"PB" jako jedyna redakcja od początku relacjonuje proces WGI. Zobacz wszystkie teksty na ten temat >>

Joanna Opalińska jest biegłą sądową, prawniczką i ekonomistką. Na początku popiera wcześniej złożoną opinię do akt.
Po przerwie pytania zadaje obrońca. Biegła będzie odpowiadać na siedząco, bo rozprawa jeszcze ma długo potrwać.
Na jakiej podstawie dokonała pani ustaleń, że główną działalnością WGI Consulting było emitowanie obligacji?
- Opierałam się na rozmiarach prowadzonej działalności, porównanie wartości przepływów pieniężnych obligacji wskazywały, że działalność obligacyjna.
Czy nie powinny o tym stanowić przepływy WGI Consulting, czy przychody?
- Bierze się pod uwagę obie działalności, a także liczby obligatariuszy, emisji obligacji i ich wartość.
Jakie były źródła przychodów WGI, z jakiej działalności?
- Z emisji obligacji.
Jaki miał przychód?
- Taki, jaki uzyskiwał na drodze zakupu tych obligacji w imieniu swych klientów.
Czy mówimy o przychodzie, czy przepływach?
- O jednym i drugim.
Jaki był dochód z emisji obligacji?
- Ta spółka nie wykazywała dochodów. Księgi były prowadzone nierzetelnie, więc nie sposób ustalić, jakie były rzeczywiste wyniki z tytułu emisji obligacji. Z zestawień emisji obligacji wynika, ze przez cały okres działalności spółka wyemitowała obligacje za 292 mln zł z czego wykupiono kwotę rzeczywistą, wypłaconą z tytułu przedwczesnego wykupu obligacji - 203 mln zł, i nadal pozostało niewykupione ponad 9 mln sztuk obligacji. Z tego zestawienia wynika, że globalnie działalność emisyjna nie mogła być dochodowa, a odnosząc do poszczególnych list, zwłaszcza dwóch serii wykupionych w 100 proc., wynika z nich, że kwota emisyjna była niższa niż rzeczywista kwota wykupu. Na tych emisjach, rozliczonych do końca wynika że spółka straciła. To była działalność ekonomicznie nieuzasadniona. Globalnie do wszystkich emisji zestawienie pokazuje dokładnie taką samą tendencję. Wynika to stąd, że gdyby obligacje niewykupione zostały wykupione po cenie minimalnej 10 zł, to i tak globalnie wystąpiłaby strata dla spółki. Praktyka byłą taka, że wykupy następowały po cenie wyższej niż 10 zł. Stąd, na postawie dokumentów księgowych, które miałam i dotyczących przepływu gotówki, można stwierdzić, ze to działalność ekonomicznie nieuzasadniona dla spółki. Jeszcze bardziej nieuzasadniona by była, gdyby tych przedterminowych wykupów nie było.
Do akcji wkracza Łukasz K. oskarżony
Słyszymy, że przychody spółki są z emisji obligacji, a my chcemy się dowiedzieć jaka byłą kondycja finansowa WGI Consulting.
Biegła: w tym pytaniu jest kilka sprzeczności wynikających z niezrozumienia opinii. Twierdzę, że z braku prawidłowych ksiąg nie można stwierdzić, jaka byłą kondycja finansowa spółki. Przeprowadzam jednak analizę, skąd w ogóle spółka mogła mieć kapitały, na prowadzenie działalności. Tam analizuję tylko dochody ze sprzedaży usług marketingowych, wydawniczej, reklamowej, czyli tej niezwiązanej z emisją obligacji. Te przychody z tego zakresu, nie wszystkie, globalne, pokazuję w tabeli. Tu opisuję, że przychody to dane z zespołu kont rachunkowych, zapisów księgowych związanych ze świadczeniem tylko tych innych usług. Zestawiam z tym koszty na zespole kont innych, i podaję, jaki jest wynik finansowy tylko ze sprzedaży tych usług. Ten wynik finansowy nie ma nic wspólnego z wynikiem globalnym dla spółki. To tylko wycinek związany z działalnością usługową, nieemisyjną. Pokazuję też rzeczywiste wyniki z tytułu działalności emisyjnej. Porównanie kwot o wielkości działalności emisyjnej i usługowej, wskazuje, że ta działalność emisyjna była tak wielokrotnie wyższa, że należy ją uznać za działalność podstawową.
A z jakiej działalności WGI Consulting generował przychody?
Dyskusja prawników, czy na to pytanie biegła już odpowiadała czy nie.
Oskarżony Andrzej S. pyta o to, czy na kosztach WGI Consulting były koszty wynagrodzeń pracowników. Biegła nie jest w stanie tego stwierdzić.
Obrońca: Czy WGI Consulting była zobowiązana do prowadzenia ewidencji obligacji?
- Od pewnego momentu tak, ja tę datę wskazuję w treści, ale nie pamiętam, Wydaje mi się, że to rok 2006. Mogę to sprawdzić na przyszły termin.
Poprosimy. Tymczasem czy przychody z tytułu emisji obligacji były wyższe czy niższe od przychodów z pozostałych działalności?
- Wyższe i wynosiły ponad 292 mln zł według ceny emisji.
A dochody?
- Tu mamy problem, że co do zasady to powinny być kwoty takie same, ale na postawie dostępnej dokumentacji do spółki wpłynęła kwota niższa - 271 mln zł, i to wskazuje na niekompletność dokumentacji lub że nie cała cena została zapłacona.
Czy działalność uwidoczniona w KRS była prowadzona przez WGI Consulting i jeśli tak, to na czyją rzecz?
- Działalność emisyjna byłą powiązana z DM, działającym na rzecz klientów, a pozostałą działalność dotyczyła głównie transakcji z innymi podmiotami z grupy WGI. Nie było przedmiotem mojej opinii badanie, jakie to były dokładnie usługi i na czym polegały.
Czy pani badała zależności między różnymi podmiotami i rodzajami inwestowania środków między podmiotami całej grupy WGI?
- Nie, moje badanie dotyczyło tylko WGI Consulting i ograniczone do działalności wskazanej przez prokuratora. W opinii jest krótki rys historyczny.
Czy wszystkie obligacje wyemitowane przez WGI Consulting zostały nabyte na rzecz klientów WGI DM?
