Krugman kontra Estonia, czyli jak się pisze operę

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2013-03-23 08:46

Historia twitterowej batalii o dobre imię bałtyckiego kraju ma ciąg dalszy. Wkrótce stanie się sztuką.

Ekonomiczne spory zwykle są tak nudne, że nie interesują nikogo, poza samymi zainteresowanymi. Zdarza się jednak, że takie kłótnie wywołują ogromne emocje, a nawet… inspirują artystów.

„Stymuluj!” — zaintonuje śpiewak grający noblistę Paula Krugmana (z prawej). „Oszczędzaj!” — odpowie mu aktor, który wcieli się w postać Toomasa Henrika Ilvesa, prezydenta Estonii. [FOT. BLOOMBERG]
„Stymuluj!” — zaintonuje śpiewak grający noblistę Paula Krugmana (z prawej). „Oszczędzaj!” — odpowie mu aktor, który wcieli się w postać Toomasa Henrika Ilvesa, prezydenta Estonii. [FOT. BLOOMBERG]
None
None

Tak właśnie stało się w Estonii. Powstaje tam prawdopodobnie pierwsza na świecie opera finansowa. Poświęcona jest kłótni, która rozpętała się w sieci między Toomasem Henrikiem Ilvesem, prezydentem Estonii, a Paulem Krugmanem, ekonomicznym noblistą.

W minionym roku znany ze swoich keynesistowskich przekonań ekonomista rzucił gromy na Estonię. Na swoim blogu stwierdził, że podawanie bałtyckiego kraju jako przykładu skuteczności polityki cięć to bzdura. Oświadczył, że ożywienie gospodarcze w Estonii z ostatnich lat jest nikłe w stosunku do tego, jak mocno tąpnęła tam koniunktura w latach 2008 i 2009.

Paul Krugman po raz kolejny nawoływał w ten sposób, by rządy państw stymulowały gospodarki, a nie dokonywały oszczędności. Toomas Henrik Ilves odparł te zarzuty porcją ciętych ripost. „Napiszmy coś, o czym nie mamy pojęcia, bądźmy aroganccy, pyszni i traktujmy wszystkich protekcjonalnie” — odpowiedział nobliście na Twitterze.

„Chociaż właściwie, co my wiemy? Przecież jesteśmy tylko głupimi Europejczykami ze Wschodu” — ciągnął dalej prezydent. Zarzucił też Krugmanowi, że dostał nobla z handlu, a wyrokuje głównie w sprawach fiskalnych. Zakończył wpisem, że może Estończycy po prostu nie rozumieją wielkiej ekonomii i kiedyś wreszcie ją pojmą. „Nostra culpa” [nasza wina — red.] — napisał Toomas Henrik Ilves.

Właśnie ten łaciński zwrot będzie tytułem 16-minutowej opery, której premiera zaplanowana jest na 7 kwietnia w Tallinie. Została skomponowana przez znanego łotewskiego kompozytora Eugene’a Birmana, a libretto napisał Scott Diel, amerykański pisarz estońskiego pochodzenia.

— W tej krótkiej kłótni jest coś dramatycznego. Gospodarka ma wpływ na nas wszystkich, polityka fiskalna rządu też. Sztuka zawsze służyła mi do egzaminowania obecnego stanu państwa. Poza tym słowa „oszczędności” i „stymulacje” brzmią bardzo muzycznie — tłumaczy Eugene Birman.

Kompozytor jest z wykształcenia ekonomistą, uzyskał dyplom m.in. na Uniwersytecie Columbia. Dlatego planuje skomponować kolejne, tym razem pełnowymiarowe opery finansowe.

— Kiedy przyszedłem na Columbię, byłem tam chyba jedynym studentem ekonomii, który nie pracował w Goldmanie Sachsie. Świat finansów to świetny materiał na operę, występują tam postacie, które trudno znaleźć nawet w literaturze fanatycznej. Moi znajomi bankierzy inwestycyjni to osoby żyjące w alternatywnej rzeczywistości — twierdzi kompozytor.