Konkurenci i odbiorcy Aluprofu z Grupy Kęty twierdzą, że firma wykorzystuje bardzo silną pozycję na krajowym rynku rolet. UOKiK jest innego zdania
„Jeśli firma wróci do kompleksowych zakupów, wówczas warunki rabatowe zmienią się na korzyść” — mejle o takiej treści wraz z nowymi, znacznie wyższymi, cennikami trafiały do tych odbiorców Aluprofu z giełdowej Grupy Kęty, którzy zaczynali choćby częściowo zaopatrywać się u innych dostawców aluminiowych systemów roletowych. Niektórzy odbiorcy i konkurenci uważają, że to nadużywanie pozycji dominującej na rynku, i ślą pisma do urzędu antymonopolowego. Zawiadomiony o sprawie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) problemu nie widzi, a Aluprof o sprawie dowiaduje się od dziennikarzy. „Nigdy nie otrzymaliśmy żadnych oficjalnych wezwań lub pism zawierających zarzuty stosowania praktyk ograniczających konkurencję i wykorzystywania naszej pozycji na rynku. Nikt nie zgłosił się do nas nawet z prośbą o wyjaśnienia” — głosi stanowisko Aluprofu, przesłane w odpowiedzi na pytania „PB”.

Roletowa potęga
Pierwsze pisma do UOKiK w tej sprawie trafiły w maju ubiegłego roku. Konkurenci i odbiorcy Aluprofu zawiadamiali w nich urząd, że mają „podejrzenie stosowania praktyk ograniczających konkurencję”. Chodziło o to, że — ich zdaniem — Aluprof wymuszał na swoich odbiorcach rezygnowanie z zakupów u innych firm. „Z biegiem czasu Aluprof rozpoczął bardziej agresywne działania (…), wprost komunikując swoim odbiorcom, że dokonywanie zakupów towarów, będących odpowiednikami towarów Aluprof, bądź uzupełnianie oferty towarami innych producentów może skutkować podwyżkami cen, bądź że Aluprof zerwie dotychczasową współpracę” — głosi jedno z pism skierowanych do UOKiK. Tymczasem Aluprof uważa, że to normalne praktyki rynkowe. „Oferując kompleksowe rozwiązanie zakładamy, iż klient zakupi cały system i przy takim założeniu konstruowane są nasze cenniki. Kupowanie pojedynczych, wybranych elementów tego systemu musi się wiązać z inną polityką cenową. Ogólnie poziom cen dla poszczególnych klientów uzależniony jest od kilku czynników, w tym od wielkości zakupów: zależność jest oczywista — jeżeli klient kupuje kompleksowo, różne systemy i za wyższe kwoty, wypracowuje sobie wyższe rabaty. I odwrotnie” — wyjaśnia Aluprof.