- Wszystkie te, które ja badałam, to tak. Napisałam o tych emisjach, o których miałam wiedzę, wymieniłam je w treści opinii, nie wiedziałam o żadnych innych obligacjach. Nie mogę wykluczyć, że takich emisji nie było.
Czy badała pani poszczególne emisje i zakres objęcia tych emisji. Czy za każdym razem 100 proc. emisji było obejmowane przez klientów WGI?
- Problem w tym, że nie miałam dostępu do pełnej ewidencji obligacji, o ile taka istniała. Ja pracowałam na podstawie list obligatariuszy podpisanych przez zarząd WGI Consulting. To listy dzienne, wskazujące ile osób, na jakich warunkach i za ile objęło. Drugi typ dokumentów mówił o tym, ile klientów wykupowało jakie obligacje. Badałam tylko obligacje objęte io wykupione, co do których miałam listy obligatariuszy podpisanych przez zarząd. Przez brak ewidencji, nie miałam możliwości porównania, czy te listy na których pracowałam, są kompletne.
Co znaczy z braku ewidencji?
- W księgach WGI Consulting nie było dokumentów obrazujących ile obligacji z danej emisji przypadło na danego obligatariusza, były tylko kwoty łączne. Na tym polegała nierzetelność tych ksiąg.
Czy zwracała się pani do SYndyka DM o udostępnienie ewidencji?
- NIe.
Wie pani, czy DM prowadził taką ewidencję?
- Nie badałam dokumentacji DM, ona została zlecona innemu biegłemu, ja nie mam z nią nić wspólnego. Nie wiem nawet, czy ona została wydana. Nie było jej w aktach prokuratorskich w czasie, kiedy ja sporządzałam swoją opinię.
Czy miała pani okazję zbadać uchwały zarządu o emisji obligacji z zestawieniem obligacji objętych?
- Nie badałam takich dokumentów, nie było to potrzebne.
Czy pani wie, jaka część wyemitowanych obligacji nie została objęta?
- Nie wiem, czy była taka sytuacja, z punktu widzenia tej opinii to nieistotne, istotnej jest ile zostało objętych i jakie pieniądze wpłynęły. Obligacje nieobjęte nie powodują zobowiązań ani nie dają pieniędzy.
Pisze pani, że zdarzało się, że klienci DM nie wiedzieli o zakupie obligacji na ich konta. Czy badała pani WGI DM?
- Badałam na podstawie akt prokuratorskich i informacji od syndyka. Z tych źródeł wynikał opisany stan faktyczny. Te osoby zgłaszały się do masy upadłości WGI Consulting z tytułu obligacji. Były to formalne zgłoszenia oraz rozmowy z syndykiem i osób przez niego zatrudnionych. To informacje oparte na rozmowach z syndykiem i zeznań składanych przez poszkodowanych.
Czy zna pani treść umów klientów WGI DM?
- Nie znam.
Czy w tej umowie były informacje, jak wpłacane środki będą inwestowane?
- Nie wiem.
Czy zna pani załącznik do umowy klientów z WGI DM?
Protest poszkodowanych. Obrońca wskazuje, że biegła kategorycznie stwierdza że nie wiedzieli o obligacjach, więc pytam skąd ta wiedza.
Sędzia uspokaja, pełnomocnik poszkodowanych protestuje, że pytanie o załącznik do umowy której nie wiedziała, jest bez sensu. Obrońca chce ustalić, czy biegła weryfikowała tę kategoryczną tezę.
Biegła: nie przypominam sobie dokumentów wskazujących że klienci nie mieli pisemnej informacji o inwestowaniu ich środków. Ale to opinia pisana siedem lat temu. Ta część, o którą pan pyta, to ustalenia, na podstawie których się oparłam. Moja opinia zaczyna się później. To czy klienci wiedzieli, czy nie, w żaden sposób nie wpłynęła na żadne moje ustalenia. Taki obraz funkcjonowania spółki wyłaniał się po prostu z zapoznania z dokumentacją.
Obrońca: pisze pani o tym, że pieniądze mogły trafiać na rachunki bankowe innych podmiotów, na przykład powiązanych z grupą, jak WGI Europe, lub na konta WGI Consulting, które zarząd mógł zataić. Czy wie pani o istnieniu takich rachunków?
- Tu jest mowa o inwestycję w papiery dłużne RML. Ani z ksiąg, ani z wyciągów bankowych nie wynikało, że nastąpiły jakiekolwiek wpłaty do RML. Jeśli istnieje duże prawdopodobieństwo, że te wpłaty nastąpiły, ale nie zostały ujawnione w księgach, to było to możliwe w sytuacji, gdy tych wpłat nie dokonywało bezpośrednio WGI Consulting ale spółka powiązana lub WGI Consulting dokonywał bezpośrednio, ale z takich rachunków, które nie zostały wykazane w księgach, czyli zatajonych przez zarząd. Ten wątek jest rozbudowany w dalszej części opinii.
Czy pani lub drugi biegły dokonaliście wyceny spółki RML w USA?
- Na potrzeby postępowania upadłościowego byłą robiona taka wycena. Ta wycena jest załączona do tej opinii. To wycena z 15 grudnia 2007 r., oszacowanie wartości instrumentów dłużnych wyemitowanych przez RML Development.
Czy może pani powiedzieć, ile wyniosła wartość tych papierów dłużnych.
- Na datę wyceny 2,9 mln USD, przy wskazaniu dużego ryzyka, czy uda się te kwoty ściągnąć na drodze przymusowej. Wartość ta rekomendowana była pod kątem ewentualnej ugody.
Jaką metodą dokonano tej wyceny?
- To wyliczenia oparte o wartość nieruchomości, koniecznych do poniesienia nakładów z uwzględnieniem ryzyka ekonomicznego i prawnego związanego z tą inwestycją. Cały szereg parametrów.
Czy dokonaliście państwo własnej wyceny wartości nieruchomości?
- Dysponowaliśmy wtedy wycenami z października 2007 r. Nie było to robione na nasze zlecenie, nie pamiętam skąd. Ta wycena istniała kiedy sporządzaliśmy opinię, nie mieliśmy do tego zastrzeżeń.
Czy badaliście przepływy finansowe RML?
- Chcieliśmy, mówiłam już o tym dziś. Prosiliśmy o sprawozdanie, ale prezes powiedział, że nie ma on obowiązku prowadzenia takich dokumentów. Braliśmy pod uwagę szereg niespornych okoliczności, jak liczba budynków, lokali, powierzchni do wynajęcia, średnia powierzchnia, aktualny wskaźnik wynajęcia. Badaliśmy czy budynki miałyby dodatni czy ujemny cash-flow.
