Łowcy szukają kadr też w sieci

Tadeusz Markiewicz
opublikowano: 1999-04-09 00:00

Łowcy szukają kadr też w sieci

Internet pozwala na elektroniczny executive search

NOWE DROGI: Według Roberta Kaniewskiego, Internet może być dobrym źródłem informacji dla łowców głów. Bez sięgania po słuchawkę telefonu mogą znaleźć namiar na odpowiedniego kandydata. fot. Małgorzata Pstrągowska

Tworząc w Internecie firmową stronę WWW i przedstawiając na niej własnych pracowników, niechybnie wystawia się ich na celownik łowców głów. Ci ostatni coraz częściej korzystają z udogodnień globalnej pajęczyny. Nie tylko wyławiają za pomocą sieci wybitnych specjalistów, ale jednocześnie kuszą niższe szczeble internetowymi propozycjami pracy.

Firmy idą z duchem czasów i zakładają w Internecie swoje strony World Wide Web. Część z nich już odchodzi od prostej prezentacji działalności. Zdarza się, że przedstawiają w globalnej sieci również swoich pracowników, słusznie wychodząc z założenia, że kapitał ludzki jest jednym z najważniejszych elementów funkcjonowania przedsiębiorstwa. Okazuje się jednak, że nieświadomie, czasem na własną zgubę, wyświadczają łowcom głów sporą przysługę. „Wystawiają” bowiem swoich specjalistów na zakusy headhunterów.

— Zdarza się, że w sieci można znaleźć życiorysy tych osób, wykaz ich osiągnięć zawodowych i adres poczty elektronicznej, przez którą doradca personalny wysyła propozycję spotkania. To taki rodzaj elektronicznego executive search — mówi Robert Kaniewski z firmy Robert Kaniewski Doradztwo Personalne.

Ogłoszenie w sieci

Na razie jednak Internet w Polsce dużo częściej wykorzystywany jest do biernego wyszukiwania kandydatów. Polega na zamieszczaniu w serwisach, bezpośrednio przez pracodawców albo za pośrednictwem agencji doradztwa personalnego, ogłoszeń z propozycjami pracy. Wówczas inicjatywa należy do kandydata.

— Najczęściej na takie oferty odpowiadają oczywiście osoby, które mają dostęp do Internetu. Nic więc dziwnego, że największą grupę stanowią informatycy, którzy obcują z siecią na co dzień. Dość często odpowiadają też przedstawiciele instytucji finansowych oraz ostatnio sekretarki i asystentki — twierdzi Maciej Krzysztofik.

Podobnymi obserwacjami dzieli się Robert Gosk, country manager z firmy doradztwa personalnego Personnel Select.

— Rzeczywiście, najczęściej na takie oferty odpowiada kadra techniczna. Drugi w kolejności jest średni szczebel zarządzania w instytucjach finansowych. Wreszcie na nasze propozycje odpowiada kadra kierownicza najwyższego szczebla — tłumaczy Robert Gosk.

Głównie młodzi

Zdaniem naszych rozmówców, generalnie na propozycje zamieszczane przez firmy w Internecie najczęściej odpowiadają młodzi ludzie. Nic w tym dziwnego — najłatwiej im było przyswoić tajniki tego elektronicznego narzędzia. Jednak dla doradców personalnych jest to czasem mały kłopot.

— Dość często swoje oferty przysyłają ludzie, którzy mają niewielkie doświadczenie zawodowe bądź są świeżo upieczonymi absolwentami wyższych uczelni. Nie zawsze tego oczekujemy — podkreśla Robert Kaniewski.

Nie ma on jednak wątpliwości, że Internet ma w pracy doradców personalnych gigantyczną przyszłość. Jak deklaruje, widać ogromną dynamikę rozwoju tego narzędzia w naszym kraju.

— Szacuję, że w Stanach Zjednoczonych około 30 proc. rekrutacji realizuje się za pośrednictwem Internetu. W Polsce — w przypadku reprezentowanej przeze mnie firmy — stanowi to kilka procent. To jest jednak trend, który przybiera na sile — podsumowuje Robert Gosk.

PRZEZ MORZA I OCEANY: Za pomocą Internetu w Australii udało nam się znaleźć kandydata do objęcia bardzo wysokiego stanowiska w jednej z krajowych spó- łek giełdowych — chwali się Robert Gosk z Personnel Select.

fot. Małgorzata Pstrągowska