Jedną z nielicznych korzyści, jakie gospodarce przynosi pandemia, jest dynamiczny wzrost płatności elektronicznych. Polacy nie tylko płacą kartą, ale w ogóle zmieniają się ich przyzwyczajenia płatnicze. Według raportu „Jak bardzo Polska jest bezgotówkowa”, przygotowanego przez zespół dr. Michała Polasika z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, od lat śledzącego zachowania na rynku płatności, Kantar i Fundację Polska Bezgotówkowa, 2/5 konsumentów częściej płaci bezgotówkowo i deklaruje ponadto, że już tak zamierza regulować rachunki.

Młodzi wolą karty
Na pytanie, czy koronawirus miał wpływ na sposób płacenia w sklepach stacjonarnych 39 proc. odpowiedziało, że w związku z pandemią częściej płaci elektronicznie, 44 proc. i przed, i w jej trakcie płaci tak samo, 9 proc. zaczęło natomiast częściej korzystać z gotówki.

Na karty najchętniej przerzuciła się młodzież, w najmniejszym stopniu, choć widocznym, koronawirus wpłynął też na wybór środka płatniczego w pokoleniu baby boomers.. W grupie wiekowej 18-24 lata 53 proc. badanych w czasie pandemii płaci częściej kartą, aplikacją i przelewem. W pokoleniu Y (25-34 lata) odsetek klientów bezgotówkowych wyniósł 42 proc., w generacji X (35-44 lata) — 43 proc. Znacząco słabsza dynamika jest wśród konsumentów w średnim wieku i starszych (45-75 lat) — wynosi 31 proc. Co ważne — w każdej grupie wiekowej odsetek tych, którzy w związku z pandemią noszą w portfelu więcej gotówki, jest stosunkowo niewielki i wynosi 4-8 proc. Tylko wśród osób starszych (61-75 lat) jest bardzo wyraźny zwrot w kierunku gotówki. Aż 24 proc. respondentów odpowiedziało, że w czasie pandemii częściej płaci metodą z ręki do ręki.
Mocno zaskakuje informacja, jaki wpływ miała pandemia na zachowania płatnicze w zależności od wykształcenia i miejsca zamieszkania. Jeśli ktoś sądzi, że liderami są ludzie po studiach wyższych i mieszkańcy dużych miast, to jest w błędzie. Największy zwrot w kierunku płatności elektronicznych zaobserwowano wśród osób po szkołach zawodowych i średnich, bez matury. 46 proc. w pandemii częściej płaci kartą. W przypadku absolwentów szkół wyższych odsetek jest niższy — 44 proc. Wśród osób ze średnim wykształceniem wynosi 33 proc. O ile jednak wśród badanych z dyplomem tylko 1 proc.podczas pandemii zaczął częściej sięgać po gotówkę, to respondenci po zawodówkach używali jej znacznie chętniej – odsetek zainteresowanych twardym pieniądzem wyniosło 12 proc.

Gotówka absolutnie rządzi w grupie osób z wykształceniem podstawowym. Tu odsetek zwolenników karty wyniósł 17 proc., natomiast amatorów gotówki jest aż 42 proc.