Jak?
Badaliśmy, czy koszty eksploatacji pokrywały koszty eksploatacji. Wynikało z tego, że nie pokrywały.
Ile było tych nieruchomości?
- Trzy kompleksy, każdy badaliśmy oddzielnie. W pierwszym było 9 w drugim 16 w trzecim 23. Braliśmy uwagę etapowanie tych inwestycji.
Czy braliście pod uwagę, że ta inwestycja przypadała na okres upadłości WGI?
- To nie było istotne. Termin wykonania tych wszystkich planowanych remontów już dawno minął. To wynikało, ze spółka nie miała finansowania w takich kwotach i datach, jak wynikało z umowy z 1 kwietnia 2005. To znacznie wcześniej niż odebranie licencji WGI DM. Gdyby umowa była realizowana w terminach przewidzianych to inwestycja byłaby dokonana przed odebraniem licencji. Nie mam żadnych dokumentów, że WGI COnsulting wpłaciło potrzebne pieniądze. WIem od prezesa RML, że tej kwoty nie wpłacono całkowicie. Po odebraniu licencji WGI DM, sytuacja RML stała się dramatyczna. Roman Śledziejewski twierdzi, że wziął wysokooprocentowaną pożyczkę na dokończenie tej inwestycji, ale to nie wystarczyło. Ryzyko było wysokie, co jest uwzględnione w wycenie.
Powiedziała pani, że zarząd RML przekazywał informacje. Czyli kto?
- Roman Śledziejowski.
Ta wycena, nie budząca wątpliwości, została przekazana przez kogo?
- Nie pamiętam. To mogło być od syndyka i nie pytać skąd on to ma.
Czy pani lub drugi biegły wycenialiście wyceny nieruchomości w USA?
- Nie, ale zasady sporządzania operatów szacunkowych są nam znane.
Czy były brane gwarancje zapłaty części czynszu przez władze lokalne?
- Tak, ale było też ryzyko, ze miasto się wycofa z tych gwarancji, bo zobowiązania spółki oddania tych lokali były niedotrzymane.
Łukasz K:
Czy wszystkie te informacje nie pochodziły od późniejszego nabywcy tych nieruchomości?
- Nie wszystkie. Podstawą opinii są też wyjaśnienia pisemne z 2 września 2007 r. przez Macieja S i Łukasza K. Dodatkowo drugi biegły dokonywał wizji lokalnej z syndykiem. Mieliśmy też dostęp do umowy kredytowej między RML Development, którą zaciągał pan Śledziejowski.
Obrońca wskazuje, że biegła nie odpowiada wprost na pytania i że prowadzi długie wywody na temat tego, co nie ma nic wspólnego ze sprawą.
- Ta umowa ma tyle wspólnego, że wpływa na kondycję RML,
Kiedy ta umowa została zawarta przez pana Śledziejowskiego?!
- Sprawdzam...Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. To nie jest załącznik/
Czy ROman Śledziejowski udostępnił wam dokumenty dotyczące kosztów prowadzenia działalności, wpływy z czynszów etc.?
- Ja ich nie widziałam, jeśli były, to drugiemu biegłemu. W wycenach nieruchomości te dane też były przytoczone.
Kto je robił?
- CB Richard Ellis z Atlanty. Powszechnie znana firma.
Kto zamówił te operaty?
- Nie, nie mam ich przy sobie.
Powiedziała pani, że wpływy z czynszów nie pokrywały kosztów eksploatacji. Skąd ta wiedza?
- Na podstawie któregoś ze źródeł podanych w treści opinii, nie potrafię powiedzieć dokładnie które.
Obrońca sygnalizuje, że chce wezwać obydwoje biegłych, by razem odpowiadali o RML Development. Pyta jednak, czy biegła, drugi biegły czy syndyk, weryfikował dane przekazane przez Romana Śledziejowskiego?
- Tak, próbowałam. Podstawowe jego twierdzenie było takie, że WGI Consulting nie przekazał 10 mln USD, jak było w opinii, tylko 6 mln USD. Ta kwestia była szczegółowo weryfikowana. Na podstawie posiadanej przeze mnie dokumentacji nie ma śladu wskazującego na to, że takie wpłaty były. Stawiam hipotezę, że mogły być takie wpłaty, choć nie wiadomo w jaki sposób i w jakiej wysokości i że pochodziły z kredytu bankowego z Wachovii. Nie ma jednak żadnego dokumentu potwierdzającego takie wpłaty.
Czy poza tą kwestią pani cokolwiek weryfikowała?
- Wzajemną spójność. Logiczną i matematyczną.
Czyli wiedzę o tym, jakie były wpływy z czynszów czy kosztów eksploatacyjnych też?
- Nie jestem w stanie stwierdzić dokładnie.
Zarzuca pani WGI Consulting brak prowadzenia ewidencji obligacji. Czy pani zdaniem jaki rodzaj obligacji emitowała WGI Consulting? Zmaterializowane czy niezmaterializowane?
- Moim zdaniem nie był to zapis elektroniczny, ale ja tego dokładnie nie pamiętam. Opierałam się o listę obligatariuszy podpisywaną przez zarząd. Wydaje mi się, że są takie obligacje w aktach sprawy, ale wydawałam opinię w kilku podobnych sprawach.
A kto według ówczesnych przepisów mógł prowadzić ewidencję obligacji zmaterializowanych?
- Takie uprawnienia przysługiwały bankowi, nie jestem w stanie powiedzieć, czy domy maklerskie miały takie uprawnienia. Jako biegły nie wypowiadam się co do prawa.
Obrońca: Proszę, dopiero do tego dojdziemy. Czy według pani ustaleń WGI Consulting zarabiała na emitowaniu obligacji?
- Zarabiała na tym tylko w momencie wykupu. Wcześniejszy wykup był o tyle korzystniejszy dla spółki, że wcześniej ten zysk był realizowany, Zysk występował na różnicy między ceną emisyjną, a wartością nominalną.
Łukasz K.: czy to był zysk WGI Consulting?
- Jeśli wystąpił, to był to zysk WGI Consulting. Zyski z lokowania środków w instytucjach finansowych, to te zyski przypadały wyłącznie obligatariuszom?
A to nie był ten sam zysk? Czym się różnią.
