Jeśli w trakcie podróży służbowej denerwujesz się z powodu powolnego łącza w hotelu, to lepiej „wrzuć na luz” — inni mają znacznie gorzej. Jest marzec 2015 r., a Kuba dopiero teraz ogłosiła, że ma pierwszy publiczny i darmowy bezprzewodowy punkt dostępu do internetu. Państwowa agencja telekomunikacyjna Etecsa przychylnie potraktowała wniosek artysty o pseudonimie Kcho, który wpadł na pomysł podłączenia do sieci swojego centrum kulturalnego w Hawanie.

Tym samym karaibskie państwo rządzone przez Raula Castro, młodszego brata Fidela, wykonało wielki krok w stronę przyszłości, pozwalając na działanie publicznego Wi-Fi. Kcho jest blisko związany z rządem kubańskim, ale mimo to za dostęp do sieci będzie musiał płacić równowartość 900 USD miesięcznie, choć nie pobiera opłat od odwiedzających jego centrum.
Skutkiem cen internetu na Kubie jest fakt, że tylko 5-25 proc. mieszkańców ma jakiekolwiek z nim połączenie. Godzina dostępu w kafejce może kosztować nawet 4,5 USD, czyli prawie tyle, ile wynosi tygodniowa pensja przeciętnego Kubańczyka. Internet jest na Kubie dobrem luksusowym, w dodatku ściśle kontrolowanym przez władze.
Nie dziwi więc fakt, że wyczyn kubańskiego artysty jest traktowany jak milowy krok. Zachodnie media przypominają, że stosunki dyplomatyczne i handlowe między USA a Kubą stopniowo się rozluźniają. Pojawiają się nawet głosy, że pozwoli to wejść na ten rynek amerykańskim gigantom nowych technologii, np. Koncernom Google i Apple. „Chociaż Kuba położyła na dnie morza szybkie światłowody z Wenezueli, a internauci mają dostęp do chińskiego sprzętu, to reżim Castro utrzymuje dostęp do sieci tylko dla niewielu” — napisał dziennik „The Guardian”.
Szybkość transmisji nie powala na kolana — Kcho oferuje 2 Mbit/s, podczas gdy według raportu Akamai Technologies średnia prędkość na świecie wynosi już 3,9 Mbit/s — najszybciej jest w Korei Południowej (23,6 Mbit/s).
Kuba zaznaczyła jednak swoją obecność na globalnej mapie punktów Wi-Fi. Pod koniec roku brytyjska firma iPass informowała, że na świecie jest już 47,7 mln publicznych hotspotów Wi-Fi. Ich liczba ma w ciągu najbliższych kilku lat podskoczyć do 340 mln. Kuba też będzie musiała się podłączyć.