Z wyjazdu do Stanów Zjednoczonych przywieźli pomysł na biznes. Bartłomiej Duda i jego przyjaciel Ryszard Leykam zakochali się w rowerach typu cruiser i postanowili zarazić rodaków tą miłością.
– Paradoks w naszej firmie polegał na tym, że powstała nie z pasji do rowerów, lecz do Ameryki. Zachłysnęliśmy się Kalifornią. Jeździliśmy na deskorolkach, graliśmy w zespołach punkrockowych i około rockowych muzykę z Zachodniego Wybrzeża. Wyjazd do USA w 2005 r. był dla nas spełnieniem marzeń. Przypadkiem trafiliśmy do bike shopu w San Diego, gdzie zaczęliśmy pracować. Tam dostaliśmy beach cruisery, żeby dojeżdżać codziennie do pracy. Zetknęliśmy się z tymi rowerami po raz pierwszy, ale to spotkanie zaowocowało pomysłem na biznes – wspomina Bartłomiej Duda, właściciel Embassy Bikes.
Krystalizacja koncepcji
Po powrocie z USA zastanawiali się nad znacznie szerszym niż sprzedaż rowerów kontekstem przeniesienia cząstki Kalifornii do Polski.
– Wpadliśmy na pomysł CA Embassy, czyli Ambasady Kalifornii. Chcieliśmy stworzyć miejsce zrzeszające zespoły muzyczne z bliskiego nam obszaru. A także otworzyć sklep, w którym będą różne rzeczy sprowadzane ze Stanów, m.in. rowery. W trakcie rozmów i podczas realizacji pierwszych zamówień na rowery zobaczyliśmy, jak wiele wymaga to pracy. Nie mieliśmy pojęcia o handlu i biznesie, więc stwierdziliśmy, że lepiej się skupić na jednej gałęzi – mówi Bartłomiej Duda.
Embassy Bikes nabierało kształtów od 2007 r., a założyciele z dnia na dzień coraz bardziej wchodzili w rowerowy biznes. Zaczęli jeździć na targi i pokazywać się szerzej. Początkowo wszystko się działo między zajęciami na studiach i – jak twierdzi Bartłomiej Duda – było trochę zabawą w biznes. Widzieli jednak rosnące z dnia na dzień zainteresowanie cruiserami, więc postanowili je wystawiać na portalach internetowych i założyli stronę sprzedażową.
– Nasz pierwszy sklep mieścił się w piwnicy na Ursynowie. Urządziliśmy ją w stylu kalifornijsko-meksykańskim, który robił wrażenie na odwiedzających. Potem wynajęliśmy od miasta pierwszy lokal na Nowym Świecie. Od niego zaczęła się nasza działalność na większą skalę. Powoli stawaliśmy się marką rozpoznawalną w Polsce i za granicą. Pierwszego kontrahenta zagranicznego złapaliśmy na targach sportowych w Monachium. Po studiach włożyliśmy w firmę 100 proc. energii, ale nasze drogi się rozeszły – przyjaciel założył klubokawiarnię na Wilanowie. Ja nie zwalniałem. Wraz z moją ówczesną dziewczyną, która dołączyła do Embassy, zacząłem rozmawiać z influencerami, aktorami i innymi znanymi osobami, a wieść o firmie rozchodziła się pocztą pantoflową. Zaczęły się do nas odzywać biznesy pokroju Coca-Coli, tworzyliśmy produkty customizowane – opowiada Bartłomiej Duda.
Wykreować własnego cruisera
Pierwszą partię rowerów Embassy Bikes wykonała zewnętrzna fabryka, do której przedsiębiorcy przesłali projekt. Chcąc jak najbardziej oddać ducha Kalifornii i nawiązać do klasyki gatunku, wcześniej kupili na eBayu dwie amerykańskie ramy z lat 50. i na nich wzorowali własny koncept.
– Zaczęliśmy od 150 rowerów, które trzymaliśmy w garażu mojej babci. Ich sprzedaż zajęła nam chyba trzy lata, ale był to jeszcze czas studiów, kiedy traktowaliśmy firmę jako coś dodatkowego. Później, gdy już zagłębiliśmy się w rowery i poznaliśmy fabryki w Polsce, przeszliśmy naturalnie do schematu tworzenia jednośladów od zera, w kraju – mówi Bartłomiej Duda.
Wspomina, że rynek przyjął pomysł nietypowych rowerów dość entuzjastycznie. Wyróżniające się kolory i kształt jednośladu doceniły przede wszystkim osoby lubiące rzeczy nietuzinkowe, wielobarwne, z przymrużeniem oka. Popularnością cieszy się także możliwość stworzenia spersonalizowanego pojazdu.
– W Embassy Bikes wprowadziliśmy kreator rowerów. Klienci mogą wybrać kolor ramy czy kierownicy z dostępnej palety, a oprócz tego dobierać różne podzespoły, np. rodzaje hamulców, siodełek, szerokość kierownicy. Często kupujący piszą do nas z prośbą o dodatkowe elementy personalizacji, np. grafiki, napisy czy nawet dedykacje. Przychylamy się do tych próśb i tworzymy unikatowy jednoślad – opowiada Bartłomiej Duda.
Polsko-amerykański sen za granicą
Próbowali utrzymać produkcję rowerów w Polsce, jednak napotykali na wiele przeszkód. Obecnie w Warszawie mają montownię, gdzie składane są pojedyncze rowery customizowane, czyli pod zachcianki klientów z kreatora, oraz część modeli katalogowych. Większe partie modeli katalogowych zlecają zaprzyjaźnionej montowni – także w okolicach Warszawy. Ramy jednośladów produkowane są jednak za granicą, a konkretnie w Azji. W tym roku firma zamierza zainwestować we własną lakiernię w celu usprawnienia produkcji.
– Co roku produkujemy kilka tysięcy rowerów. Ich liczba zależy od sezonu, np. w pandemii robiliśmy ich bardzo dużo, z kolei w zeszłym roku z uwagi na wojnę w Ukrainie i inflację nasza branża trochę przygasła. Ufamy, że w tym roku odbije. Niestety, rowerowa dziedzina sprzedaży bywa niewdzięczna, bo trudno coś zaplanować. Sezon w Polsce jest krótki, dlatego cały czas rozszerzamy rynek zbytu za granicą – mówi przedsiębiorca.
Aktualnie cruisery z Polski można dostać między innymi w Niemczech, Litwie, Łotwie, Estonii, Słowacji, Czechach czy Grecji. Z kolei we Francji firma zaczyna sprzedawać rowery elektryczne własnej produkcji. Od tego roku prowadzi też intensywne rozmowy na temat wprowadzenia Embassy Bikes do Skandynawii.
– Pierwsze lata rowerowej przygody były bardziej zabawą w firmę niż prowadzeniem jej na całego. Szybko jednak zobaczyłem, że ta branża ma potencjał. Zaczęliśmy od cruiserów, jednak z biegiem lat rozszerzyliśmy ofertę o rowery miejskie, dziecięce, rowery elektryczne i akcesoria. Mamy długoterminowe plany rozwoju, pomysły do realizacji i potencjalnych odbiorców z jeszcze innych krajów. Obecnie jesteśmy na etapie szukania inwestorów i partnerów biznesowych, którzy mieliby ochotę podzielić się z nami doświadczeniem i pomóc wdrożyć w życie kolejne koncepcje – zapowiada Bartłomiej Duda.