One są powiązane wzorem matematycznym z warunkó obligacji. Z niego wynika, że wartość obligacji jest zależna od początkowej wartości obligacji i zmiany wartości w zależności od wyniku finansowego osiągniętego z inwestycji w Wachovii i IG Markets. Ten cały zysk był przypisywany do obligacji. W momencie wykupu tę kwotę należało wypłacić oblgatariuszowi. Jeśli wartość spadła poniżej 10 zł, to obligatariusz dostawał 10 zł. Zysk spółki to różnica między wartością nominalną obligacji i wyceny.
Na jakie okresy dokonywana była wycena obligacji?
- Na koniec każdego miesiąca.
Czym była ta wartość obligacji na koniec każdego miesiąca? Jak miała się do ceny emisyjnej?
- Bieżąca wartość obligacji ma się różna zarówno od wartości emisyjnej jak i nominalnej. Jednym z parametrów jest dodatkowy element w postaci wyników uzyskiwanych z lokowania środków.
Z czego się brała cena emisyjna?
To cena za jaką była sprzedawana emisja. Nie wiem, jak ona była obliczana.
Maciej S. : chyba nie bardzo potrafi pani zrozumieć warunków emisji, cena emisyjna wynika z warunków. Czy mogę złożyć oświadczenie?
Cena emisyjna jaką WGI COnsulting sprzedawał była równoznaczna z wyceną na ostatni dzień miesiąca poprzedniego. To wynika wprost z akt sprawy, wartość obligacji na koniec miesiąca a cena emisyjna to dokładnie ta sama wartość. Nie istnieją dwa zyski jeden dla obligatariuszy a drugi dla WGI Consulting.
Biegła: w moim rozumieniu zysk WGI Consulting zysk był zależny od różnicy ceny emisyjnej i ceny wykupu. Różnica między tym, co wpłynęło do spółki i co z niej wypłynęło.
Obrońca i oskarżeni podważają wiarygodność założeń biegłej. Obrońca: twierdzi pani, że na czym innym zarabiał obligatariusz, a na czym innym WGI Consulting. Czy znalazła pani jakikolwiek ślad takiego zysku?
- Z mojej oceny wynika, że spółka nie zarabiał.
Obrońca się oburza, sędzia go uspokaja.
Czy brała pani pod uwagę, że obligacje zmieniały co miesiąc wartość?
- To jest niezależne, bo ja się opierałam o wartości rzeczywiste. Bezsporna jest cena emisyjna, wiadomo jaką wartość miała dana seria. Sztuki pomnożone przez wartość wynoszą kwotę, jaka mogła wpłynąć do spółki. Stawiam tezę, że spółka mogła ale nie musiała zarobić jedynie w momencie wykupu obligacji. Ale nie zarabiał.
Obrońca: z całym szacunkiem dla pani umiejętności dydaktycznych pani biegłej, nie rozumiem gdzie miał by być zysk dla spółki?
- To bardzo proste. Środki wpływające z emisji obligacji musiały być w całości przekazywane do instytucji finansowych. Dopiero kiedy następował wykup i okazywało się, ze jest po kwocie niższej niż cena emisyjna, to następował zysk dla spółki.
Sędzia: czy przypomina sobie pani sytuację, by ta kwota była niższa niż cena emisyjna.
- W różnych przypadkach było różnie. Globalne kwoty uzyskiwane z emisji kolejnych obligacji wskazywały, ze rzeczywista kwota wykupu była wyższa niż kwota uzyskiwana z emisji.
Obrońca: czyli to czysta teoria?
- Musiałabym zbadać poszczególne przypadki, prześledzić tysiące transakcji. To są ogólne wnioski, że nie było to korzystne dla spółki. Na przyszły termin mogę wskazać te korzystne transakcje. Było to korzystne dla poszczególnych obligatariuszy, dla tych którzy zdążyli.
Co jest nienormalnego w tym, że umowa z klientem jest zawierana na określony czas z opcją wcześniejszego wykupu z ryzykiem po stronie obligatariusza?
- Rozmiar tego zjawiska budzi moje zdziwienie. Wynika z tego, że w ogóle nie było intencją zawierania umów na kilka lat, tylko na krótki okres. W normalnym obrocie gospodarczym nie zdarza się, ze ponad połowa była kończona wcześniej.
Czyja to decyzja?
- Dyspozycje składał Dom Maklerski. Nie wiem, czy miał do tego prawo. Zakres mojej opinii jest mniejszy.
Maciej S.: W jakich okolicznościach były składane dyspozycje wcześniejszego rozwiązania umów przez Dom Maklerski?
- Nie wiem.
Maciej S oświadcza: w każdym przypadku kiedy DM skłądał dyspozycję przedterminowego wykupu konkretnych obligacji dla konkreetnego klienta, było podyktowane jedynie dyspozycją wypłaty złożoną przez klienta. Aby ją zrealizować, DM musiał zwrócić się do WGI Consulting z wnioskiem o przedterminowy wykup konkretnych obligacji. To cała tajemnica. Powiedziała pani, że WGI COnsulting mógł zarobić jesłi cena wykupu obligacji była niższa od ceny emisyjnej. Czy pani zdaniem to mniej, które musiał oddać, to nie wynikało ze spadku wartości aktywów WGI Consulting w Wachovii? Przyjmuje pani, że mimo ze mamy stan 100 to oddajemy 95.
- Bezsporne jest to, że ile trzeba było oddać, zależało min. od tego ile w danym miesiącu były warte środki ulokowane w Wachovii.
Maciej S.: nie między innymi tylko wyłącznie.
Biegła: od dwóch parametrów: ilości środków i liczby obligacji. Od różnicy na początku i końcu miesiąca.
Obrońca: czy były sytuacje, gdzie WGI Consulting zarabiał?
- Były i takie i takie sytuacje. Gdyby wszyscy obligatariusze jednocześnie zażądali wypłaty, to WGI nei byłaby w stanie tego zrobić.
To proszę wskazać jedną taką instytucję, która jest w stanie to zrobić.
- Właśnie mówię, że to nie jest realne. Banki obracają pieniędzmi wypłacają kredyty z depozytów. WGI Consulting nie mogło zainwestować gdzie indziej niż tylko w Wachovii. To wynikało z warunków emisji. Środki z tych inwestycji mogły być wypłacone wyłącznie obligatariuszom. Gdyby tak to było robione, to byłoby bardzo bezpieczne dla obligatariuszy, nawet gdyby wszyscy zażądali jednego dnia wykupu. Uważam, że to było niemożliwe do realizacji.
