Do obrony swojej waluty przystąpił we wtorek japoński minister finansów. Katsunobu Kato stwierdził, że jest głęboko zaniepokojony ostatnimi zmianami kursów walut.
Stoją za tym spekulanci – powiedział szef resortu finansów dodając, że „…rząd podejmie odpowiednie działania przeciwko nadmiernym wahaniom kursów walut”.
Brak stabilności
To kolejna próba jeśli nie wzmocnienia, to przynajmniej ograniczenia zmienności na japońskiej walucie, która od dłuższego czasu boryka się z brakiem stabilności.
Wypowiedź szefa resortu finansów tylko nieznacznie wpłynęła na jena, choć lekko poprawiła jego wycenę. Kurs wymiany względem dolara umocnił się do 157,06 jenów podczas gdy przed jego interwencją oscylował na poziomie 157,39.
Eksperci podkreślają, że niska płynność na rynku w okresie świątecznym zwiększa prawdopodobieństwo gwałtownych wahań, co może jednak sprawić, że ewentualna formalna interwencja rządu będzie skuteczniejsza.
Tymczasem jen od ubiegłego tygodnia znajduje się pod dodatkową presją, co w dużej mierze wynika z poglądu, że zmniejszenie różnicy między stopami procentowymi w USA i Japonii zajmie więcej czasu.
Ryzyko interwencji rynkowej
Wpływ na kształtowanie się krótkoterminowego trendu na japońskiej walucie w najbliższych dniach może mieć kilka istotnych czynników. W środę przemówienie ma wygłosić gubernator Banku Japonii Kazuo Ueda, zaś sam bank centralny opublikuje w piątek więcej szczegółów z zeszłotygodniowego posiedzenia.
Japońskie władze trzymały się z dala od rynku walutowego od lipca, kiedy jen przebił pułap 160 za dolara. Rząd wydał już blisko 100 mld USD na podtrzymanie stabilności jena w tym roku. Niektórzy analitycy uważają, że przy pułapie 161,95 osiągniętym w lipcu może dojść do kolejnej interwencji rynkowej.