Litwini uczą się w Polsce zapobiegać piractwu
Kraje nadbałtyckie będą wspólnie walczyć z nielegalnym softwarem
NIEDALEKA PRZYSZŁOŚĆ: Do tej pory ścigaliśmy tylko dealerów nielegalnych programów. Ale myślę, że już niedługo zaczniemy robić to, co od kilku lat robi Lege Artis. Rozpoczniemy walkę z końcowymi użytkownikami — zapewnia Vilma Misiukoniene, dyrektor INFOBALT Copyright Agency. fot. Borys Skrzyński
Do naszego kraju przyjechali przedstawiciele litewskiej organizacji INFOBALT. W jej strukturach działa komórka zajmująca się walką z piractwem komputerowym. Goście chcą poznać polskie doświadczenia związane z tym problemem. Być może nawiążą współpracę ze znaną na rodzimym rynku firmą Lege Artis.
Pod koniec czerwca nasz kraj odwiedzili przedstawiciele INFO-BALT Lithuania, organizacji zrzeszającej 128 litewskich przedsiębiorstw związanych m.in. z branżą telekomunikacyjną oraz IT. Spotkali się z szefami Lege Artis i przedstawicielami firmy Novell. Tematem rozmów było piractwo komputerowe. Litwini pytali głównie o polskie doświadczenia w walce z tym procederem. Często podkreślali, iż są to dla nich bardzo cenne informacje. Tym bardziej że w ich kraju kampania antypiracka dopiero się zaczyna.
Chęć współpracy
Specjalny oddział do walki z piractwem INFOBALT Lithuania powstał ponad rok temu. Jest jedyną litewską instytucją niepubliczną, która zajmuje się zwalczaniem piractwa softwareŐowego. INFO-BALT był inicjatorem specjalnej akcji mailingowej, wysłał około 10 tys. kopert do litewskich firm. Wszystkie zawierały ostrzeżenia przed używaniem nielegalnego oprogramowania.
— Przyjeżdżali do nas przedstawiciele Business Software Alliance (BSA). Rozmawialiśmy o piractwie, pytaliśmy o warunki współpracy. Odpowiadali, że nie są gotowi, bo wciąż jeszcze obserwują nasz rynek. Postanowiliśmy więc sami założyć oddział antypiracki i zaczęliśmy działać. Minął już prawie rok, odkąd BSA z nami współpracuje — mówi Vilma Misiukoniene, dyrektor INFOBALT Copyright Agency.
Jak dodaje, kolejnym krokiem, jest nawiązanie kontaktów z polskimi instytucjami zajmującymi się zwalczaniem piratów. Według danych BSA, nielegalne oprogramowanie ma około 95-procentowy udział w litewskim rynku. INFOBALT uważa, że jest to liczba nieco zawyżona. Ich zdaniem, w rzeczywistości sięga ona maksymalnie 85 proc. Tak, czy inaczej, sytuacja ta przypomina polskie realia początku lat 90. Litwini starają się jak najszybciej nadrobić swoje braki.
Prawo i mentalność
Na Litwie dopiero 10 czerwca tego roku wszedł w życie nowy akt prawny, który w ochronę praw autorskich włączył produkty wideo, audio i software.
— Nie tak dawno policja i użytkownicy softwareŐu pytali, dlaczego z takim uporem tłumaczę im, że piractwo jest zjawiskiem niekorzystnym dla naszego kraju. Dzisiaj powoli zaczynają rozumieć, że program komputerowy jest takim samym towarem jak stół, krzesło czy szafa — mówi Vilma Misiukoniene.
Przypomina wypowiedź jednego z przedstawicieli firmy Microsoft na Litwie, który zakomunikował, że jeżeli na Litwie nikt nie będzie ścigał przestępców łamiących prawa autorskie, to Microsoft całkowicie zbojkotuje ten rynek.
Polskie doświadczenia
— Nasza sytuacja przypomina polskie realia sprzed 4-5 lat. Dlatego zależy nam na wykorzystaniu waszych doświadczeń związanych z kampaniami antypirackimi. Kontakt z Lege Artis jest dla nas bardzo cenny. Ale przyjechaliśmy do was nie tylko po to, by poznać ich doświadczenia. Polska jest naszym bliskim sąsiadem i chcielibyśmy z wami współpracować na zasadzie wymiany informacji — deklaruje dyrektor INFOBALT Copyright Agency.
Jak twierdzi Krzysztof Kreutzinger z Lege Artis, byłby to bardzo cenny kontakt, ponieważ oba kraje zaopatrywane są w nielegalne oprogramowanie przez te same źródła, czyli Rosję i Ukrainę.
— Spora część pirackiego soft-wareŐu dociera na nasz rynek przez granicę polsko-litewską, więc tym bardziej zależy nam na wymianie informacji z INFO-BALTEM — dodaje.
Wyprzedzili nas
W trakcie rozmów okazało się jednak, że w jednej kwestii Litwa nas już wyprzedziła. Utworzono tam departament policji do ścigania przestępstw związanych z łamaniem praw autorskich.
— To nie musi być przecież jakieś wielkie przedsięwzięcie. Wystarczy kilkanaście odpowiedzialnych osób na szczeblu centralnym, które monitorowałyby wszelkie antypirackie działania organów ścigania. Tymczasem z tego co wiem, w polskiej Komendzie Głównej Policji jest dosłownie kilka osób, które tym się zajmują — skomentowała tę sytuację Tina Avila z EMEA Anti-Piracy Group Novell Dźsseldorf.