Maciej S. w sytuacji zażądania wykupu przez wszystkich klientów zlecono by wypłatę całości środków do Wachovii, zarządzający w Wachovii zaczęliby zamykać wszystkie pozycje rynkowe. Na rachunku w Wachovii znalazłaby się gotówka ze sprzedaży, następnie wartość tych aktywów posłużyłaby do wyceny bieżącej wartości obligacji na koniec miesiąca, w którym nastąpiłyby zlecenia i po tej cenie z aktualnej wyceny nastąpiły wypłaty do klientów. Nie możliwe była taka sytuacja, żeby WGI Consulting wypłaciła klientowi środki z ostatniej wyceny na koniec poprzedniego miesiąca.
Biegła oświadcza, że to nie jest w opozycji do jej twierdzeń.
- Problem taki, że WGI Consulting nie realizowało postanowień umowy, w szczególności nie przekazywało całości środków klientów do instytucji finansowych.
Obrońca: stawia pani tezę, że wyparowało 90 mln zł. Gdzie wyparowały? Miała pani wyciągi z rachunków bankowych.
- Nie mówię, że wyparowały.120 mln zł to kwota wyemitowanych i objętych obligacji. Z tego 70 mln zł wpłacił dom maklerski, 29 mln zł to porozumienie w sprawie wzajemnych potrąceń, czyli można przyjąć że została uzyskana zapłata w wysokości 99 mln zł. To kwota uznana przez WGI Consulting. Po 11 sierpnia 2005 r. żadne pieniądze nie trafiły do instytucji finansowych. Z tej kwoty część musiała być wypłacona jako przedterminowe umorzenie obligacji.
Czy stwierdziła pani, że z rachunku WGI Consulting szły jeszcze pieniądze gdzie indziej niż do DM lub Wachovii? Miała dostęp do rachunków spółki?
D tych, które są wymienione.
Czy ma pani dostęp do rachunków WGI Consulting z któego szły pieniądze do DM i Wachovii? Czy jest tam jakikolwiek ślad innych transakcji niż do tych dwóch źródeł?
- Dostęp miałam do tego siedem lat temu. Jednak z tego badania wynika, że nie można było stwierdzić, dokąd szły z tego rachunku pieniądze. Po styczniu 2006 r. nie ma wyciągów bankowych.
A nie prosiła pani o dostęp do tych dodatkowych rachunków?
- Nie uważam, że biegły ma forsować tezę dowodową.
Czy może pani wykluczyć, ze te 99 mln zł poszły na rachunki klientów umarzających obligacje?
- Fakty mogłabym badać, gdybym miała dostęp do wszystkich dokumentów. Mam jednak życiowe doświadczenie, że spółka też ponosiła koszty.
Łukasz K. Przecież koszty funkcjonowania spółki można prześledzić. Ma pani dostęp do rachunku firmowego spółki, nie potrafi pani stwierdzić takich przelewów. Sugeruje pani, że 99 mln zł poszły na koszty spółki?
- Napisałam, że 99 mln zł w dużej części poszło na umorzenie obligacji, ale logicznie jakieś pieniądze mogłyby pójść na utrzymanie spółki.
Obrona: ale to były dwa pokoje i jeden komputer.
Maciej S.: koszty działalności WGI Consulting były niewielkie. Spólka wykonywała na zlecenie DM obsługę spółki pod kątem marketingowym, wydawniczym i szkoleniowym. Co miesiąc wystawiał DM faktury na pokrycie kosztów z pewnym narzutem, pozwalającym WGI Consulting pokrywać te niewielkie koszty, jak wynagrodzenia kilku osób i podnajem dwóch pokojów. Całość kosztów funkcjonowania były opłacalne ze środków płaconych przez WGI DM faktur.
- Wskazuję, że przychody z tej działalności wydawniczo-marketingowej były w 2005 i 2006 r. nie pokrywały kosztów. To nieduże kwoty, razem 160 tys. zł. To nie dużo, ale obrazuje, że koszty nie były pokrywane.
Obrona: Jak ta kwota się ma do 99 mln zł które zniknęło?
- Powiedziałam, że całość tych pieniędzy powinna trafić do instytucji zarządzających, a tak się nie stało.
Prokurator pyta o kwoty, o jakich pisała biegła w opinii.
- Kwota z emisji obligacji to kwota, jaką spółka pozyskała w długim czasie, w czasie kiedy funkcjonowała. W żadnym momencie w spółce nie było całej kwoty (blisko 300 mln zł). 133 mln zł alokowane w instytucjach finansowych to suma z całego czasu. Wobec braku kompletnej dokumentacji nie jestem w stanie powiedzieć na jakie cele została przeznaczona kwota pozyskana z emisji, a nie ulokowana zgodnie z warunkami emisji. Jednak istniały środki uzyskane z emisji obligacji, które nie zostały przekazane instytucjom wskazanym przez warunki. Kwota, która nie została tam ulokowane to nie mniej niż 99 mln zł. Wynika to z tego, że po 11 sierpniu 2005 r. spółka emitowała obligacje, które zostały zakupione przez WGI DM, natomiast brak było w dokumentacji jakichkolwiek dowodów, że kwota ta została przekazana do Wachovii czy IG Markets. 292 mln zł to kwota wynikająca z ceny emisyjnej, wynikająca z zestawień robionych przez zarząd o przydziale obligacji. 272 mln to kwota jaką WGI DM zapłacił za te obligacje, z przypływów pieniężnych ewentualnie porozumień między stronami, które równoważyły zapłatę. Co do zasady te dwie kwoty powinny być tożsame, gdyby byłą pełna dokumentacja i prawidłowa rachunkowość, to powinna być tożsamość, lub powinno wynikać, że za część emitowanych obligacji nie nastąpiła faktyczna zapłata. Może być też taka sytuacja, że nie miałam wszystkich dokumentów, mających znaczenie do wydania tej opinii.
Czy jest pani w stanie określić przyczyny nieujawnienia w księgach handlowych do czasu upadłości kredytu zaciągniętego przez zarząd na rachunku w Wachovii?
