A jeszcze sześć miesięcy temu wydawało się, że kraj nasz jest dużo lepiej przygotowany do integracji z unią monetarną. Jesienią zeszłego roku Polska spełniała kryterium inflacyjne, długu publicznego, budżetowe i dotyczące stóp procentowych. Taką ocenę wystawiły nam wówczas Europejski Bank Centralny i Komisja Europejska (w aktualizacji raportów o konwergencji z początku 2008 r., przygotowanych na prośbę NBP).
Zdaniem prof. Lucjana Orłowskiego, członka Rady Naukowej Fundacji CASE, przeszkodę w spełnieniu przez Polskę kryteriów z Maastricht może stanowić światowy kryzys. Podobne obawy przebijają przez raport NBA na temat pełnego uczestnictwa Rzeczypospolitej Polskiej w trzecim etapie Unii Gospodarczej i Walutowej. Autorzy dokumentu podkreślają, że zawirowania na globalnych rynkach finansowych stawiają pod dużym znakiem zapytania spełnienie surowych wymogów unii walutowej. A jednocześnie podnoszą koszt tej operacji (szacuje się, że za wprowadzenie euro zapłacimy 20 mld zł). Kryzys coraz częściej staje się pretekstem do dyskusji na temat szans i zagrożeń płynących z uczestnictwa w strefie euro.
Nie ulega wątpliwości, że recesja gospodarcza u głównych partnerów handlowych
Polski i członków Eurolandu może częściowo osłabić zdolność do czerpania
korzyści z integracji monetarnej. Ale na sprawę chyba warto spojrzeć jeszcze z
innej strony. Europejska waluta — i proces dochodzenia do niej — to bardzo ważny
czynnik zbliżenia w okresie kryzysu. Islandia i Węgry, ale również Szwecja i
Dania, które nie są członkami strefy euro, poniosły ostatnio największe straty.
Czy nie jest to dostatecznie silny argument za wypełnianiem "wyśrubowanych"
kryteriów zbieżności?