Kolejny czynnik przemawia za hossą na miedzi

MIK, Bloomberg
opublikowano: 2024-05-05 20:00

Podaż nie nadąża nad popytem, więc kursy kontraktów na metal wystrzeliły. Z analiz wynika, że sytuacja będzie jeszcze trudniejsza.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Cena miedzi na Londyńskiej Giełdzie Metali od kilku miesięcy systematycznie rośnie i przekroczyła już psychologiczną barierę 10 tys. USD za tonę. Inwestorzy zauważyli, że zarówno kopalnie, jak i huty nie są w stanie sprostać popytowi związanemu z samochodami elektrycznymi, centrami danych i infrastruktura sieciową. Co gorsza, wydobycie staje się coraz trudniejsze i droższe, a rosnąca kontrola związana z kwestiami środowiskowymi i społecznymi zniechęca do inwestycji.

Z raportu firmy PwC wynika, że to dopiero początek, bo za 20-30 lat nawet ci, którzy będą mieli chęci i pieniądze, mogą nie być w stanie wyprodukować miedzi. Ponad połowa podaży tego metalu pochodzi z Chile, Peru i Chin Każde z tych państw co roku notuje mniejsze opady deszczu, a ryzyko suszy z każdym rokiem rośnie i według ustaleń ekspertów w 2050 r. osiągnie ekstremalny poziom. Dotychczas kwestię klimatycznych zakłóceń podaży, czyli skutków rosnących temperatur i zmiennych warunków pogodowych, poruszano przede wszystkim w kontekście produktów rolnych. Rzadko mówi się jednak o tym, że woda jest kluczowa w procesie produkcji miedzi. W Chile niedobór wody od kilku lat stopniowo ogranicza produkcję miedzi, a w Zambii kopalnie borykają się z ograniczeniami w dostawach prądu ze względu na suszę, która doskwiera elektrowniom wodnym. Jak podaje PwC, dziewięć kluczowych metali przemysłowych jest co najmniej w 40 proc. produkowanych w nie więcej niż trzech państwach. Już ta koncentracja powinna wzbudzać strach o podaż, szczególnie, że mowa o rejonach najmocniej zagrożonych skutkami zmian klimatu, które z perspektywy globalnej nie są proporcjonalne i uwidaczniają się poza Europą i USA, które wytyczają ramy regulacji ekologicznych.