Pamiętacie słynną reklamą Apple’a zatytułowaną po prostu „1984”? Albo chwytliwe hasło Adidasa: „Impossible is Nothing”? Za historyczne kampanie odpowiadały duże budżety, sztaby ludzi i jeden umysł, który to wszystko spinał w kreatywną całość.

Lee Clow, szef agencji TBWA\Worldwide ogłosił, że przechodzi na emeryturę. I w tym przypadku postanowił pójść pod prąd, bo ma już niespełna 76 lat. Nie byłby sobą, gdyby wycofał się na stałe, więc będzie pełnił doradczą funkcję w agencji.
- Człowiek, który stoi za najlepiej rozpoznawalnymi kampaniami reklamowymi ostatnich 35 lat, w końcu przechodzi na emeryturę - pisze magazyn „Fast Company”. Z kolei „Adweek” zaznaczył na linii czasu najważniejsze momenty w życiu reklamowego guru. Pełno tam logo z nadgryzionym jabłkiem. Clow był przez wiele lat bliskim przyjacielem Steve’a Jobsa.
Do agencji Chiat/Day dołączył w 1973 r. i cztery lata później objął w niej funkcję dyrektora kreatywnego. Po kolejnych kilku latach Chiat/Day przejęła agencję Regis McKenna, a wraz z nią możliwość współpracy ze start-upem o nazwie Apple. To dla producenta komputerów Clow przygotował spot z okazji Super Bowl wyreżyserowany przez Ridley’a Scotta.
Reklama do dziś uznawana jest za przełomową i jedną z najlepszych w historii. Agencja Clowa pozyskała wielu znanych klientów, w tym takie marki, jak Porsche, Pizza Hut, Nissan, Energizer, Toshiba, Reebok, American Express, The Boston Company i Microsoft. W 1995 r. Chiat/Day połączył się z TBWA, a obie zostały przejęte przez francuski koncern Omnicon.
Clow od zawsze był związany z Apple. Mając ponad ponad 60 lat stworzył więc TBWA\Media Arts Lab, agencję kreatywną dedykowaną jednemu klientowi - Apple. Powstaje kampania „Get a Mac”, w której John Hodgman wciela się w rolę nudnego komputera PC, a przebojowy Justin Long odgrywa Maca.
To co najlepsze było jeszcze przed Apple, a więc smartfon z dotykowym ekranem, który zrewolucjonizował branżę gadżetów. W momencie, w którym iPhone miał powiedzieć światu "hello", agencja była na posterunku.
- Amerykańska branża reklamowa traci jednego ze swoich kreatywnych pionierów, w czasach, gdy przechodzi ogromne zmiany - komentuje dziennik „The Wall Street Journal”.
O co chodzi? Zamiast długich, przemyślanych koncepcji trzeba dostarczać szybkich i tanich treści reklamowych dla konsumentów zanurzonych w sieci. Tradycyjne reklamy są w odwrocie.