Rekord ustanowił wicepremier i minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna , który od prezydenta Lecha Kaczyńskiego — a realnie od szefa BBN Aleksandra Szczygły — dostał 15 sierpnia kosza. Z jedenastu jego wniosków generalskich przeszły tylko dwa. W związku z tym obrażony minister oznajmił, iż do końca kadencji obu panów — czyli praktycznie do 23 grudnia 2010 r. — już żadnych wniosków nie ponowi! A przecież w jego resorcie najwyższy menedżment nie nosi tytułów prezesów, lecz właśnie generalskie wężyki z gwiazdkami, wiążące się również z uposażeniami. Zatem deklaracja wicepremiera i ministra Grzegorza Schetyny oznacza dokładnie tyle: "przez półtora roku zasuwacie na stanowiskach zaniżonych prestiżowo i finansowo, bo ja do tego Szczygły na kolanach nie pójdę". Na szczęście w spółkach skarbu państwa taka niedorzeczność jest niemożliwa.
Również obrażalstwo było podłożem kompetencyjno-prestiżowego starcia ministra
obrony narodowej Bogdana Klicha z dowódcą wojsk lądowych gen. broni Waldemarem
Skrzypczakiem, zakończonego dymisją generała. W gigantycznym medialnym zgiełku
niemal zginęła okoliczność najważniejsza dla oceny tej ośmieszającej MON sprawy
— otóż trzyletnia kadencja dowódcy wojsk lądowych planowo i tak kończyła się 3
października, a na następną generał Skrzypczak nie miał szans (mianuje
prezydent, ale na wniosek ministra). Oczywiście żadna to pociecha, że finał
wojskowego starcia był dokładnie taki, jakim kończą się konflikty ministra
skarbu z prezesami państwowych spółek.