
Wczoraj, w obliczu zamkniętych giełd w wielu krajach świata, na pierwszy plan wysunęły się dane makro w Stanach Zjednoczonych – gorszy od oczekiwań odczyt indeksu PMI dla przemysłu i lepsze od oczekiwań dane z raportu ISM. Ropa zakończyła jednak sesję na minusie, a dzisiaj jej cena symbolicznie rośnie, odreagowując zniżkę z wczoraj. Ruch jest na tyle niewielki, że można w zasadzie mówić o konsolidacji w wyczekiwaniu na kolejne dane.
O ile szeroki rynek czeka na jutrzejszy komunikat Fed, to wśród danych mają pojawić się m.in. odczyty dotyczące zapasów paliw w USA (dziś raport Amerykańskiego Instytutu Paliw, a jutro Departamentu Energii). Oczekiwany jest kolejny spadek zapasów ropy naftowej w USA, już trzeci z rzędu.

Obecnie nastroje na rynku ropy naftowej wahają się między optymizmem a pesymizmem. Z jednej strony, niedawne nieoczekiwane cięcie produkcji ropy przez OPEC+ oraz niski poziom zapasów ropy budzą nadzieję na odbicie notowań w górę. Z drugiej strony, spowolnienie gospodarcze na świecie budzi uzasadnione obawy związane z popytem na ropę. W kontekście tego ostatniego w centrum uwagi pozostają Chiny, w których co prawda widać ożywienie po zniesieniu pandemicznych restrykcji w styczniu, jednak dane dotyczące sytuacji w przemyśle nie są tak dobre jak tego oczekiwano.
Wczoraj jednak pojawiły się wstępne wyliczenia pokazujące, że eksport ropy naftowej z USA był w kwietniu większy od oczekiwań, co wynika właśnie z popytu ze strony Chin. O ile po marcowym rekordzie 4,5 mln baryłek dziennie, oczekiwano spadku poniżej 4 mln baryłek dziennie w kwietniu, to na podstawie wyliczeń związanych z ruchem statków, wiele wskazuje na to, że bariera 4 mln jednak nie została przełamana w dół.
