Kurs euro na dłużej zagości przy 4,50 zł

Kamil Zatoński
opublikowano: 2009-03-16 00:00

Już dawno złoty nie miał tak udanego tygodnia. Szanse na podtrzymanie dobrej passy są duże, ale nie należy popadać w euforię.

Walutowa odwilż. Największą ulgę czują kredytobiorcy zadłużeni we frankach szwajcarskich. Kurs CHF/PLN spadł o blisko 9 proc.

Już dawno złoty nie miał tak udanego tygodnia. Szanse na podtrzymanie dobrej passy są duże, ale nie należy popadać w euforię.

W piątek rano za euro trzeba było płacić 4,44 zł, za dolara 3,44 zł, a za franka jedynie 2,90 zł. To oznaczało imponujące umocnienie krajowej waluty w tygodniowej skali: 6 proc. do euro, ponad 7,5 proc. do dolara i aż 10 proc. do franka.

Miesiąc jak wieczność

Po tym, co działo się w minionych kilku tygodniach, gdy nasza waluta w rekordowym tempie staczała się coraz niżej, nawet 4,50 za euro wydaje się sukcesem. Trudno uwierzyć, że wróciliśmy zaledwie do wyceny sprzed mniej więcej miesiąca. Dobre i to, zwłaszcza że analitycy są przekonani o coraz lepszej kondycji naszej waluty.

— Pierwszym wsparciem w notowaniach złotego jest 4,40 za euro. Jeśli zostanie pokonane, szanse na kontynuację wzrostów złotego znacznie wzrosną — uważa Joanna Pluta, analityk DM TMS Brokers.

Ten sam cel obecnej fali umocnienia złotego widzą również Piotr Bujak, ekonomista BZ WBK, i Grzegorz Ogonek, ekonomista ING Banku Śląskiego. Wypowiadają się jednak ostrożnie o szansach na przełamanie 4,40 zł. W dalszy wzrost złotego wierzy natomiast Sławomir Skrzypek, prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP), który wyraził nadzieję, że krajowa waluta stopniowo będzie wracać do sił.

Impuls ze Szwajcarii

Na nowe tory złotego skierowały impulsy zagraniczne.

— Kluczowa była zapowiedź Narodowego Banku Szwajcarii, który interweniował w celu osłabienia franka — mówi Grzegorz Ogonek z ING.

Jego zdaniem, dla złotego byłoby jeszcze lepiej, gdyby w ślady Narodowego Banku Szwajcarii poszedł Bank Japonii, który od dłuższego czasu narzeka na niekorzystne skutki umocnienia jena.

— Gdyby rzeczywiście doszło do interwencji Banku Japonii, pozytywny wpływ na naszą walutę byłby jednak znacznie mniejszy, niż po decyzji Szwajcarów. Polskie gospodarstwa domowe zadłużone są przede wszystkim we frankach. Osłabienie tej waluty postrzegane jest więc jako czynnik, który powinien przynieść dużą ulgę i zmniejszyć ryzyko problemów z regulowaniem zobowiązań — uważa Jarosław Janecki z Societe Generale.

Jego zdaniem, kurs euro do złotego będzie się teraz utrzymywał w przedziale 4,45-4,60 zł. Ostrzega jednak, że sytuacja może się zmienić z dnia na dzień. Sytuacja na rynkach nadal jest nieprzewidywalna.

Zmiana nastrojów

W minionym tygodniu odbicie po dużych spadkach było imponujące (także na giełdzie — SP 500 zyskał prawie 10 proc.). Znacząco poprawiły się też nastroje w regionie. Do inwestorów trafiły najwyraźniej argumenty przedstawione przez Moody’s. Agencja podkreśliła, że traktowanie jedną miarą wszystkich krajów regionu Europy Środkowej i Wschodniej jest krzywdzące.

— Wydaje się, że wreszcie ten region nie jest już postrzegany jako monolit, złożony tylko ze słabeuszy — uważa Piotr Bujak, ekonomista BZ WBK.

Dzięki temu w ubiegłym tygodniu zyskiwał nie tylko złoty, ale też polskie obligacji, których rentowność spadała od kilkunastu do 20 pkt bazowych.

Poprawiły się nastroje na rynkach akcji

Wzrósł kurs EUR/USD, który jest dobrym barometrem nastawienia inwestorów do bardziej ryzykownych aktywów

Bank Szwajcarii pokazał determinację w osłabianiu swojej waluty. Inni, jak Japonia, mogą zrobić to samo, co będzie sprzyjać złotemu

Rządy i banki centralne państw regionu pokazały, że będą bronić swoich walut

Część inwestorów przejrzała na oczy i nie patrzy na Polskę jak na Ukrainę, Łotwę czy Węgry

Kamil

Zatoński