Koszty energii w UE likwidują przemysł

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-04-02 20:00

Wieloletnie ramy finansowe (WRF) Unii Europejskiej na siedmiolatkę 2021-2027 przyjęte zostały rzutem na taśmę na bardzo konfliktowym szczycie Rady Europejskiej w grudniu 2020 r.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Uwzględnione zostało rozlewanie się zarazy COVID-19, któremu miał przeciwdziałać zorientowany na odbudowę i zwiększanie odporności mechanizm Next Generation. Wtedy jeszcze nikt nie wyobrażał sobie innej plagi – wybuchu agresywnej wojny Rosji z Ukrainą. Zaskakujący Zachód kryzys wojenny poskutkował dwukrotną nowelizacją obecnych WRF – najpierw w grudniu 2022 r., a potem bardziej znacząco w lutym 2024 r. Na razie nie wiadomo, jak UE będzie starała się zareagować budżetowo na kolejną plagę – również wojenną, chociaż w obszarze nie militarnym, lecz gospodarczym – czyli szkodliwą dla świata nieobliczalność prezydenta Donalda Trumpa.

Komisja Europejska (KE) projekt budżetu na 2026 r., który musi pomieścić się w kwotach WRF, przedstawi w czerwcu. W środę na sesji w Strasburgu pożądane priorytety budżetowe uchwalił Parlament Europejski (PE), stosunkiem 441:173, przy 70 europosłach wstrzymujących się i 36 nieobecnych. Według PE wspólnota powinna koncentrować się na strategicznej gotowości i bezpieczeństwie, konkurencyjności gospodarczej i odporności, zrównoważonym rozwoju, klimacie i rynku wewnętrznym. Wzrosnąć powinny inwestycje w badania, innowacje, przedsiębiorstwa, zdrowie, energię, migrację, ochronę granic, transformację cyfrową i ekologiczną, tworzenie miejsc pracy oraz możliwości rozwojowe dla młodzieży. Odporność gospodarcza i zrównoważony rozwój UE zależą zaś od zwiększenia inwestycji, innowacyjności, likwidacji luki kompetencyjnej oraz zwiększenia produkcji przemysłowej.

Wszystkie hasła są tak szczytne i słuszne, że aż strach wchodzić w szczegóły realizacyjne. W innym punkcie środowych obrad PE odbyła się bardziej skonkretyzowana debata dotycząca planu reanimacji przemysłu, a konkretnie sektora stali i innych metali. Idealistycznym założeniem tego projektu KE jest stworzenie w UE konkurencyjnej i zdekarbonizowanej produkcji stalowej i generalnie metalowej. Trudno jednak uniknąć wrażenia, że KE całkowicie abstrahuje od najważniejszego czynnika wpływającego na obecną kiepską kondycję europejskiego przemysłu – bardzo wysokich cen energii. Są one pochodną polityki klimatycznej. W związku z tym coraz głośniejszy i bardziej skonsolidowany staje się chór wołających o natychmiastowe zawieszenie systemu handlu emisjami gazów – ETS. Bez tego warunku zapowiedzi KE o bezpiecznych i taniejących dostawach energii stają się równie chwytliwymi, co pustymi sloganami. Wypada przypomnieć, że od 2012 r. handel uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla odbywa się na giełdzie w Londynie, co systematycznie winduje ich ceny, przekładające się na koszty energii.

Europejski przemysł stalowy nie wytrzymuje konkurencji chińskiej i indyjskiej. W tym kontekście pod znakiem zapytania staje przyjęty niedawno bardzo ambitny program wzmocnienia zbiorowej obronności zarówno UE, jak też kontynentalnej części Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO). Podczas debaty PE pojawiało się naturalne pytanie, z czego państwa należące do obu struktur – z obecnych 27 członków UE już 23 należy do NATO – miałyby budować potrzebne czołgi i armaty, a także pociski do nich. Za głównego winowajcę uznawany jest Zielony Ład, przekładający na unijne dokumenty ideę polityki klimatycznej. Z punktu widzenia KE oraz generalnie prawodawczych organów UE nie tylko zatrzymanie tego strategicznego projektu nie wchodzi w grę, lecz również jego kalendarzowe spowolnienie. Według czarnego scenariusza ambitny harmonogram zredukowania emisji gazów może jednak zostać zrealizowany w sposób, o który w jego założeniach chyba nie chodzi – całkowicie znikną w UE przemysłowe źródła zanieczyszczania atmosfery…