LoJack domaga się od KGP przedłużenia współpracy
Pomimo pozytywnej oceny działającego w Warszawie od blisko dwóch lat systemu firmy LoJack lokalizującego skradzione samochody, Komenda Główna Policji nie przedłużyła umowy o współpracy. Spółka, która w umożliwienie wykorzystania tego systemu przez Policję zainwestowała już 30 mln zł, domaga się wyjaśnienia sprawy.
Firma LoJack, świadcząca usługi lokalizacji skradzionych pojazdów, chce na drodze sądowej wyegzekwować od Komendy Głównej Policji podjęcie decyzji w sprawie przedłużenia podpisanej dwa lata temu umowy. Pomimo pozytywnej oceny systemu lokalizującego samochody, zaoferowanego przez warszawską spółkę, Policja nie chce zrealizować warunków umowy i proponuje firmie zmianę zasad współpracy. Tymczasem LoJack zainwestował już w to przedsięwzięcie 30 mln zł.
Spór o umowę
W sierpniu 1999 roku komendy wojewódzkie, za zgodą Komendy Głównej Policji, podpisały z firmą LoJack umowę, na podstawie której służby policyjne włączone zostały nieodpłatnie do ogólnopolskiego systemu lokalizacji skradzionych pojazdów oferowanego przez firmę.
— Umowa przewidywała zainstalowanie w radiowozach komputerów śledzących skradzione pojazdy i umożliwiających policjantom dokładną ich lokalizację. Warunkiem sprawnego funkcjonowania systemu jest zainstalowanie przez LoJack w samochodach specjalnego modułu. Umowa zawierała klauzulę mówiącą o tym, że KG Policji współpracę przedłuży, jeśli system uzyska pozytywne oceny z komend wojewódzkich — opowiada Stefan Dziewulski, szef sztabu komendanta stołecznego.
Komenda Stołeczna dokonała oceny skuteczności systemu już 29 września 2000 r. W piśmie do KGP stwierdza, że w wyniku zastosowania tego systemu udało się zwiększyć liczbę odzyskanych przez policjantów, skradzionych pojazdów.
Technicznie w porządku
Według Stefana Dziewulskiego, mimo zalet systemu, policja nie może przedłużyć umowy na dotychczasowych zasadach.
— Do systemu proponowanego przez LoJack nie mamy żadnych zastrzeżeń pod względem technicznym. Jednak formalnoprawna strona naszej współpracy budzi kontrowersje. Policja jest instytucją, która musi być otwarta na współpracę ze wszystkimi podmiotami. Jeśli radiowozy są wyposażone w urządzenia tylko jednej firmy, inne podmioty mogą domagać się zainstalowania także ich urządzeń — wyjaśnia Stefan Dziewulski.
Zmiany zasad
Rozwiązaniem problemu może być zmiana zasad współpracy. Firmy świadczące usługi polegające na monitoringu czy lokalizacji pojazdów i osób, dysponują na ogół własnymi ekipami interwencyjnymi.
— Nie byłoby problemu, gdyby zamiast instalować urządzenia w radiowozach włączyć do firmowej ekipy interwencyjnej policjanta — twierdzi Stefan Dziewulski.
Nie wiadomo, w ilu radiowozach zainstalowano komputery śledzące LoJacka — ten element umowy jest tajny. Poza Warszawą takie urządzenia mają policjanci dziewięciu innych województw.
— W sam sprzęt, który znalazł się w radiowozach, zainwestowaliśmy 10 mln zł, przy czym nie wiązało się to z żadnymi kosztami dla Policji. Urząd Zamówień Publicznych dwukrotnie potwierdzał na piśmie, że nasza umowa jest zgodna z ustawą o zamówieniach publicznych — przypomina Robert Gadzinowski, dyrektor zarządzający LoJack.
Zarówno LoJack, jak i Policja deklarują chęć szybkiego zakończenia sprawy.