Kurs bardziej sprawiedliwy dla banków

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2016-01-18 22:00

Kalkulator do liczenia kursu sprawiedliwego zawiera błąd. Po usunięciu usterki wyliczenia nie są już tak korzystne dla frankowiczów.

Przez piątkowe popołudnie analitycy liczyli, ile branżę bankową będzie kosztowała prezydencka ustawa frankowa. Ich szacunki zamykały się w przedziale 30-63 mld zł. Wczoraj okazało się, że obliczenia można wyrzucić do kosza, ponieważ kalkulator do wyliczenia kursu sprawiedliwego, opublikowany na stronie kancelarii prezydenta, zawiera poważny błąd, fałszujący wyniki. Otóż w arkuszu Excel, na którym zbudowany jest kalkulator, w kolumnie L mamy ratę odsetkową, jaką klient zapłaciłby od hipotetycznego kredytu złotowego (kredyt o takich samych parametrach jak kredyt walutowy, tylko oparty na WIBOR z takiego samego okresu). Tymczasem w projekcie ustawy stoi, że L to „wartość raty kapitałowo-odsetkowej kredytu hipotetycznego (wyrażona w złotych)”.

Różnica 50 groszy

Nie udało nam się dowiedzieć w kancelarii prezydenta, czy błąd jest w kalkulatorze, czy w ustawie. Ekonomiści mBanku, biorąc na logikę, że klient spłaca i kapitał, i odsetki, a nie tylko same odsetki, przepuścili kredyty frankowe jeszcze raz przez kalkulator. Okazało się, że koszty przewalutowaniadla sektora bankowego wyniosą 16 mld zł, a nie 32 mld zł, jak szacowali przed weekendem. Odpowiednio mniejsze są też korzyści dla kredytobiorców.

— Po uwzględnieniu raty kapitałowo-odsetkowej średnia różnica między kursem sprawiedliwym a bieżącym kursem spot wynosi około 50 gr — mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku. Wciąż jednak dla 70 proc. kredytobiorców kurs sprawiedliwy byłby niższy od bieżącego. Po informacji o nieścisłości między kalkulatorem a projektem ustawy spora część analityków wstrzymała się z szacowaniem kosztów przewalutowania dla sektora bankowego, wychodząc z założenia, że ustawa w obecnym kształcie jest nie do uchwalenia ze względu na bardzo szkodliwy wpływ na rynek bankowy.

Operacyjny koszmar

Banki budują własne kalkulatory do oszacowania skutków potencjalnej regulacji dla wyników i zastanawiają się, jak operacyjnie przeprowadzić proces przewalutowania.

— Część instytucji nie udźwignie samodzielnie kosztów restrukturyzacji kredytów. Kilka banków znajdzie się poniżej minimów regulacyjnych — mówi jeden z bankowców. Inny wskazuje na logistyczne problemy związane z wdrożeniem ustawy.

— Dla banków, które w przeszłości łączyły się z innymi instytucjami, pewnym wyzwaniem może być dotarcie do kompletnych danych potrzebnych do wyliczenia kursu sprawiedliwego. Gdyby ustawa została przyjęta w tym roku, nie zdążą z przygotowaniem informacji — mówi jeden z bankowców.

Otwarte jest też pytanie, jak obsłużyć tysiące klientów zainteresowanych przewalutowaniem. Dotyczy ono w szczególności banków z niewielkimi sieciami oddziałów oraz instytucji współpracujących z franczyzobiorcami, nastawionymi na sprzedaż, a nie obsługę frankowiczów. Kolejnym problemem jest trzeci punkt z triady sposobów restrukturyzacji kredytów, zakładający zwrot kredytowanej nieruchomości bankowi.

— Trudno oszacować, ilu klientów odda klucze, ale jeśli co dziesiąty zrezygnuje z kredytu i nieruchomości, na rynek trafią tysiące domów i mieszkań, destabilizując ceny — mówi jeden z bankowców.

Banki będą chciały jak najszybciej pozbyć się z bilansu niepłynnego aktywa, obciążonego wysoką wagą ryzyka, obciążającego kapitał. Zgodnie z projektem ustawy, klucze może oddać klient, który co najmniej 20 proc. dochodów przeznacza na ratę kredytową. Według danych NBP z pierwszej połowy ubiegłego roku, około 16,8 proc. gospodarstw domowych wydaje więcej niż 30 proc. dochodu na obsługę zadłużenia hipotecznego. © Ⓟ