- Nie jestem w stanie. To ewidentny błąd księgowy, zafałszowało obraz spółki, to była bardzo znacząca operacja gospodarcza. Zafałszowanie obrazu było znaczne i pociągało szereg dalszych niekorzystnych sytuacji, powodował, że można było nie ujawnić, co się stało ze środkami, które spółka uzyskała z kredytu. Stąd też nie wiadomo, jakie było przeznaczenie tych pieniędzy i gdzie one trafiły. Tak było, kiedy wydawałam opinię, potem nie zajmowałam się tą sprawą.
Czy zna pani powód nieujawnienia salda rachunku inwestycyjnego, jakie miało to konsekwencje dla spółki?
- Nie wiem, jakie to były powody. To błąd rachunkowy i zarządczy, na pewno sprzeczne to było z ustawą i zasadami rachunkowości. Zarząd nie mając rzetelnie prowadzonych ksiąg, nie miał na bieżąco obrazu finansowego spółki, co utrudniało podejmowanie decyzji.
Czy emitent obligacji czy WGI DM miała obowiązek poinformowania obligatariuszy o kredycie na rachunki Wachovii i stanie środków na rachunkach w instytucjach finansowych, którym spółka powierzyła środki?
- Spółka nie miała takiego obowiązku. Nie wynikało to z warunków obligacji, ale warunki obligacji wyłączały możliwość zaciągania kredytu na rachunku bankowym, na którym były zgromadzone środki z tytułu emisji obligacji. Co do informowania obligatariuszy o stanie środków lokowanych w instytucjach finansowych, to też nie było obowiązku informowania na bieżąco, ja sobie takiego obowiązku nie przypominam. Obligatariuszy powinien interesować stan środków, w momencie, kiedy upływał termin wykupu obligacji, lub obligatariusz podejmował decyzję o przedterminowym wykupie obligacji.
Czy zawarcie przez zarząd WGI Consulting 1 kwietnia 2005 r. umowy nabycia zamiennych instrumentów dłużnych o wartości ponad 10,1 mln USD było uzasadnione ekonomicznie i było zgodne z warunkami emisji obligacji?
- Opisuję brak księgowań tych operacji. Trzeba wskazać, że ta inwestycja w samej swej naturze byłą obarczona ogromnym ryzykiem. Naturalnie daje też szansę na duże zyski. W związku z tym decydując się na takie agresywne inwestowanie trzeba spełnić warunki, minimalizujące ryzyko. W tym wypadku nie były podejmowane żadne czynności minimalizujące ryzyko, a wręcz przeciwnie, ta umowa była sformułowana w taki sposób, że nie mogła się udać. Warunkiem niezbędnym na zrobienie tego przedsięwzięcia byłą wpłata wszystkich deklarowanych transz, czyli 10,1 mln USD. Mnie nie udało się ustalić, jaką kwotę faktycznie wpłacono, ale najprawdopodobniej była to kwota 6 mln USD. Przyjmując, że nie wpłacono niezbędnych kapitałów i brak zabezpieczenia tej inwestycji, brak kapitałów własnych w spółce, które pozwoliłyby jej inwestowanie tego rzędu kwot i mając tylko środki z emisji obligacji, które nawet w sposób pośredni nie mogły być przeznaczone na jakąkolwiek inną działalność, należy uznać, że całą ta inwestycja byłą nieuzasadniona ekonomicznie i w praktyce środki odzyskane dla spółki z tej inwestycji - 3,1 mln USD, którą uzyskał syndyk - jest kwotą znacznie niższą od kwot, które zostały zainwestowane, jeśli prawdę jest , że stan inwestycji był na poziomie 6 mln USD. Nie udało się uzyskać całości obrazu, w jaki sposób umowa była wykonywana, a przede wszystkim całości informacji o przepływach pieniężnych. Tu główne źródło informacji to prezes RML Development Roman Śledziejowski.
Jaka była rola zarządu WGI DM w zdefraudowaniu pieniędzy w trakcie operacji?
- Przedmiotem mojej pracy byłą wyłącznie działalność WGI Consulting, ale w części opinii przejawiają się informacje o DM, bo to DM składał dyspozycje przedterminowego wykupu obligacji. Nie badałam roli DM, opisywałam schematy działań. Bez tego, że DM skłądał dyspozycje przedterminowego wykupu obligacji nie byłoby możliwe dokonywanie tego przedterminowego zakupu. Jeśli chodzi o twierdzenia dotyczące defraudacji, to moim zdaniem jest możliwe, że zostały zdefraudowane pieniądze z kredytu zaciągniętego w Wachovii, ale z tą operacją DM nie powinien mieć nic wspólnego. Teraz wynika stąd, że brak było dokumentów świadczących o tym, że pieniądze z kredytów finansowały działalność WGI Consulting. Wiadomo, że były przelewane do innych banków. Nie wiadomo jednak, co się dalej z tymi środkami działo. Gdyby uzupełnić w tym zakresie materiał dowodowy, można by ustalić, na co te środki zostały przeznaczone, czy przynajmniej częściowo trafiły na inwestycje RML Development. Z dokumentów widać tylko, że pieniądze zostały przekazane poza spółkę.
Co według pani ma oznaczać nieprawidłowo prowadzona rachunkowość, jakich dokumentów brakowało?
- W skrócie można wskazać dwa zagadnienia: w księgach nie były ujawniane kluczowe informacje o np. fakcie zaciągnięcia kredytu czy fakt umowy z RML Development. Po drugie, te operacje które były ujawnione, to nie w sposób pełny, ale szczątkowy. Było np. pokazywane, ze środki z emisji obligacji były lokowane w Wachovii, to nie było w księgach kompletnych wyciągów bankowych, te wyciągi nie były bieżące, nie były księgowane, więc stan środków na rachunku w Wachovii i IG Markets nie obrazował bieżącego i rzeczywistego stanu środków.
Pełnomocnik poszkodowanego: w jaki sposób finansowała się spółka WGI Consulting?
- Jeśli spółka prowadziłaby tylko emisję obligacji i wykonywała wyłącznie warunki obligacji, to spółka nie mogłaby mieć żadnego wyniku finansowego. Gdyby prowadziła tylko tę działalność, to nie byłaby uzasadniona żadne zyski. Gdyby jej konstrukcja była taka, by miała straty, to powinna mieć wysokie kapitały własne. Nie byłaby ekonomicznie uzasadniona jej działalność, ale czasem takie są konstrukcje. Gdyby dodatkowa działalność była prowadzona z zyskiem, mogłaby pokrywać straty z emisji obligacji. Tak w tym przypadku nie było, wszystkie działalności podejmowane przez spółkę były ze stratą.
