Modernizację sieci wspierał Bank Światowy, ale przykręca kurek z kasą. Drogowa dyrekcja liczy więc na pieniądze z budżetu.
Odnowienia drogowej sieci to największy — i chyba na razie jedyny — sukces Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Jeszcze kilka lat temu remontowała około 200 km dróg rocznie, a od 2004 r. tzw. odnowa i rehabilitacja jest prowadzona na 1,5-2,0 tys. km rocznie.
Drogie źródło
Dzieje się tak dzięki kredytom i pożyczkom z Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI) i Banku Światowego (BŚ). EBI chętnie angażuje się we współfinansowanie projektów drogowych, tymczasem BŚ powoli wycofuje się ze wsparcia. Jego przedstawiciele powiedzieli niedawno „PB”, że Polska jest już na tyle rozwiniętym krajem, że poradzi sobie sama. Jednak drogowcy i tak nie dostaliby od niego kolejnej puli pieniędzy. Resort finansów nie chce już bowiem pożyczać pieniędzy z BŚ, bo uznał, że jest to za drogie.
— Z przeprowadzonych przez Ministerstwo Finansów analiz wynika, że koszty kredytów Banku Światowego są wyższe niż udzielanych przez inne międzynarodowe instytucje finansowe, np. Europejski Bank Inwestycyjny czy Bank Rozwoju Rady Europy — informuje Zofia Ogińska, zastępca dyrektora biura ministra finansów.
Resort twierdzi też, że taniej byłoby wyemitować obligacje, ale konkretów nie podaje.
Prosty sponsor
Skąd w takim razie drogowa dyrekcja weźmie kapitał?
— Niezależnie od pieniędzy z Banku Światowego, prace związane z utrzymaniem sieci drogowej będą kontynuowane, a ich finansowaniem zajmie się prawdopodobnie budżet państwa — informuje Andrzej Maciejewski, rzecznik GDDKiA.
Do 2012 r. drogowa dyrekcja powinna otrzymać na ten cel około 18 mld zł. Taką kwotę zapisano w rządowym planie na lata 2008-12.
Od 1993 r. do dziś Bank Światowy pożyczył Polsce 2,1 mld USD.