Mimo rosnących cen mieszkaniówka od kilku lat notuje duży popyt. Przyczyną jest m.in. deficyt mieszkań, który Ministerstwo Rozwoju szacuje na 640 tys. Lukę podażową starają się wypełnić przede wszystkim deweloperzy. Z raportu resortu wynika, że w 2019 r. wśród nowo oddanych mieszkań największy odsetek — około 98 proc. — stanowiło budownictwo deweloperskie i osób prywatnych.

W sondzie przeprowadzonej przez portal RynekPierwotny.pl deweloperzy podkreślają, że tempo sprzedaży jest dziś na zawrotnym poziomie, a klienci dzielą się na dwie kategorie.
— To osoby kupujące mieszkanie na wynajem oraz te, które chcą w nim zamieszkać — mówi Aleksandra Goller, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu w spółce mieszkaniowej Skanska.
Ciasne, ale… na wynajem
W obliczu rekordowo niskich stóp procentowych i słabej oferty innych inwestycji Polacy kupują mieszkania z myślą o czerpaniu zysków z wynajmu lub sprzedaży. Deweloperzy wyszli im naprzeciw i coraz chętniej budują małe mieszkania, w dogodnej lokalizacji, z dobrym połączeniem komunikacyjnym.
— Ze względu na duże zainteresowanie zakupami inwestycyjnymiwciąż ogromnym powodzeniem cieszą się małe mieszkania. W przypadku naszego osiedla City Link na warszawskiej Woli najszybciej sprzedały się kawalerki o powierzchni do 30 m kw. i mieszkania dwupokojowe do 46 m kw. — mówi Andrzej Gutowski, wiceprezes firmy Ronson Development, budującej poza stolicą także we Wrocławiu, Szczecinie i Poznaniu.
Radosław Bieliński, rzecznik prasowy Dom Development, dewelopera, który w ubiegłym roku sprzedał 3,6 tys. mieszkań, informuje, że najczęściej sprzedawały się mieszkania o metrażu 40-50 m kw. kupowane w celach biznesowych. Podobnie Polnord — najszybciej sprzedaje lokale do 45 m kw. i w cenie nieprzekraczającej na warszawskim rynku 500 tys. zł.
— To optymalny kompromis pomiędzy bezpieczną inwestycją a dotarciem do szerokiego kręgu potencjalnych nabywców [najemców — red.] — uważa Artur Pietraszewski, dyrektor sprzedaży i marketingu w Polnordzie.
Własne „M”
W przypadku klientów poszukujących mieszkania na własny użytek zainteresowanie przesuwa się w kierunku mieszkań dwu- i trzypokojowych, a nawet większych.
— Lokale atrakcyjne pod tym względem powstają zazwyczaj w pewnym oddaleniu od centrów miast, dlatego klienci szczególną uwagę zwracają na dobre połączenie z innymi dzielnicami — mówi wiceprezes Ronson Development.
W przestronniejszych czterech ścianach coraz częściej chcą zamieszkać także klienci Atalu.
— Wśród nabywców, którzy szukają własnego „M”, największą popularnością cieszą się „trójki” o powierzchni 60- 65 m kw. — mówi Zbigniew Juroszek, prezes dewelopera.
Joanna Chojecka, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu Robyga, podkreśla, że mieszkania są kupowane na bardzo wczesnym etapie inwestycji — na etapie tzw. dziury w ziemi deweloper sprzedał około 95 proc. oferty.
Zdaniem Wojciecha Dudy, wiceprezesa Duda Development, coraz większe znaczenie przy wyborze własnego „M” odgrywa nie cena, lecz lokalizacja.
— Cena ma znaczenie, ale tylko do pewnego stopnia. Wśród najważniejszych czynników zdecydowanie wygrywa z nią lokalizacja, i trudno się dziwić. Drugim istotnym czynnikiem jest metraż — podaje wiceszef Duda Development.
Zgadza się z nim Karolina Opach, kierownik działu sprzedaży spółki Quelle Locum.
— W obecnej sytuacji na rynku nieruchomości klienci są skłonni zaakceptować wyższą cenę metra kwadratowego, jeżeli uznają, że lokalizacja inwestycji i jej standard są tego warte — puentuje Karolina Opach.