Czy inne działalności były zyskowne?
- Nie. tą inną działalnością byłą inwestycja w RML Development, jak się okazało, nietrafną.
Proszę wyjaśnić, jaka była konstrukcja emisji obligacji i wpływ tej konstrukcji na zysk spółki.
- Byłą wyznaczona cena nominalna obligacji, stała, wynosiła 10 zł, i byłą określana cena emisyjna, wyższa, różna dla różnych emisji. Był też określony okres, na jaki te emisje były przeprowadzone. WGI Consulting emitowało obligacje, a WGI DM dokonywał ich zakupu na konta klientów. Obligacje były nieoprocentowane, ale bieżąca wartość obligacji zależała od zysku lub straty poniesionych na inwestycji lokowania środków uzyskanych z obligacji w instrumenty finansowe w Wachovii lub IG Markets. Umowa emisyjna zawierała wzór matematyczny, jak obliczać wartość. W wypadku osiągnięcia zysku, całość zysku zwiększała wartość obligacji, czyli był przynależny dla obligatariuszy. Dla WGI Consulting nie było przewidzianych żadnych pieniędzy, które by pozwalały na pokrywanie kosztów spółki czy obsługi obligacji. Istniał tylko jeden moment, gdy WGI Consulting mogła zarobić - data wykupu obligacji, ale w odpowiednim momencie, w zależności od stanu środków w instytucjach finansowych. Były takie emisje, które w całości przyniosły stratę, mimo że tam też był przedterminowy wykup. Ten przedterminowy wykup był niekorzystny dla obligatariuszy, taka inwestycja co do zasady ma sens, jeśli jest długoterminowa. Obligatariusz zyskiwał, gdy wartość obligacji była wyższa od ceny jaką zapłacił, czyli ceny emisyjnej.
Czy WGI Consulting osiągała takie zyski, które pozwalały obligatariuszom na przeskoczenie pułapu wartości ceny emisyjnej?
- Wartość obligacji rzeczywista jest trudna do obligacji, bo trzeba by mieć wyciągi bankowe na koniec każdego miesiąca w datach działalności spółki. Musiałyby to być wyciągi z Wachovii i IG Markets. W materiale, którym dysponowałam miałam tylko kilka wyciągów z Wachowii i jeden z IG Markets. Na podtsawie tych dokumentów, które miałam, wynikało, że lokowanie środków w Wachovii było bardzo opłacalne. W wyniku zamrożenia środków w Wachovii, to koszyk inwestycyjny był na tyle zdywersyfikowany, że straty były niższe, niż należałoby się spodziewać. Sposób zarządzania środkami w Wachovii ja oceniam bardzo wysoko w tych okresach, któe miałam wyciągi. Ale nie wszystkie środki były przekazywane do instytucji finansowych zgodnie z warunkami emisji, a tym samym nie pracowały i nie miały szansy na wypracowanie zysku dla obligatariuszy. Niekorzystne dla nich były też przedterminowe wykupy, które wiązały się często ze stratą dla różnych osób. Ale była też grupa osób, która uzyskała korzyści, do których nie była uprawniona, przynajmniej na gruncie dokumentacji, którą dysponowałam. Chodzi o 4 osoby, co do których nie było żadnych dokumentów, że obligacje miały na koncie, ale w maju 2006 dostały pieniądze z tytułu umorzenia obligacji, oraz 14 osób, które otrzymały wypłaty znacznie wyższe niż wyliczone na podstawie warunków emisji. Być może po mojej opinii były jakieś inne dokumenty, które wyjaśniałyby te różnice i preferowanie tych osób.
Aż 66 proc. obligacji zostały wykupione przedterminowo, co jak pani wskazuje, powodowało straty. Po 11 sierpnia 2005 r. z emisji obligacji do instytucji finansowych nie wpłynęły żadne środki. Czy jest możliwe, że właściciele tych obligacji mieli możliwość uzsykaiwania zysków?
- Jak już wskazałam, pieniądze nie mogły zarabiać w inny sposób niż w tych instytucjach. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy te środki pracujące przekazane do Wachovii mogły wygenerować taki zysk, by obligatariusze zyskali na tej inwestycji mimo nie przekazania pozostałych pieniędzy do instytucji. Gdyby wszystkie środki przekazać do Wachovii, to obligatariusze mogliby więcej zarobić, ale gdyby była strata, to mniej by stracili.
W jaki sposób w księgach rachunkowych ujawniono te środki, o których mowa w opinii - kwoty nie przekazane po 11 września 2005 w wysokości ok. 99 mln zł?
- To łączna pozycja, na którą składa się 71 mln zł faktycznie zapłaconych przez DM i 28 mln zł rozliczonych bezgotówkowo z tytułu umorzenia obligacji, chodzi o porozumienie z 31 grudnia 2005 r. Te 70 mln zł to środki, które w różnym czasie wpływały na rachunek bankowy WGI, te wpływy były rozłożone w czasie, z tego rachunku były robione różnego typu dyspozycje, ale ja nie badałam, albo nie opisałam w treści opinii, jakie to były dyspozycje. Ale nie wynikało, ze z tego rachunku były jakieś wpłaty do Wachovii lub IG Markets.
A w jaki sposób zaksięgowano te wypływy?
- Nie można kategorycznie stwierdzić, w jaki sposób te środki zostały zagospodarowane. Stawiam taką tezę, że zostały przeznaczone na spłatę zobowiązań wobec obligatariuszy z tytułu wykupu obligacji wcześniejszych serii. Ta teza wynikała z ustalenia, ze po 11 sierpnia 2005 r. WGI Consulting umorzył przedterminowo ponad 16 mln sztuk obligacji za 192 mln zł, więc musiał mieć środki, by te pieniądze oddać. To były pieniądze wypłacane z tego rachunku. Jednak nagromadzone na tym rachunku środki pochodziły z różnych źródeł, to nie można powiedzieć, zę dana złotówka poszła na jakiś konkretny cel. Można było operować tylko na kwotach globalnych. WGI Consulting nie miał płynności finansowej, nie mógł jej mieć, miał za małe kapitały własne a środki z obligacji musiał lokować w instytucjach finansowych. Stan niewypłacalności wystąpił nie później niż w styczniu 2006 kiedy nie było pieniędzy na zapłatę podatków i ZUS.