Urzędowa perspektywa
Co na to urząd antymonopolowy? Konsekwentnie odmawia wszczęcia postępowania, bo uważa, że samo to, że Aluprof chwali się 70-procentowym udziałem w polskim rynku rolet, nie czyni z niego podmiotu dominującego. Rynku rolet i w ogóle rynku produktów z aluminium, zdaniem UOKiK (a także Komisji Europejskiej, na której decyzjach opiera się urząd), nie należy bowiem rozpatrywać wyłącznie z perspektywy krajowej. Ze względu na to, że wewnątrz Unii Europejskiej nie ma barier w obrocie roletami, a koszty transportu są nieznaczne i wynoszą około 1 proc. ceny końcowej, nie ma żadnych przeszkód, by zamawiać produkty u zagranicznych konkurentów Aluprofu. „UOKiK przeanalizował skargi dotyczące praktyk spółki Aluprof. Analiza nie dała podstaw do wszczęcia postępowania w tej sprawie. W analizowanym przypadku zarówno informacje przekazane przez zawiadamiających, orzecznictwo europejskie, jak i informacje powszechnie dostępne doprowadziły do wniosku, że rynek sprzedaży komponentów do produkcji rolet aluminiowych jest rynkiem europejskim” — głosi stanowisko UOKiK, przesłane w odpowiedzi na pytania „PB”. W takim ujęciu, zdaniem urzędu, nie ma mowy o pozycji dominującej Aluprofu, bo ma on około 1,5-procentowy udział w europejskim rynku produktów w segmencie systemów aluminiowych. A skoro nie ma pozycji dominującej, to urząd nie może wszcząć postępowania w sprawie w jej nadużywania. „Realizowanie przez przedsiębiorcę większości sprzedaży danego produktu na obszarze danego kraju, jego części lub w danym województwie nie oznacza automatycznie, że rynkiem właściwym geograficznie dla tego produktu jest obszar kraju, jego części lub województwa i że posiada na takim rynku pozycję dominującą. Przykładowo: jeśli koncern samochodowy X 70 proc. swojej sprzedaży realizuje w Polsce, nie oznacza to automatycznie, że dla sprzedaży samochodów rynkiem właściwym jest obszar Polski i koncern X posiada na nim pozycję dominującą, gdyż zgodnie z orzecznictwem antymonopolowym rynkiem właściwym dla sprzedaży detalicznej samochodów jest co najmniej rynek europejski, o ile nie światowy” — tłumaczy urząd antymonopolowy. UOKiK sugeruje jednak, że o ile producenci rolet na nadużywanie pozycji dominującej skutecznie skarżyć się nie mogą, o tyle mogą próbować sił na podstawie przepisów o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i składać pozwy do sądów. „Możliwe niepożądane działania Aluprofu mogą podlegać ocenie w świetle art. 15 ust 1 ustawy o zwalczeniu nieuczciwej konkurencji. Przedsiębiorca, który uważa, że inny przedsiębiorca stosuje wobec niego czyny nieuczciwej konkurencji, o jakich mowa w ustawie, powinien złożyć odpowiedni pozew do sądu powszechnego” — tłumaczy UOKiK.
Problem dla małych
Łukasz Pastuszka, wiceprezes firmy Hosten, która wysyłała zawiadomienia do UOKiK, uważa, że urząd umywa ręce i zostawia małych przedsiębiorców na lodzie.
— UOKiK nie wszczął nawet postępowania wyjaśniającego. Kiedyś, jak było zgłoszenie, musiał. Teraz nie ma nawet decyzji, od której moglibyśmy się odwołać, jest tylko odpowiedź na nasze zawiadomienie, która według urzędu zamyka sprawę — mówi Łukasz Pastuszka. Według niego, prawo jest napisane dobrze, ale problemem jest urzędowa praktyka. W ustawie o ochronie konkurencji i konsumentów bowiem zaraz na początku jest zaznaczone, że „ustawa reguluje zasady i tryb przeciwdziałania praktykom ograniczającym konkurencję (...), jeżeli te praktyki wywołują lub mogą wywołać skutki na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej”.
— Naszym zdaniem, praktyki Aluprofu ewidentnie wywołują skutki na rynku polskim, ale UOKiK postanowił patrzeć na to jak na rynek europejski, na którym oczywiście nikt nie ma pozycji dominującej. To dla nas niezrozumiałe. Dzięki takim dowolnym interpretacjom żaden mały przedsiębiorca na żadnym rynku nie może być pewny, że jego skargi na wykorzystywanie pozycji dominującej przez konkurentów zostaną rozpatrzone, bo UOKiK uzna całą UE za rynek właściwy i nieprawidłowości się nie dopatrzy. Zgodnie z interpretacją UOKiK, instytucja ta jest zbędna, bo nie ma firmy w Polsce, która spełniałaby warunki z ustawy, czyli miała udział w rynku właściwym (czytaj europejskim) powyżej 40 proc. — uważa Łukasz Pastuszka.
Podpis: Marcel Zatoński