Już ponad 774 tysiące umów na kwotę 117 miliardów złotych podpisano w ramach Krajowego Planu Odbudowy - podaje Ministerstwo Funduszy i Rozwoju Regionalnego. To 44,5 proc. całej kwoty, z jakiej Polska może skorzystać w ramach programu.
Choć samo podpisanie umów to dopiero wstęp do zrealizowania inwestycji, to jednak resort funduszy przekonuje, że efekty działania KPO już widać. Na razie Komisja Europejska wypłaciła Polsce w sumie 67 mld zł na podstawie trzech wniosków o płatność. Według MFiRR kolejne 26,3 mld zł ma trafić do Polski w sierpniu.
To właśnie w uruchomieniu KPO ekonomiści upatrywali szansy na inwestycyjne odbicie w tym roku. Ale, mimo optymistycznego tonu komunikacji MFiPR, dane z gospodarki są co najmniej niejednoznaczne. W miesięcznych informacjach GUS o produkcji przemysłowej i – przede wszystkim – produkcji budowlano-montażowej nie widać było symptomów przyspieszenia inwestycyjnego, szczególnie w I kwartale. Nie widać ich było tak bardzo, że wzrost inwestycji, jaki GUS zaraportował w publikacji o PKB za I kwartał, powszechnie uznano za zaskoczenie.
Brak bezpośredniego mocnego przełożenia na inwestycje ze strony KPO sprawia, że dziś ekonomiści bardzo ostrożnie wypowiadają się o potencjalnym wpływie programu na gospodarkę. Ich zdaniem jeśli go zobaczymy, to dopiero pod koniec roku.
Gdzie są pieniądze z KPO
Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka PKO BP, zwraca uwagę, że do wykorzystania pieniędzy z KPO zostało niewiele czasu. I nawet wynegocjowanie przez rząd wydłużenia okresu działania programu o kilka miesięcy (pierwotnie program miał zostać zamknięty z końcem sierpnia 2026 r.) niewiele tu zmienia. A to wymusza na beneficjentach określony sposób wykorzystywania tych pieniędzy.
- Jedną ze strategii, wykorzystywaną przez część samorządów – ale też przedsiębiorstw – jest spłacanie z pomocą środków z KPO starych zobowiązań zaciągniętych na realizowanie inwestycji. Następuje coś w rodzaju podmieniania finansowania – mówi ekonomistka.
Zwraca uwagę, że finansowanie z KPO jest tańsze niż kredyt. Ale efekt jest taki, że KPO nie generuje jakiejś nowej inwestycji, tylko finansuje tę, która i tak była już planowana lub wręcz realizowana.
- Dlatego być może nie widzimy powiewu nowego popytu inwestycyjnego. Z drugiej strony po zamianie finansowania projektu, który jest w toku, beneficjent KPO poprawia zdolność do realizacji kolejnych inwestycji w przyszłości. I z punktu widzenia całej gospodarki to oznacza, że środków na inwestycje jest więcej i będą one wykorzystywane w kolejnych miesiącach i kwartałach – podkreśla Marta Petka-Zagajewska.
To zwiększenie finansowego bufora na projekty w przyszłości wbrew pozorom może być istotne. Ekspertka przypomina, że w średnim terminie potrzeby inwestycyjne będą bardzo duże. I już dziś trwa dyskusja, jak znaleźć na nie pieniądze, a także ile będzie kosztowało pozyskanie takiego finansowania. Z tego punktu widzenia pozyskanie pieniędzy z KPO jest korzystne, bo zmniejsza to obciążenie, nawet jeśli trudno dziś zmierzyć bezpośredni wpływ Krajowego Planu Odbudowy na gospodarkę w rozumieniu jego wpływu na PKB
- Zgadzam się jednak, że spojrzenie na KPO bardzo mocno się zmienia. Nie spełniły się choćby oczekiwania sektora bankowego, że KPO szybko pociągnie za sobą wzrost akcji kredytowej pod inwestycje. Zakładano też, że przedsięwzięcia finansowane z KPO będą miały efekty wtórne: na przykład, jeśli nawet za modernizację linii kolejowej w 100 procentach zapłaci się pieniędzmi z KPO, to wykonawcy takiej inwestycji będą musieli zainwestować w maszyny, żeby ten projekt inwestycyjny realizować. Na razie tych wtórnych efektów inwestycyjnych nie widać zbyt wyraźnie, ale liczymy, że w kolejnych kwartałach zaczną się one uwidaczniać, a zapowiedzią tego mogą być m.in. rosnące nakłady inwestycyjne firm budowlanych – mówi Marta Petka-Zagajewska
Czy inwestycje wzrosną
W podobnym tonie wypowiada się Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku. Jak mówi, dziś z działaniem KPO jest trochę tak, jak zwykle z funduszami unijnym na początku nowej perspektywy finansowej UE: najpierw jest kontraktowanie i dzielenie środków. Tego we wskaźnikach inwestycji - na tym etapie - nie widać.
- Pieniądze z KPO na konta przedsiębiorców trafiły zapewne na przełomie pierwszego i drugiego kwartału i być może dopiero będą wydane na inwestycje. To, co przedsiębiorstwa teraz robią, to spłacają kredyty i np. spada dzięki temu poziom zobowiązań finansowych sektora przedsiębiorstw – mówi.
Według niego za wcześnie jeszcze na zmianę scenariusza dla gospodarki na ten rok. Nadal można zakładać, że wzrost PKB będzie oparty o inwestycje i konsumpcję. I gdzieś w trzecim, czwartym kwartale powinniśmy zobaczyć wyraźny wzrost wskaźnika inwestycji, a przełom roku 2025-2026 to będzie okres inwestycyjnego piku.
Jednocześnie Piotr Arak dodaje, że nie ma też powodu, by przeceniać potencjalny wpływ KPO na wzrost gospodarczy. Już wcześniej publikowane prognozy wskazywały, że może on dodać 0,4 pkt proc. do dynamiki PKB. Wskazuje też na doświadczenia innych krajów, które rozpoczęły wydawanie pieniędzy z KPO przed Polską.
- Efekty gospodarcze były bardzo skromne. Prawie w ogóle nie było widać efektu makroekonomicznego KPO w strefie euro – mówi ekonomista.
Piotr Arak uważa, że jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest specyfika KPO. Pieniądze są dzielone centralnie, kierowane do konkretnych dziedzin, a nie do regionów, jak to się dzieje w przypadku unijnej polityki spójności.
- Efekty działania pieniędzy z funduszy spójności było widać w prawie każdym segmencie gospodarki,. KPO jest celowany w konkretne przedsięwzięcia, a poza tym tak naprawdę głównym celem było skłonienie krajów korzystających z programu do podjęcia konkretnych reform. I to one miały przynieść efekty. Tymczasem efektów tych reform również nie widać – mówi ekonosmita VeloBanku.