Spółka jednak funkcjonowała, więc jak finansowała działalność do ogłoszenia upadłości?
- WGI Consulting nie miała środków, z których mogłaby pokrywać własne koszty, więc najprawdopodobniej było to finansowane ze środków w tytuły emisji obligacji, to była różnica między środkami pozyskiwanymi i wypłacanymi?
Czy funkcjonowanie było uzależnione od wpłat kolejnych obligatariuszy?
- To nie jest taka prosta zależność. Cała konstrukcja tej spółki była ekonomicznie nieuzasadniona. Im więcej emisji obligacji, to spółka znajdowała się w coraz gorszej sytuacji. Żeby zachować jakąś płynność, to musiała emitować nowe obligacje i musiała te środki lokować niezgodnie z przeznaczeniem i dokonywać przedterminowego wykupu obligacji?
Czy brak dopływu nowych klientów uniemożliwił by jej funkcjonowanie?
- Brak nowych emisji paraliżowałby jej działanie, bo nie miałaby bieżącej gotówki.
Wspominała pani o trudności ustalenia, jaka kwota trafiła do RML Development. Czy kiedykolwiek osoby reprezentujące tę spółkę przedstawiały jakieś dokumenty o wpłatach?
- Na zlecenie sądu lub syndyka była zlecona opinia dotycząca wyceny papierów dłużnych RML. W ramach tych prac biegły Kornacki i syndyk polecieli do USA gdzie wizytowali tę inwestycję i spotkali się z prezesem RML Romanem Śledziejowskim. Ja w tej delegacji nie byłam, nie rozmawiałam z prezesem. Informacje mam przekazane i zawarte w opinii dotyczącej wyceny. Tam stwierdza biegły, że prosił Śledziejowskiego o okazanie dokumentacji finansowej tej spółki, chodziło o sprawozdania finansowe, nie wyciągi. Wtedy prezes RML powiedział, że według amerykańskiego prawa nie ma obowiązku sporządzania przy tego typu działalności takich dokumentów. Ja z całą pewnością nie miałam wglądu do wyciągów bankowych RML. Założenia że 6 mln USD trafiło do spółki opierało się o wyjaśnienia Romana Śledziejowskiego, a nie o dokumenty.
Czy spółka WGI Consulting miała prawo żądać jakichkolwiek dokumentów, relacji o przebiegu inwestycji od RML Development?
- Same powiązania osobowe z całą pewnością nie upoważniają do wglądu w dokumentację RML. Byłoby inaczej, gdyby WGI było wspólnikiem.
Z jakich instrumentów finansowych składał się koszyk inwestycji w Wachovii?
Protestuje obrońca: to jest w opinii. Proszę zadać pytanie do którego pan zdąża.
Czy sprzedaż tych instrumentów finansowych byłą by w krótkim czasie możliwa z zyskiem?
Zależy od czasu. Jeśli wartość akcji by rosła, to może należałoby poczekać na wzrost. Kiedy się ten koszyk konstruuje, to ma się jakiś plan finansowy. Te instrumenty są zbadane i się konstruuje model finansowy, jak się one będą zachowywać. Sprzedawanie szybko wszystkiego na ogół jest rzeczą bardzo niekorzystną, chyba że za moment ma nastąpić ogólny krach. Tego się nie zakłada przy normalnym inwestowaniu. Te inwestycje nie były ubezpieczone, ale sam sposób zarządzania opisuję jako absolutnie ponad przeciętną.
Ewa Ś. poszkodowana: Kto dysponuje środkami spółki dokonując przelewów?
- Zawsze decyduje o tym zarząd i osoby umocowane do poszczególnych czynności. Nie badałam, kto był umocowany do rachunków WGI Consulting.
Powiedziała pani, że stan ksiąg finansowych mógł wprowadzać w błąd zarząd. Czy zarząd mógł realnie ocenić sytuację spółki?
- Zarząd nigdy nie będzie miał takiej wiedzy szczegółowej, jeśli nie ma prawidłowych ksiąg. Zna główne pozycje, więc pewne decyzje zarządcze może podejmować na postawie wiedzy ogólnej. Ale ta wiedza nie będzie pełna jeśli nie ma rzetelnych ksiąg. Jeśli środki są przekazywane do innych podmiotów, gdzie był inny zarząd, to zarząd WGI Consulting tracił w ogóle kontrolę sytuacji finansowej spółki.
Jakie były powody zatajenia informacji o zaciągnięciu kredytu?
- Nie wiem, to pytanie o intencję, a ja badałam przepływy i dokumenty.
Czy badała pani powiązania osobowe spółek na rzecz których były dokonywane przelewy?
- Nie wiem na rzecz jakich podmiotów były przekazywane te środki. Jestem w stanie wskazać w jakiej dacie i jaka kwota została przekazana do niektórych banków. Do kogo należał rachunek na który zostały przekazane te środki, to ja nie mam takiej wiedzy. Nie mogłam więc badać powiązań osobowych, tym bardziej, że nie było to przedmiotem mojego badania.
Sędzia ogłasza przerwę przed pytaniami obrońców.
Joanna Opalińska w swojej opinii z 2007 r. pisała m.in. o tym, że WGI Consulting inwestowała w papiery dłużne nieruchomościowej spółki RML Development zarządzanej przez Romana Śledziejowskiego, jednak transakcji pieniężnych dokonywano z innych rachunków, niż ujawnione w WGI Consulting. Biegła nie była w stanie ocenić, jaką kwotę faktycznie przesłano na konto RML Development, bo według umowy powinno to być 10,15 mln USD, a według oświadczeń zarządu przesłano jedynie 6 mln USD. W 2007 r. biegła nie była też w stanie ocenić, komu z klientów WGI przydzielono obligacje WGI Consulting.
Joanna Opalińska oceniała wówczas również, że warunki emisji obligacji WGI Consulting były tak skonstruowane, że zapewniały bardzo korzystną pozycję ekonomiczną obligatariuszowi, zaś dla WGI Consulting nie miały uzasadnienia ekonomicznego.
Proces szefów WGI – Macieja S., Łukasza K. i Andrzeja S. toczy się w warszawskim sądzie od września 2013 r. Prokuratura zarzuca im m.in. wyrzązenie szkody majątkowej w wielkich rozmiarach. W akcie oskarżenia wymienia nazwiska blisko 1,2 tys. poszkodowanych na łączną kwotę blisko 250 mln zł.