W całym społeczeństwie edukacyjny wpływ koronawirusa na wybory dotyczące instrumentów płatniczych jest niemały, podobnie jak wpływ na zmianę przyzwyczajeń. 27 proc. jest zdecydowanych płacić bezgotówkowo także po wygaśnięciu pandemii. 17 proc. mówi, że raczej tak, będzie częściej sięgać po karty i aplikacje. 18 proc. absolutnie nie ma takie zamiaru. Taki sam jest odsetek odpowiedzi „raczej nie”. 20 proc. nie ma zdania.
Gotówka powoli odpuszcza
Nie do końca jest jasne, z czego wynika wzrost zainteresowania płatnościami bezgotówkowymi, ponieważ zwrotu nie można powiązać ze strachem przed koronawirusem na banknotach. Obawy przed zakażeniem tą drogą ma 28 proc. badanych. 13 proc. zdecydowanie widzi związek między gotówką a wirusem, 15 proc. przychyla się do tej opinii, 26 proc. uważa to za bzdury, 24 proc. bardziej na miękko, ale też nie boi się zakażenia tą drogą.
Nie bardzo można powiązać to, co dzieje się na rynku płatności, z masowymi wypłatami gotówki głównie w pierwszym półroczu. Wśród badanych tylko 14 proc. przyznało się do chomikowania pieniędzy po wybuchu pandemii. 57 proc. odpowiedziało zdecydowanie, że nie brało gotówki z banku.
Dr Michał Polasik stwierdza w raporcie, że zjawisko „cashless moment by COVID-19” rzeczywiście wystąpiło – Polacy w czasie pandemii częściej płacą bezgotówkowo. Z drugiej jednak strony wzrostowy trend był już silny przed pandemią. Z raportu toruńskich naukowców wynika, że o ile w 2005 r. na transakcje elektroniczne przypadało 2 proc. wszystkich płatności, to w 2018 r. już 43 proc., a rok później 46 proc. Dr Michał Polasik podkreśla, że na rynku wciąż istnieją bariery dla płatności kartowych, jednak z drugiej strony widać, że wiele branż wcześniej impregnowanych na karty nagle się odblokowało, lub też klienci rzadziej płacili gotówką. Z odpowiedzi na pytanie: gdzie pan/pani w ciągu ostatniego miesiąca robił/a zakupy i czym płacił/a wynika, że rośnie transakcyjność kartami i aplikacjami w małych sklepach spożywczych: z 30 proc. w 2018 r. do 34 proc. w ubiegłym. Niewielki jest progres w tradycyjnie gotówkowej w Polsce gastronomii – udział transakcji kartowych wzrósł z 46 do 48 proc., ale również o 2 pkt proc., do 44 proc., wzrósł udział gotówki.

Bardzo duże zmiany zachodzą w usługach medycznych. Tu odsetek transakcji gotówkowych zmniejszył się aż o 13 pkt proc., do 70 proc. Duży odwrót gotówki nastąpił w segmencie warsztaty/salony samochodowe. Gotówki jest dużo mniej (59 proc. vs 71 proc. w 2018 r.), przybywa natomiast płatności kartowych – wzrost o 9 pkt proc., do 28 proc. Wydaje się jednak, że za zmiany odpowiadają salony samochodowe, a nie warsztaty.
Gotówka ma się dobrze, a nawet coraz lepiej na rynku usług domowych. W 2019 r. 78 proc. płatności za sprzątanie, drobne naprawy Polacy uregulowali w gotowce. To aż 16 pkt proc. więcej niż w 2018 r.
Rośnie natomiast ruch kartowy w administracji, gdzie udział gotówki spadł z 60 do 49 proc. Jest to z pewnością efekt terminalizacji prowadzonej przez Fundację Polska Bezgotówkowa, która instaluje w urzędach darmowe POS-y. Wzrost akceptacji w innych sektorach gospodarki również można wprost powiązać z aktywnością fundacji, np. zaobserwowany w trakcie badań dr. Michała Polasika wzrost aktywności kartowej w mniejszych miejscowościach.
Mogą wystąpić zakłócenia w powyższym trendzie spowodowane powrotem do obiegu gotówki „z materaca”. Ludzie wypłacili z banków „przezornościowo” w pierwszym okresie pandemii około 80 mld zł. Teraz będą one wracały do obiegu gospodarczego. Trochę do banków, ale tu nie ma motywacji, bo stopy procentowe są bardzo niskie. Będą używane do płacenia za bieżące zakupy.
Ponadto spowolnienie w gospodarce może spowodować ucieczkę słabszych biznesów do szarej strefy do momentu poprawy sytuacji. To może spowodować częściowe wycofywanie się merchantów z akceptacji kartowych. W konsekwencji może to zmotywować Ministerstwo Finansów do wprowadzenia silniejszego bodźca do akceptacji płatności elektronicznych, np. poprzez obniżenie limitu płatności gotówkowych, który obecnie wynosi 15 tys. zł.