Lotos zaczyna od nowa w Norwegii

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2013-11-06 00:00

Po traumatycznych doświadczeniach ze złożem Yme gdańska grupa kupiła udziały w czternastu norweskich koncesjach.

Nieudany projekt Yme dał się Lotosowi we znaki: wadliwa platforma spowodowała, że na złożu do dziś nie udało się uruchomić produkcji. Lotos dostał wprawdzie 300 mln zł odszkodowania, ale wydał na to 1,7 mld zł, czyli znacznie więcej. Po takim doświadczeniu można by się na zawsze zrazić do Norwegii, ale nie wtedy, gdy do wykorzystania, właśnie z powodu Yme, jest tak wielka tarcza podatkowa.

Za 175,8 mln USD Lotos, kierowany przez Pawła Olechnowicza, kupił pakiet udziałów w 14 koncesjach, obejmujących m.in.: centrum przetwarzania i transportu gazu Heimdal, trzy złoża produkcyjne i trzy złoża do zagospodarowania. [FOT. GK]
Za 175,8 mln USD Lotos, kierowany przez Pawła Olechnowicza, kupił pakiet udziałów w 14 koncesjach, obejmujących m.in.: centrum przetwarzania i transportu gazu Heimdal, trzy złoża produkcyjne i trzy złoża do zagospodarowania. [FOT. GK]
None
None

To, bagatela, 1,07 mld zł. Lotos sięgnie po nią przy ogłoszonym wczoraj przejęciu udziałów w czternastu koncesjach na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. Powinien zapłacić sprzedającemu, czyli Centrica Norge, 175,8 mln USD, ale dzięki tarczy zapłaci o 80 mln USD mniej.

— Do 2016 r. wykorzystamy dwie trzecie tarczy, co sprawi, że transakcja zwróci nam się na przełomie 2014 i 2015 r. — mówi Zbigniew Paszkowicz, wiceprezes Lotosu. Pozostała jedna trzecia też nie pójdzie na marne.

— W najbliższym czasie rozejrzymy się za kolejnym przejęciem. Jesteśmy skłonni zapłacić za nie dwukrotność wartości pozostałej części tarczy podatkowej [czyli ok. 600 mln zł — szacunki red.]. Ceny energii rosną, więc nie ma znów tak wielu chętnych do sprzedaży złóż produkcyjnych — zauważa Zbigniew Paszkowicz.

Pewny ruch

Rynkowi ruch Lotosu się spodobał, co znalazło odzwierciedlenie w silnym wzroście kursu.

— Czekałem na tę transakcję i uważałem ją za silną zachętę do inwestowania w Lotos. Wybrane przez spółkę aktywo dobrze odpowiada jej specyficznym potrzebom: jest relatywnie tanie w ujęciu nominalnym, osiąga takie wolumeny produkcji, które pozwalają szybko wykorzystać tarczę podatkową, a ponadto oferuje zdywersyfikowane ryzyko, czyli podzielone pomiędzy kilkanaście koncesji — zauważa Wojciech Kozłowski, analityk Espirito Santo. Niski poziom ryzyka podkreśla też prezes Lotosu.

— To, co kupujemy, to złoże pracujące i jest w rękach doświadczonego operatora, czyli Statoila. Ta firma nie powinna nam stworzyć takiego dyskomfortu, jakiego doświadczyliśmy w przypadku Yme. Poza tym gaz z tego złoża jest zakontraktowany do Niemiec i Wielkiej Brytanii, więc to odbiorcy poważni. To nam obniża poziom ryzyka — wylicza Paweł Olechnowicz. Na kolejną transakcję rynek jednak jeszcze poczeka.

— Przypuszczam, że Lotos nie będzie się śpieszył, zwłaszcza, że w Norwegii znaczące korzyści podatkowe wiążą się z zawieraniem transakcji pod koniec roku — przewiduje Wojciech Kozłowski.

Szukają rozsądnej oferty

Samo Yme może jeszcze dać Lotosowi jakiś przychód. Polska firma chce sprzedać swoje 20 proc. udziałów w złożu. — Za rozsądną cenę — dodaje Paweł Olechnowicz, prezes Lotosu. Na rynku szacuje się, że łącznie inwestycja w Yme będzie kosztować Lotos ok. pół miliarda złotych straty, lecz to i tak dobra wiadomość. W momencie wystąpienia problemów oczekiwania były bardziej pesymistyczne.