Jeśli potwierdzą się zarzuty stawiane w mediach Lidii Bagińskiej, to powinna ona zrezygnować z funkcji sędzi Trybunału Konstytucyjnego - uważa szef klubu PiS Marek Kuchciński.
"Jeżeli potwierdzą się zarzuty to uważam, że (Bagińska) powinna zrezygnować i to błyskawicznie" - powiedział Kuchciński w piątek w Radiu Zet.
Bagińska - wysunięta przez Samoobronę - została niedawno wybrana na sędzię Trybunału Konstytucyjnego. Miała w środę złożyć ślubowanie przed prezydentem. We wtorek wieczorem uroczystość zaprzysiężenia jej i Teresy Liszcz na sędziów Trybunału Konstytucyjnego została jednak odwołana. Bagińska utrzymuje, że nie zna przyczyny.
W środę Bagińska została po raz kolejny odwołana przez warszawski sąd ze stanowiska syndyka firmy Unikat Development. Zapowiedziała, że złoży zażalenie na tę decyzję do sądu. Według mediów, Bagińskiej - jako syndykowi - zarzucano m.in konflikt interesów i niegospodarność przy pełnieniu tej funkcji.
Kuchciński pytany, czy PiS będzie namawiał Samoobronę do skłonienia Bagińskiej, by zrezygnowała z zasiadania w TK, odpowiedział, że w czwartek w sprawie Bagińskiej rozmawiał z szefami koalicyjnych klubów parlamentarnych LPR i Samoobrony.
"Przedstawiciel Samoobrony bronił pani Bagińskiej twierdząc, że uwagi i zarzuty są bezpodstawne i jest to jakaś próba podważenia pani Bagińskiej" - powiedział szef klubu PiS. Dodał, żeby poczekać na sprawdzenie podnoszonych w mediach zarzutów.
"Jeżeli potwierdzą się zarzuty, które od paru dni pojawiają się w prasie, to myślę że stanie się to poważnym problemem i dla Sejmu i dla pana prezydenta" - ocenił Kuchciński.
Czwartkowy "Dziennik" napisał, że jako syndyk miała zawrzeć umowę ze swoim partnerem z kancelarii prawnej, adwokatem i europosłem Samoobrony Markiem Czarneckim na reprezentowanie Unikatu w sprawie sądowej o 32 mln zł. Wynagrodzenie Czarneckiego i drugiego prawnika biorącego udział w sprawie miało wynieść, w wypadku wygranej, 2 mln zł.
Natomiast piątkowa "Gazeta Wyborcza" pisze o kolejnym kłopocie Bagińskiej. Według "GW" potwierdziła ona wiarygodność sfałszowanego weksla.
Chodzi o weksle wystawione przez Piotra Bykowskiego w imieniu Invest Banku, którego był prezesem w latach 90. Miały poręczyć transakcje tego banku z Bankiem Staropolskim (upadłym później), który Bykowski też kontrolował. Wystawione zostały in blacno, mogą dotyczyć sumy do pół miliarda zł.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła Bykowskiemu zarzut sfałszowania tych weksli - pisze "GW". Dowodem ma być to, że wystawione zostały z datą 1994 r. a blankiet weksla pochodzi z 1995 r. - po denominacji złotówki zaczęto produkować nowy wzór blankietu. Tymczasem w aktach sprawy jest wydana przez Bagińską w czerwcu 2001 r. opinia, w której potwierdza wiarygodność weksla. Opinia została sporządzona dla potrzeb Bykowskiego.
(PAP)