Konfuzja – tak można by podsumować jednym słowem wyniki badania nastrojów wśród konsumentów w lutym. Z jednej strony mniej osób planuje poważne zakupy w przyszłości, co jest złą informacją. Z drugiej - więcej chciałoby je robić już teraz. Maleje grupa, która uważa, że dziś nie warto oszczędzać, a jednocześnie rośnie grono tych, którzy przewidują wzrost oszczędności w perspektywie roku.
Brak wyraźnego trendu widać w głównych wskaźnikach koniunktury konsumenckiej publikowanych przez GUS. Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej w lutym nieznacznie się poprawił do minus 14,8 pkt z minus 15,1 miesiąc wcześniej. Jednak wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej trochę się pogorszył: do minus 10,8 z minus 9,9 pkt.
Oba odczyty pokazują jedno: wśród polskich konsumentów nadal przeważają pesymiści, bo tak należy interpretować te dane.
Bez poprawy, bez pogorszenia
Przełomu w badaniach nie ma, bo też nie widać na horyzoncie powodów, które mogłyby popchnąć nastroje w określonym kierunku. Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka banku PKO BP, zwraca uwagę, że czynniki kluczowe dla podjęcia decyzji „wydawać czy oszczędzać” w pewnym sensie się znoszą. Z jednej strony hamuje tempo wzrostu płac, a proces szybkiego spadku inflacji się skończył. To oznacza, że realny dochód będzie rósł wolniej. Z drugiej - na stabilnym bardzo niskim poziomie utrzymuje się odsetek gospodarstw domowych, które deklarują, że muszą finansować wydatki z bieżących oszczędności lub popadają w długi.
- Zatem z jednej strony nie widać źródeł finansowania dodatkowej konsumpcji w porównaniu do poprzedniego roku. Ale z drugiej nie ma też tam niczego niepokojącego, jeśli chodzi o kondycję budżetów domowych, która mogłaby wpływać na ograniczenie konsumpcji. Patrząc w dłuższej perspektywie, sytuacja finansowa przeciętnego gospodarstwa domowego w Polsce diametralnie się poprawiła – mówi ekonomistka.
Według ankiety GUS w lutym 1,68 proc. ankietowanych deklarowało, że sytuacja finansowa zmusza ich do zaciągania długów. To więcej niż w styczniu (1,08 proc.), ale znacznie mniej w porównaniu do liczby ankietowanych, których stać na oszczędzanie (61 proc.). Finansowanie bieżących wydatków z oszczędności deklarowało 4,1 proc. pytanych (wobec 3,88 proc. w styczniu), ale jednocześnie 30,86 proc. odpowiedziało, że przy obecnych dochodach są w stanie związać koniec z końcem.
Konsument boi się wojny
GUS spytał przy okazji ankietowanych konsumentów, jak postrzegają wojnę w Ukrainie: czy ich zdaniem stanowi ona zagrożenie dla ich osobistej sytuacji finansowej i gospodarki całego kraju. Najważniejszy wniosek: polski konsument nie jest tak dużym optymistą co do wpływu wydarzeń w Ukrainie jak inwestor kupujący polskie aktywa. O ile od początku stycznia niemal nieprzerwanie do środowej korekty trwał rajd na giełdzie i w notowaniach złotego, podsycany nadziejami na rychłe zakończenie wojny, o tyle wydarzenia w Ukrainie ciągle ciążą konsumenckim nastrojom.
Według najnowszego badania GUS już 8,5 proc. respondentów uważa sytuację na terytorium wschodniego sąsiada za duże zagrożenie dla własnych finansów, co oznacza wzrost o 1,5 punktu procentowego względem poprzedniego miesiąca.
Badanie pokazuje, że w porównaniu ze styczniem wzrósł odsetek osób, które deklarują wpływ wojny na ich odpowiedzi dotyczące koniunktury konsumenckiej – z 54,5 do 55,1 proc.
Większy odsetek niż miesiąc wcześniej, bo 28 proc. w porównaniu do 27,5 proc., upatruje w wydarzeniach w Ukrainie duże zagrożenie dla suwerenności Polski.
Badania prowadzono w pierwszej połowie lutego i być może do ankietowanych nie dotarły jeszcze wtedy ostatnie informacje o amerykańskich planach rychłego zakończenia wojny. To jedno wytłumaczenie. Inne jest takie, że nastroje psuje wizja porozumienia pokojowego, które usankcjonowałoby zwycięstwo Rosji nad Ukrainą.
- Być może w Polsce zupełnie inaczej interpretujemy wydarzenia w Ukrainie niż generalnie rynki, które stały się bardzo optymistyczne. My tutaj z każdym dniem drżymy coraz bardziej, co widać nie tylko w odpowiedziach o czynniki ekonomiczne, ale też w ocenach zagrożeń dla suwerenności i niepodległości Polski – ocenia Marta Petka-Zagajewska.