Klienci TFI nakręcają hossę

Jagoda Fryc
opublikowano: 2014-02-20 00:00

Po chwilowym odpoczynku machina napływów do funduszy akcji ruszyła na podwójnych obrotach. Świeża gotówka napędza indeksy

Giełdowa korekta wyraźnie przepłoszyła posiadaczy jednostek uczestnictwa. W grudniu klienci wycofali z funduszy akcji polskich łącznie prawie 1,5 mld zł. Ich entuzjazm powrócił jednak szybciej, niż można się było tego spodziewać. Już w styczniu napływy do tej grupy produktów były dodatnie (274 mln zł), ale prawdziwy szturm nadszedł w lutym. Millennium TFI przez ostatnie dwa tygodnie sprzedało o 100 proc. więcej jednostek akcyjnych niż w całym poprzednim miesiącu, a Investors TFI zanotowało 70-procentowy wzrost napływów.

None
None

— Z chwilą, gdy sytuacja na warszawskiej giełdzie się ustabilizowała, klienci zaczęli powracać na rynek. W pierwszych dwóch tygodniach lutego napływy do trzech naszych funduszy akcyjnych były dwukrotnie większe niż w styczniu. Inwestorzy widzą historyczne stopy zwrotu i próbują wsiąść do rozpędzonego pociągu — tłumaczy Krzysztof Kamiński, członek zarządu Millennium TFI.

— Po nieco słabszym początku roku, kiedy korekta wystraszyła część inwestorów, dziś obserwujemy wzrost zainteresowania funduszami, ale rekordów nie ma. Myślę, że zakończymy luty na poziome 40-50 mln zł napływów — szacuje Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.

— Klienci detaliczni zachowują się konserwatywnie: wybór pada na fundusze pieniężne i obligacji korporacyjnych — tak jak w styczniu. Widzimy natomiast zainteresowanie funduszami akcyjnymi ze strony klientów instytucjonalnych — mówi Marlena Janota, członek zarządu BZ WBK TFI.

Rajd „misiów”

Napływ kapitału do funduszy akcji, zwłaszcza małych i średnich spółek, napędza indeksy. W miesiąc sWIG80 wzrósł o prawie 4 proc., a mWIG40 o 6,7 proc. Beneficjentami zwyżek są głównie te spółki, które zostały najmocniej przecenione przez ostatni rok: Mostostal Warszawa zyskał 58 proc., a Petrolinvest i Agroton ponad 60 proc. Część zarządzających przyznaje, że ma problem z alokacją świeżej gotówki, bo na giełdzie brakuje podaży. Historia podpowiada, że duże napływy do funduszy utrzymujące się przez kilka kwartałów mogą skończyć się absurdalnymi wycenami spółek i w końcu — załamaniem rynku.

Specjaliści z TFI pozostają jednak spokojni. Nie zamierzają kupować akcji z zamkniętymi oczami i wciąż stawiają na fundamenty. W dłużej perspektywie liczą na podaż ze strony OFE.

— W 2014 r. kupujący akcje nie będą w aż tak złej sytuacji jak w 2007 r. Po pierwsze, wyceny na polskim rynku są, patrząc średnio, możliwe do zaakceptowania — wskaźnik cena/zysk odnoszony do zysku za 2014 r. dla indeksu WIG wynosi około 13. Po drugie, obniżenie dolnego limitu udziału akcji w portfelach OFE z 75 proc. do 55 proc. może spowodować, że zarządzający z TFI będą mogli kupić akcje od funduszy emerytalnych — uspokaja Adam Łukojć, zarządzający ze Skarbca TFI.

Bańki i banieczki

Eksperci zgodnie jednak twierdzą, że motywem przewodnim na ten rok jest jeszcze większa selekcja. I choć daleko nam do dzikiej hossy z 2007 r., to na niektóre spółki już trzeba uważać — podkreślają. Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, zwraca uwagę na sektor medyczny.

— Wciąż da się wyłuskiwać ciekawe pomysły inwestycyjne, ale na niektórych spółkach zaczyna się tworzyć bańka spekulacyjna. Ich akcje robią się skrajnie przewartościowane i prędzej czy późnej ta bańka pęknie — ostrzega Sebastian Buczek. Dwie najgorętsze firmy z tego sektora to Medicalgorithmics, który wzrósł od początku roku o ponad 70 proc., oraz Mabion, którego walory podrożały o 50 proc.

— Jak co roku, początek roku jest udany dla akcji małych spółek — zwłaszcza tych niedawno przecenionych. Jak co roku, część graczy patrzy na potencjalne inwestycje z nadzieją: może jednak BlueBox kiedyś powstanie, na kazachskich stepach popłynie ropa, a polska insulina zawojuje świat. Myślę, że do końca roku lepiej jednak postawić na akcje tych spółek, których modele biznesowe sprawdzą się podczas ożywienia gospodarczego: banków, deweloperów, wybranych firm przemysłowych — uważa Adam Łukojć.