W grudniu ubyło dwa razy więcej kredytów frankowych niż w listopadzie, wynika z danych Biura Informacji Kredytowej. To może oznaczać, że banki ruszyły szerzej z ofertą ugód.
Przez ostatnie miesiące liczba kredytów frankowych zmniejszała się o ok. 3 tys. miesięcznie. W grudniu jednak liczba ta podskoczyła do ponad 5 tys. miesięcznie. W tym samym miesiącu widać też największy ubytek kwotowy w tych kredytach, gdy się przeliczy zadłużenie w złotych na franki szwajcarskie.

Kredytów ubywa z kilku powodów. Część jest spłacana w terminie, np. umowy kredytów wziętych na 15 lat w 2007 r. już się zakończyły. Do tego dochodzą przewalutowania czy sądowe unieważnienia. W I połowie 2022 r. tego typu wyroków prawomocnych zapadło ponad 650, więc w statystykach BIK to nadal jest niewielka część ubywających kredytów. Stąd bardziej prawdopodobne wydaje się, że to banki coraz szerzej oferują ugody i przewalutowują kredyty.
Banki oferują ugody
Oficjalnie banki nie informują o tym, jakie oferty składają frankowiczom, ale w mediach społecznościowych wielu klientów dzieli się doświadczeniami. Np. PKO BP zaproponował zmniejszenie kapitału do spłaty z niemal 300 tys. zł do 130 tys. zł. Inny klient otrzymał ofertę przewalutowanie 30 tys. franków (ok. 140 tys. zł) pozostałych do spłaty na 24 tys. zł. BNP Paribas zaproponował klientowi przewalutowanie kwoty pozostałej do spłaty (86 tys. franków) po kursie 2,57. Po nieprzyjęciu oferty bank wyszedł z kolejną z kursem 2. Kolejny frankowicz w trakcie procesu otrzymał ofertę na przewalutowanie po kursie 1,67.
– Ciężko jednoznacznie ocenić atrakcyjność propozycji ugodowej, bo dużo zależy od indywidualnej sytuacji danej osoby, a głównie tego, czy ktoś może poczekać, czy jednak mu się spieszy, czy kredyt jest standardowy, czy jakiś niszowy. Z moich wyliczeń wynika, że w przypadku większości kredytów po wygraniu sprawy przed sądem dług właściwie znika. Stąd jak mamy 300 tys. zł do spłaty, a bank w ugodzie proponuje, że zostanie 200 tys. zł, to jest to ciągle dużo. To jest spora kwota, więc nie dziwi, że wiele osób woli poczekać na rozstrzygnięcie przed sądem – mówi Jarosław Sadowski, analityk Expandera.
Głównym argumentem za przyjęciem ugody jest szybkie załatwienie sprawy i jeżeli kwota do spłaty będzie nieduża, to można spłacić kredyt przed terminem i swobodnie dysponować nieruchomością zwolnioną z hipoteki.
– Jednak jeżeli takie zadłużenie spada znacząco, o więcej niż połowę, to takie osoby zaczynają się zastanawiać i pojawiają się w głowie tak argumenty jak: to jest kwestia kilku lat, nie mam 100 proc. pewności, że wygram. Nie mamy twardych danych na temat tego, co klient byłby gotowy zaakceptować, ale gdy kwota jest umarzana np. w 70 proc., to wydaje się, że klienci zaczynają poważnie brać ugodę pod uwagę. Z drugiej strony zdarzają się też historie, że klienci dostają propozycję ugody z kursem niższym niż rynkowy, odrzucają ofertę i dostają jeszcze niższy kurs, po czym ponownie odrzucają i dostają jeszcze korzystniejszą ofertę a i tak jej nie akceptują. Są to kwestie bardzo indywidualne – mówi Jarosław Sadowski.
Ugoda się nie opłaca
Zainwestowanie w adwokata 20 tys. zł i czekanie na wyrok nawet kilka lat to wciąż najbardziej opłacalna opcja. Sąd nie tylko orzeka o unieważnieniu umowy, co w przypadku gdy suma rat jest większa od pożyczonej kwoty zamyka sprawę kredytu, ale dodatkowo odsetki oraz koszty zastępstwa prawnego.
– Z punktu widzenia finansowego ugody prawie nigdy się nie opłacają, ale są zawierane dlatego, że klienci mają obawy, są zmęczeni prowadzeniem sporu, martwią się, że kurs znowu wzrośnie itp. O podpisaniu ugody często decydują aspekty nie tyle finansowe, co psychologiczne – żeby mieć sprawę załatwioną i nie musieć się tym martwić. Ugoda nigdy nie jest tak atrakcyjna, jak rozstrzygnięcie w sądzie, bo bankowi się to nie opłaca, skoro ma choć minimalne szanse na wygranie sprawy w sądzie – mówi Jarosław Sadowski.
Ostatnim czynnikiem odstraszającym frankowiczów jest wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, o które banki pozywają po unieważnieniu umowy lub nawet wcześniej, jeśli się tego spodziewają. Ostatnio jednak Trybunał Sprawiedliwości UE wyraźnie wskazał, że umowę należy unieważniać, nawet jeśli oznacza to brak jakiekolwiek wynagrodzenia dla przedsiębiorcy, a w tym roku rozpatrzy zapytanie w tej sprawie z Polski. Już 16 lutego swoją opinię przedstawi Rzecznik Generalny, a zwykle sędziowie trybunału ją podzielają.