). To samo ostrzeżenie pod adresem Budapesztu powtórzyli dziesięć miesięcy później, w maju 2005 roku.
Michał Kot