W jedności siła. Z takiego założenia wyszły firmy handlujące węglem. Zdecydowały się na powołanie Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla. Podstawowy cel — zmiana kontrowersyjnych przepisów akcyzowych wprowadzonych na początku roku.
— Szacujemy, że ponoszone przez producentów i sprzedawców węgla koszty, związane z wdrożeniem systemu akcyzy na ten surowiec, przewyższają 120 mln zł, czyli kwotę zaplanowaną jako wpływy z tego podatku. Będziemy walczyć o zmianę zapisów — mówi Adam Gorszanów, jeden z inicjatorów powołania izby.
Wprowadzenie akcyzy na węgiel wynika z przepisów unijnych. Wynosi ona 30 zł za tonę. Kluczowym problemem nie jest jednak wysokość podatku. Są nimi biurokracja i niejasności prawne. Z akcyzy zwolniona jest duża grupa odbiorców — w tym gospodarstwa domowe, zużywające węgiel do celów opałowych. Szkopuł w tym, że prawo do ulgi trzeba udowodnić.
— Państwo przerzuciło na nas swoje obowiązki. Sprzedając węgiel rolnikom czy gospodarstwom domowym, muszę wpisywać ich dane w tzw. dokumentach dostawy. A jeżeli ktoś poda fałszywe dane?
Jak mam to weryfikować? Nie jestem policją. Jeśli za pięć lat celnicy pojadą pod adres klienta i go tam nie znajdą, dostanę karę? To jakiś absurd — komentowała w „Pulsie Biznesu” Anna Kubis, bohaterka programu „Państwo w państwie”, właścicielka składu opałowego w Wielkopolsce.
Sprzedawcy węgla argumentują, że taka biurokracja naraża ich i klientów na dokuczliwe formalności i dodatkową odpowiedzialność. Adam Gorszanów przywołuje przykład wspólnoty zakonnej, która — zgodnie z interpretacją celników — powinna płacić akcyzę za węgiel do ogrzewania świątyni, ale będzie z niej zwolniona w przypadku węgla do opalania cel zakonników — w sytuacji gdy klasztor korzysta z jednego pieca.