Komunikaty o sporze z Energą-Operatorem (EO) w kwestii instalacji tzw. inteligentnych liczników, giełdowy Arcus opatruje komentarzami przedstawiającymi jego stanowisko. Sprowadza sie ono do tego, że umowy zbyt ogólnie opisywały zamówienie, by były ważne. EO nie może się więc domagać od Arcusa kar umownych.

A tylko za opóźnienia w kontrakcie z 2011 r. EO naliczyła Arcusowi 21,2 mln zł kary (sprawa jest w sądzie). Za wypowiedziany w październiku 2015 r. kontrakt z 2013 r. kary mogą być wielokrotnie większe. Arcus twierdzi jednak, że odstąpienieod umowy przez EO opiera się na błędnym założeniu, że „umowa realizacyjna pozostawała ważnym i wiążącym zobowiązaniem”.
Według Arcusa jego sytuacja prawna „wynika jedynie z bezwzględnie obowiązujących przepisów prawa”. Podobnej argumentacji używał jednak przed Krajową Izbą Odwoławczą, która 1 czerwca 2015 r. wydała niekorzystny dla niego wyrok — choć oczywiście nie przesądza to kwestii kar umownych w postępowaniu sądowym.
Sprawa w KIO dotyczyła przetargu ze stycznia 2015 r., w którym EO zamawiała koncentratory pośredniczące w transmisji danych z liczników do centrali firmy energetycznej. Stanęło do niego m.in. konsorcjum T-Matic Systems i ADD Production. Pierwsza to spółka zależna Arcusa uczestnicząca w spornych przetargach na instalacjęliczników z 2011 i 2013 r. Jej referencje miały być podstawą kwalifikacji konsorcjum do przetargu z 2015 r. EO się na to nie zgodziła w związku z opóźnieniami w realizacji umów z lat 2011 i 2013.
T-Matic odwołała się do KIO. W trakcie postępowania przytaczała argumenty podobne do tych, które podnosi obecnie — opóźnienia były, ale miały wynikać ze zdarzeń losowych i niekonsekwencji w wymaganiach EO. KIO nie podzieliła tej argumentacji i podtrzymała decyzję EO o wykluczeniu T-Matic z przetargu. „(…) Odwołujący [konsorcjum T-Matic — red.] w odniesieniu do całego kontaktu wykazywał istotne niedostatki staranności wymaganej od profesjonalnego wykonawcy” — czytamy w uzasadnieniu wyroku. KIO nie uwierzyła spółce zależnej Arcusa, że bez aneksowaniaumów lub choćby pisemnych oświadczeń EO o spełnianiu jej niewyartykułowanych w kontrakcie zachcianek spełniała ona te zachcianki, w sytuacji gdy każdy dzień zwłoki narażał ją na 320 tys. zł kary.
KIO uznała, że działania konsorcjum wpływające na opóźnienia związane były z wyeliminowaniem „niedoskonałości przedmiotu dostawy”.
Sama EO miała zaś z Arcusem „czynnie, a wręcz życzliwie” współpracować, dostarczając z wyprzedzeniem niezbędnych informacji. Grupa Arcusa miała więc dysponować pełną informacją co do swoich obowiązków i składać oferty ze świadomością podejmowanych zobowiązań.
Michał Czeredys, prezes Arcusa, podkreśla, że wyrok KIO nie obejmuje całego kontekstu sprawy i nie przesądza o jej ostatecznym zakończeniu. KIO nie rozpatrywała bowiem kwestiikar umownych, gdyż leży to w kompetencji sądu. Kwestia ważności umowy — wątków podnoszonych obecnie przez Arcusa i T-Matic — miała zaś nie być dotychczas rozpatrywana przez jakikolwiek sąd czy inny organ.
— W szczególności nie była ona podnoszona i badana przez KIO w ramach postępowania zakończonego wyrokiem z 1 czerwca 2015 r. To nieprawda i manipulacja — podkreśla Michał Czeredys. Z uzasadnienia wyroku KIO wynika jednak coś innego.
„Nie sposób też podzielić argumentacji (…), że w odniesieniu do dwóch umów na wykonanie infrastruktury pośredniczącej w technice PLC mamy do czynienia z nieważnością umów, w związku z tym, że mają one mieć za przedmiot świadczenie niemożliwe do wykonania” — stwierdziła KIO.